piątek, 2 stycznia 2015

Kocim okiem #1 - dlaczego nie kocham kolei

W październiku (ledwie) ubiegłego roku zdecydowałam się rozpocząć studia. Z jednej strony wahałam się, czy 23 lata to nie aby za późno na taki krok, ale z drugiej powiedziałam sobie "teraz albo nigdy". Zresztą... bez przesady - siwa nie jestem, z balkonikiem nie biegam, a na uczelniach studiują również ludzie starsi ode mnie i świetnie sobie radzą. Niestety, nie dostałam się na wymarzony kierunek, ale mój obecny również nie jest taki zły. Mogło być gorzej.

Wraz z początkiem roku akademickiego zostałam skazana na codzienne dojazdy pociągami. Dlaczego tak jest wyjaśniać nie zamierzam, po prostu przyjmijcie że tak jest i inaczej chwilowo być nie może. Zresztą, jestem przyzwyczajona do pociągów - jeżdżę nimi mniej lub bardziej często około 6-7 lat i zebrałam wiele doświadczeń z podróży. Niemniej jest kilka rzeczy, które niezmiernie mnie irytują - zarówno po stronie PKP, jak i innych pasażerów. Postanowiłam więc zebrać w jedno miejsce uroki podróżowania polską koleją, jakich doświadczyłam głównie w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Jeśli kiedykolwiek zdecydujecie się na studiowanie/pracę na podobnej zasadzie, to już mniej więcej będziecie wiedzieć, czego się spodziewać.



#1 Oszczędzanie na ogrzewaniu
Wiele rzeczy jestem w stanie zrozumieć. Również to, że zimą pociąg podstawiony na stację o 5 rano niekoniecznie musi być ciepły. Może w nim być zimno, może mieć zamarznięte szyby - przecież nie kursuje 24 godziny na dobę i nie nocuje w pięciogwiazdkowym hotelu. Nie rozumiem jednak, dlaczego bywa, że w podobnej temperaturze trzeba dojeżdżać aż do miejsca przeznaczenia, zwłaszcza jeśli podróż trwa około godziny i dwadzieścia minut? Zdarzyło mi się to przynajmniej kilkukrotnie, a raz byłam skulona do tego stopnia, że wsiadający pasażerowie patrzyli na mnie z współczującą miną, a sami szli szukać cieplejszego wagonu. Rezultatem dwóch-trzech takich podróży było przeziębienie połączone z zapaleniem gardła i gorączką. Długo nie mogłam tego doleczyć.


#2 Zbyt krótkie składy podstawiane w godzinach szczytu
Jest sobie miasto A i miasto B. Miasto A jest miastem dość dużym, pracuje w nim wielu mieszkańców pobliskich miast C i D, które mam po drodze do swojego miasta - czyli miasta B. Jest godzina, powiedzmy, 17, więc sporo ludzi jest już po pracy. Cały tłum czeka na pociąg na peronie, a jak już podjedzie... zaczyna się armageddon. Starsze panie o laskach i kulach nagle zyskują siły Supermana i rozpychają się łokciami, byle tylko dostać się do pociągu na czas i zając jedno z nielicznych miejsc siedzących - i one zawsze są pierwsze. Tuż za nimi inni ludzie. Cała ta hałastra pcha się do środka jak bezmyślne bydło, byle tylko zdążyć - nie patrzą, czy ktoś obok nie chodzi o kulach, nie potrzebuje pomocy, czy przypadkiem nie strącili go na tory. Oni MUSZĄ DORWAĆ MIEJSCE. Jakoś wszyscy zapominają o zasadach dobrego wychowania, są gotowi wzajemnie się stratować. Byłam mocno zaskoczona, kiedy - wchodząc jako jedna z ostatnich - zostałam przepuszczona w drzwiach przez chłopaka, który sądząc po naszywce na plecaku był fanem Rammsteina (pozdrawiam!). Cała historia najczęściej kończy się tak, że płacąc niemałą sumę za bilet miesięczny jeżdżę w zwykle chłodnych przejściach między przedziałami, bo inaczej się po prostu nie da. I nie ma tu nic do gadania mój bolący kręgosłup czy fakt, że z powodu niedoboru snu wszystko leci mi z rąk i zwyczajnie zamykają mi się oczy - wracając do domu zwykle około godzinę muszę podróżować w takich warunkach. I pomyśleć, że wystarczyłby jeden/dwa wagony więcej i problem by nie istniał...



