środa, 15 października 2014

Puder mineralny Art Make-Up Eveline

Nie używałam w życiu zbyt wielu pudrów w kamieniu. Wydawały mi się jakieś niepraktyczne, słabo kryjące i mniej wygodne od podkładów w formie płynnej. Długo stawiałam te dwa produkty na równi i mając do wyboru - puder w kamieniu lub podkład w płynie, wybierałam to drugie. Czasem tylko, jeśli akurat w domu znalazłam jakiś ogryzek po starszej siostrze która z racji miłości do solarium różniła się ode mnie znacznie karnacją, nakładałam ciemniejszy puder w kamieniu pod kości policzkowe, jak bronzer (brązer? jak to się w końcu pisze?).


Puder Eveline Art Make-Up dostałam na spotkaniu blogerskim w Gdyni i początkowo byłam nim przerażona. Już krótki rzut oka na odcień uświadomił mi, że jako bladzioch raczej się z nim nie zaprzyjaźnię... Niestety, wszystkie dziewczyny dostały ten sam odcień - 31 Transparent - więc niezbyt było z kim się zamienić. W nadziei że może na twarzy nie będzie się tak wyróżniał, przystąpiłam do testów - minerałki miałam już praktycznie na wykończeniu, więc i czas trafił się dobry.

Puder ma tradycyjne, plastikowe opakowanie z przezroczystą "zakrętką", która przyklejona jest do drugiej części zawierającej puder za pomocą przezroczystej naklejki. Moim zdaniem nie jest to wystarczające zabezpieczenie produktu - nie zatrzyma ono macacza drogeryjnego, któremu możliwość obejrzenia odcienia jak na dłoni może nie wystarczyć, a opakowanie tak zachęcająco samo otwiera się w dłoni... Powiedzmy sobie szczerze - nikt z nas nie ma ochoty używać kosmetyków, do których ktoś wkładał swoje paluchy i nikt z nas nie ma ochoty zaprzyjaźniać się z czyimiś bakteriami. Zresztą, już na spotkaniu opakowanie samo otworzyło mi się w ręce przy wyjmowaniu go z torby z produktami. Nie ma też żadnego puszka, gąbeczki, jakiegokolwiek aplikatora. 

Trochę poharatał się od nakrętki. :(

Co o produkcie mówi producent: 

"MATUJĄCY PUDER MINERALNY Z JEDWABIEM
Ultralekka formuła nie zapycha porów skóry.
Pierwszy puder prasowany marki Eveline Cosmetics wzbogacony kompleksem ANTI-SHINE, który skutecznie matuje i ujednolica cerę.
Delikatna i aksamitna struktura pudru ułatwia jego równomierne rozprowadzanie, doskonale dostosowuje się do struktury skóry oraz nadaje jej świeży, jedwabisto-matowy wygląd.
Puder dostępny jest w 6 półtransparentnych odcieniach, które idealnie stapiają się z kolorytem skóry, kryjąc równocześnie drobne niedoskonałości i przebarwienia."

Skład prezentuje się tak:


Talc - minerał z grupy krzemianów, absorbent, składnik matujący
Titanium Dioxide - dwutlenek tytanu, filtr UV, barwnik stosowany w kosmetykach naturalnych
Ethylhexyl Hydroxystearate - emolient, pochodna kwasu stearynowego (jeden z nasyconych kwasów tłuszczowych)
Mineral Oil - parafina (!)
Theobroma Cacao Seed Oil - olej kakaowy
Camellia Sinensis Leaf Oil - wyciąg z liści zielonej herbaty
Silk - obiecany na opakowaniu jedwab
Phenoxyethanol - (konserwant, niby bezpieczniejsza alternatywa dla parabenów)
Ethylhexylglycerin - konserwant pochodzenia naturalnego, dodatkowo nawilża
May contain [+/-] (...) - barwniki

I tu się na chwilę zatrzymam. Uważam, że to wcale nie jest zły skład dla pudru i byłam nim nawet lekko zaskoczona - mineralnym bym go nie nazwała, bo jeśli obecność talku i titanium dioxide czyni kosmetyk mineralnym, to większość cieni i kolorówki na rynku taka jest... ale PARAFINA?! W pudrze, którego "ultralekka formuła" ma nie zapychać porów?! Przecież parafina jest czynnikiem powodującym zapchanie u przynajmniej połowy właścicielek problematycznych cer...

 A wspominam go...
...średnio. Ze względu na parafinę w składzie podchodziłam do niego z dość dużą dozą nieufności. Moja cera potrafi trochę gwałtownie reagować na parafinę i raczej nie ma szans, by umknęło to otoczeniu, a pewnie sami wiecie jak denerwujące potrafią być pytania w stylu "Co Ty tu masz?", już nie mówiąc o dyskomforcie własnym. 
Niestety, odcina się od skóry.
Zacznijmy może od odcienia. Moja cera jest raczej jasna, z żółtymi podtonami. Puder jest leciutko od niej ciemniejszy i niestety wpada w pomarańczowe tony. O ile nie mam większych zastrzeżeń do wyglądu pudru na skórze - bo z tym nie jest źle, w trakcie stosowania nie zauważyłam efektu tapety widocznej z kilometra - o tyle kolor nie jest w moim przypadku trafiony. Po nałożeniu na twarz wyraźnie odcina się od szyi i to go u mnie dyskwalifikuje.
Jeśli chodzi o matowanie, owszem - matuje, ale efekt nie utrzymuje się wiecznie. Po około trzech-czterech godzinach radziłabym poprawkę/użycie bibułki matującej.