#3 Palenie zabronione? A kto tak powiedział?
Jestem osobą niepalącą. Oczywiście nie jestem typem nazistki ścigającej każdego palacza, wyrywającej mu papierosa i łamiącej go w imię większego dobra. Póki palacz nie zmusza do palenia mnie, jest w porządku. Wyobraźcie sobie jednak taką sytuację - pełny pociąg, w przejściu między przedziałami stoi około pięć osób, a tu nagle dwie osoby przychodzą na papierosa. I my wszyscy musimy wdychać dym tytoniowy, bo dwójce zachciało się palić i beztrosko robią to, stojąc pod znakiem oznaczającym zakaz palenia. A już najgorzej jest, kiedy jedziesz w takim przejściu i... jesteś jedyną osobą niepalącą, a przejść niezbyt jest gdzie. Miałam taką sytuację i byłam naprawdę wdzięczna, kiedy jeden z palaczy (jakoś w wieku mojego ojca) powiedział mi "Idź, dziecino, przedział dalej masz wolne miejsce, nie truj się tutaj". Poleciałam jak na skrzydłach, mimo gazowania się dymem od dobrych trzydziestu minut.

#4 Oj tam, jak strzelę jedno piwko to nic się nie stanie.
O ile dobrze się orientuję, spożywanie alkoholu w miejscach publicznych jest niedozwolone. Pociąg jest miejscem publicznym. Równanie wydaje się więc proste, ale też nie do końca. Za każdym razem, kiedy wracam do domu, po podłodze pociągu turlają się butelki piwa. Jeszcze pół biedy, jeśli to piwo wychyli sobie kilku kolegów po ciężkim dniu pracy, bo oni przeważnie są spokojni - gorzej, jak trafi się na panów, którzy po piwie stosują zasadę 'brataj się albo wpie***l'. Osobiście nie miałam tak hardkorowej sytuacji i mam nadzieję nie mieć, ale znajomi tyle szczęścia nie mieli. Mi za to zdarzyło się całkiem niedawno wyjść z przedziału do przejścia trzaskając z całej siły zasuwanymi drzwiami, bo jakiś wyraźnie nachlany gość przysiadał się po kolei do każdego pasażera i go zaczepiał. W końcu przysiadł się do mnie, a ja miałam NAPRAWDĘ zły dzień. Żeby było śmieszniej - wylazł za mną. Na szczęście nie byłam tam sama, więc skończyło się tylko na awanturze, wyzwiskach w moją stronę i moim przejściu w inne miejsce, ale pełne potępienia spojrzenia współpasażerów w moją stronę - bezcenne. No pewnie, bo przecież miałam być zachwycona niechcianym towarzystwem i miałam podjąć konwersację, zamiast tak po prostu się wściec i wyjść. Takie fajne towarzystwo tak uroczego mężczyzny... Jak w ogóle mogłam poczuć się zagrożona?!


#5 Nieważne, że cały przedział jest pełen wolnych miejsc - usiądę obok Ciebie
Taka sytuacja zdarzyła mi się raz. Specyfika mojej podróży polega na tym, że czasem z pociągu muszę niemalże wybiegać by zdążyć na tramwaj. Czasem PKP nie oszczędza na ogrzewaniu, a wręcz przeciwnie - próbuje nadgonić zaległości z całego tygodnia i zwyczajnie nie da się usiedzieć w kurtce. Pasażerka widząc, że - korzystając z luzu jaki daje niemal pusty przedział - położyłam kurtkę na siedzeniu obok, do tego miałam jeszcze siatkę i plecak - poprosiła o zwolnienie tego miejsca. Spojrzałam na nią jak na kretynkę, ale okej - zwolniłam. Na następnej stacji dosiadła się dziewczyna, która siadła naprzeciwko mnie. Rezultat był taki, że na końcowej stacji wybiegłam z pociągu trzymając kurtkę w ręku, z zarzuconym na jedno ramię plecakiem i ubierałam kurtkę dopiero w tramwaju, na który ledwo udało mi się zdążyć. Miny pasażerów tramwaju - bezcenne.

#6 Zmęczone siatki i senne laptopy
To zjawisko widuję niemalże przy każdej podróży. Rozumiem takie zachowanie, kiedy ma się obok siebie wolne miejsce, a ludzie spokojnie siedzą zamiast tłoczyć się jak sardynki wokół. Rozumiem, bezpieczniejsze dla przewożonego sprzętu/bagażu/zakupów. Nieraz jednak widuję ludzi stawiających wygodę swojego bagażu ponad w miarę ludzką podróż współpasażerów. Raz nawet zwróciłam uwagę takiemu "panu biznesmenowi" w garniaku, z krawacikiem, bardzo zajętemu przeglądaniem Facebooka w swoim najnowszym smartfonie i trzymającemu laptopa na siedzeniu obok siebie. Niestety, pan najwyraźniej uznał, że nie jestem wystarczająco zmęczona, skoro nazwał mnie bezczelną, niewychowaną dziewuchą. Fakt, po trzech godzinach snu i wykładach od 8 do 18 każdy byłby niewychowany. Naprawdę chęć podróży w mniej więcej ludzkich warunkach to wymaganie zbyt wiele?


To byłoby na tyle, wylałam duszony przez wiele miesięcy jad, czuję się lepiej. A Wy? Podróżujecie pociągami? Spotykacie się z takim zachowaniem?

Pozdrawiam ciepło!

17 komentarze:

  1. Ja podróżuję autobusami, pociągami rzadko, ale w PKS-ach jest tak samo, szlag człowieka trafia, kiedy ludzie nie mają gdzie usiąść, a jakaś babcia udostępnia wolne miejsce swoim reklamówkom z Biedronki.
    Pozdrawiam, CapelliSani. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat w PKS-ach nie spotkałam się z taką sytuacją. Pewnie dlatego, że odjeżdżały częściej niż pociągi :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Z tego co mi wiadomo piwo można pić. Tak przynajmniej słyszałam ostatnio, że to nie jest zabronione. ale wiadomo... jedno, a nie, że urządza się libacje w pociągu.
    Ja również często jeżdżę pociągami ale do chłopaka. Na ogrzewanie się jeszcze nigdy nie skarżyłam ale mogłabym popsioczyć na co innego. Przede wszystkim na połączenia, które są tak beznadziejne jak polityka w tym kraju. Nie ma nawet bezpośredniego pociągu z Łodzi do Katowic, to jest jakiś koszmar, ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne, myślałam że jest jednak zabronione. A po takiej trasie wierz mi... z dwadzieścia butelek zostaje w pociągu spokojnie.
      Wiesz, na dłuższych trasach dbają o ogrzewanie, ale na trasach pociągów Regio (którymi jeżdżę) bywa... różnie. A co do połączeń - zgadzam się... Zdarzyło mi się czekać 3h na dworcu, bo utknęłam w połowie drogi na uczelnię (napisali mi że zajęcia przełożone i nie miałam po co jechać), a nie miałam żadnego powrotnego pociągu przez ten czas. A dworzec zimny i generalnie nieciekawy... :/

      Usuń
  3. Podpisuję się pod tym każdą kończyną ! Chociaż ja już na szczęście nie podróżuję PKP. PKS czasem jeżdżę jak auto wraz z mężem w pracy jest i takie samo zachowanie można spotkać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Farciara... :D
      Dla mnie pociąg jest niestety jedyną możliwą opcją. Chciałam kupić miesięczny na PKS, to zaśpiewali mi około 400zł, bo pani w okienku twierdziła że zniżki studenckie na połączenia expressowe nie funkcjonują w przypadku miesięcznych, tradycyjnym PKS-em objeżdżałabym połowę wiosek które są w ogóle nie po drodze, a i autobusy na takich połączeniach pozostawiają trochę do życzenia. Jeśli to się kiedykolwiek zmieni, przeskoczę z PKP na PKS, bo jednak PKS-y wspominam całkiem dobrze.