Zaryzykowałam testowanie go, bo raz że kończyły mi się minerałki, a dwa - byłam go po prostu ciekawa. Dziś wiem, że już po niego nie sięgnę, nawet w jaśniejszym odcieniu. Przez pierwsze kilka dni testowania nawet nie było źle, po tygodniu zostałam już nieźle wysypana. Odstawiłam go na półkę, doprowadziłam się jakoś do porządku i po małej przerwie postanowiłam sprawdzić, czy tym razem skończy się tak samo. Już po dwóch dniach zauważyłam na twarzy krostki... tak więc obietnice o niezapychaniu porów można między bajki włożyć. Dobrze, że przynajmniej trochę kryje i faktycznie łatwo się rozprowadza.

Dla tych z Was, którym parafina w kosmetykach nie przeszkadza, może to być całkiem ciekawy produkt spod znaku Eveline i nie zniechęcam do niego totalnie, bo wiem, jak kapryśna potrafi być moja skóra. Nie zmienia to jednak faktu, że puder się u mnie nie sprawdził i przyznaję mu ocenę 3/6. Więcej po niego nie sięgnę i pokornie uciekam pod skrzydła minerałków Pixie Cosmetics, których otrzymane próbki pokażę wkrótce na blogu.

A Wy macie jakiegoś faworyta wśród takich pudrów?

Pozdrawiam!

22 komentarze:

  1. Super recenzja , kocham Twojego bloga (WSZYSTKO !) Tylko po co wycinałaś fragmenty zdjątka ? Straszne to troche :( A i ukrywać nie masz czego przecież ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi :)
      Z tym czy nie mam czego ukrywać bym się trochę kłóciła, nie należę do najładniejszych, a i w dniu robienia zdjęć do tego posta obudziłam się z tak zapuchniętymi powiekami, że masakra... :D

      Usuń
  2. Ja pudru uzywam tylko troche na podkład i nie zastępuje podkładu pudrem bo on nie od tego jest : ) ciekawe jak ja zareaguje na niego, oby nie było katastrofy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie zawsze był albo puder, albo podkład - nie wiem, dlaczego. Chyba, że puder był transparentny (w sensie taki jak ryżowy/bambusowy, nie tak jak powyżej...)
      Oby, oby! :)

      Usuń
  3. Faktycznie widać go na skórze, chyba kolor jest nie do końca Twój. Nie miałam jeszcze tego pudru, ale wolę od jakiegoś czasu sypkie i transparentne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie zaplątał Ci się w prezentach ze spotkania? :)
      Kolor zdecydowanie nie mój, niestety(stety?) jestem żółtawym bladziochem.

      Usuń
  4. Oj, rzeczywiście kolor raczej transparentny nie jest, jak mogłaby sugerować nazwa... I skoro ma parafinę w składzie, to ja również się na niego nie skuszę, bo parafina to mój wróg :P
    Ja najbardziej lubię puder ryżowy z Marizy - skutecznie i długotrwale matuje, co przy mojej cerze nie jest łatwe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też myślałam że skoro jest taka, a nie inna nazwa koloru, to może nie jest tak mocno napigmentowany i dopasuje się jakoś do koloru cery - a tu zonk... I do tego jeszcze parafina :(
      Dzięki za wskazówkę! :)

      Usuń
  5. Nie miałam go,ale osobiście wolę sypkie pudry

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam tylko puder w kamieniu. Szkoda, że się u Ciebie nie sprawdził... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję, mimo uprzedzeń do marki (moje paznokcie do tej pory noszą oznaki stosowania ich odżywki) miałam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy :(

      Usuń
  7. nie miałam, ale efekt nie jest dla mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, właśnie sęk w tym że on na skórze nie wygląda źle. Problem z nim jest taki, że mnie po nim wysypuje i kolor nie jest mój :(

      Usuń
  8. Kolejny wspaniały post, Agato! A Pixie Cosmetics z całego serca polecam i czekam na Twoje wrażenia z ich produktów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      O próbkach Pixie Cosmetics będę pisać na dniach :)

      Usuń
  9. ja właśnie jestem zwolenniczką pudrów, jakoś podkłady w płynie nie przemawiają do mnie. Moim niezmiennym faworytem są pudry Maybelline, nie zapychają i kryją świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam żadnego pudru z Maybelline, może rozejrzę się następnym razem w Rossku :)

      Usuń
  10. Parafina w składzie jak dla mnie go dyskwalifikuję. Ja bardzo sobie chwalę puder bambusowy, do cery mieszanej idealny i nie ma problemu z odcieniem, bowiem jest biały, ale nie bieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się za nim rozejrzę :) Jak dla mnie może nawet bielić, nie przeszkadza mi jasna skóra.

      Usuń
  11. Kurcze, a skoro transparentny, to powinien ładnie wpasować się w skórę.

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design