      Usuń
    2. A, no i w przypadku PKS-ów musiałabym wykupować bilet miesięczny na konkretną opcję (zwykły, pospieszny lub express), a to przełożyłoby się na mało korzystny rozkład jazdy w moim przypadku. Najkorzystniejszą opcją byłoby kupowanie biletu codziennie, ale 20x5x4... Nie wyszłabym na tym najlepiej.

      Usuń
  4. a ja tam jestem fajną jazdy pociągami, ale jedynie jak wyruszam w Polskę z koleżanką :) jednodniową bądź wakacyjnie na dłużej. Poza tym z chłopakiem czy rodziną to samolot i samochód jedynie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz na jakiś czas - pewnie, nie jest tak źle! :) Ale z perspektywy osoby jeżdżącej codziennie wygląda to już gorzej, wierz mi :)

      Usuń
  5. o złodziejstwie już nie wspominając! dużo rzeczy znam z własnego doświadczenia,. może nie jeżdżąc pociągami, ale wszelakimi środkami komunikacji miejskiej.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja mam 23 lata i zastanawiam sie nad szkoła ;)
    gratuluje 100 obserawtorów ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. nie przepadam za jeżdzeniem pociągami :)
    gratuluje 100, jestem 102 obserwatorem :D
    zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na naukę nigdy nie jest za późno. Roześmiałam się czytając o balkoniku :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Swojego czasu dużo podróżowałam pociągami i mogę Ci powiedzieć, że przez te parę lat nic się nie zmieniło ;) No może z ogrzewaniem kiedyś bywało tak, że albo nie było wcale jak piszesz, albo było na fulla i trzeba się było gotować, bo człowiek ubrany grubo z nastawieniem, że może być zimno w przedziale...

    OdpowiedzUsuń
  10. ja jeździłam dużo pociągami do technikum, później się przerzuciłam na autobusy - i to był świetny pomysł. Tłumy - to fakt, przyzwyczaiłam się, że raczej przez godzinę jazdy nie usiądę, ale jednak odrobina kultury by się przydała. Odniosę się do 2 punktu. Pociąg nadjeżdża, a większość ludzi jak sardynki już poupychana jest na skraju peronu żeby tylko pierwszymi się dostać. O ile jako młoda osoba powinnam jakoś przeżyć popychanie mnie, taranowanie i wbijanie łokci w żebra... ale nie wtedy gdy jesteś świeżo po wypadnięciu dysku. Ledwo się ruszasz a dodatkowo jesteś prawie skopana, bo nikt nie che stać całą podróż. Nieważne, że podczas jazdy pociągiem miota jak szatan, ja mogę latać po przedziale, przecież młoda jestem. A młody = końskie zdrowie... Czarę goryczy przelał taki fakt - jest zimno, nauczycielka mnie nie wypuściła 7 minut wcześniej z lekcji żebym zdążyła na autobus. Smutno podążam na peron z wizją czekania godziny na kolejny. W środku stacji zimniej niż na dworze (wyjątkowo mroźna zima). Pierwszy komunikat "pociąg opóźniony 30 minut". Okej nie ma tragedii. Po czym nastąpiły kolejne komunikaty, w rezultacie czekałam swoją godzinę plus 3 h z racji opóźnienia... Teraz już się podobno poprawiło w pociągach na tej linii, ale - nigdy więcej. Teraz tylko samochód lub autobus.
    Uff rozpisałam się :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodałabym jeszcze baaardzo "sympatyczne" i nigdy nic nie wiedzące panie w kasach.... :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Pamiętam, jak sama jeździłam autobusami. W godzinach szczytu ludzi się bili przy wejściu do pojazdu, swego czasu był słynny (przynajmniej w naszych okolicach) filmik pokazujący całe zajście, nie do pomyślenia! Na szczęście w autobusie panował mimo wszystko trochę większy porządek, nie było mowy o paleniu, ewentualnie paru podpitych się trafiło.
    Przy okazji, nominowałam Cię do zabawy Liebster Blog Award! Mam nadzieję, że odpowiesz, chociaż w komentarzach! Będziesz miała podwójną zabawę, razem z nominacją od Annabel, hihi :)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design