poniedziałek, 10 listopada 2014

Włosowe Pytaśki :)

Porady Herrbaty zapoczątkowała fajną zabawę :) Trafiłam na nią na blogu Oli i postanowiłam się do niej przyłączyć, mimo, że... nikt mnie nie nominował :D Ach, ten bezczelny Kotek :D
Tak więc, bez zbędnych ceregieli:



1. Jaki masz kolor włosów?
Mój naturalny kolor włosów to średni/ciemny popielaty blond.

niedziela, 9 listopada 2014

Nie bądź żyła, oddaj krew! :)

Dzisiejszy post niezwiązany będzie z kosmetykami. Mało tego – co niektórych temat może brzydzić, więc co wrażliwszym mówię już teraz – jeśli nie lubicie tematu oddawania krwi, darujcie sobie ten post. Nie mówię tego złośliwie, po prostu nie chcę fundować Wam nieprzyjemnych doznań :(

„Krew należy do najpotężniejszych leków, jakimi dysponuje medycyna. Od wielu lat – a ostatnio coraz częściej, pojawiają się doniesienia o próbach wytworzenia tzw „sztucznej krwi”, jednak krytyczne oceny tych preparatów wykazują, że mają one złożoną budowę chemiczną oraz krótki okres utrzymywania się w krążeniu. Badania wciąż trwają, lecz nie rokuje się, że szybko zostaną uwieńczone sukcesem. Nie wydaje się więc, by aby w najbliższym czasie substytuty erytrocytów mogły zastąpić tradycyjne przetaczanie ludzkiej krwi lub jej składników i choć zmieniają się metody leczenia, udoskonalają się techniki pobierania, przetwarzania i przetaczania krwi, jej jedynym źródłem w dalszym ciągu jest zdrowy człowiek. A zatem – zorganizowane krwiodawstwo, oparte na współpracy oraz współdziałaniu transfuzjologii ze zdrowymi, uświadomionymi dawcami będzie nadal niezmiernie ważne i potrzebne.” - (broszura informacyjna wydana przez Ministerstwo Zdrowia)

środa, 5 listopada 2014

Podkład mineralny Pixie Cosmetics


Jak wiecie, jakiś czas temu przerzuciłam się na podkłady mineralne i uważam, że była to dobra decyzja. Moja skóra dobrze je toleruje i sprawia mi przy nich mniej niespodzianek, choć nie będę ukrywać że aplikacja jest nieco bardziej problematyczna niż przy zwykłym, drogeryjnym podkładzie w płynie. Podkłady mineralne lubią też podkreślać rozszerzone pory, ale trudno się mówi... coś za coś. :)

Na przedpremierową facebookową zabawę Pixie Cosmetics trafiłam zupełnie przypadkiem, jednak udało mi się załapać do grupy 100 osób, które dostaną darmowe próbki. Można było wybrać sobie odcienie z dość szerokiej gamy kolorystycznej, jaką oferuje Pixie – z racji bycia żółtawym bladziochem wybrałam Dune, Almond Milk i Butter Cream.

Najpierw jednak zajrzyjmy do składu:

Mica – mika, naturalny rozświetlający minerał;
Titanium Dioxide – dwutlenek tytanu;
Zinc Oxide – tlenek cynku;
Zinc Stearate - zwiększa przyczepność, ułatwia aplikację produktu;
Kaolin - glinka;
Silica - krzemionka;
Gold - złoto;
(+/-) CI … - barwniki;

Skład jest dłuższy i bogatszy niż w przypadku stosowanego przeze mnie ostatnio Annabelle Minerals, ale zaskakuje swą dobrocią. Zaskoczyła mnie mika na pierwszym miejscu w składzie, bo podkład po nałożeniu wcale nie oślepia ilością skrzących drobinek... W sumie dopiero zapis składu uświadomił mi, że jest ona tak wysoko. Do tego mamy krzemionkę, glinkę i... złoto. Podkład na bogato! :)


Obecnie Dune jest kolorem najbardziej odpowiednim dla mnie, choć - co może się wydawać dziwne - dwa pozostałe kolory też wpasowują się w moją kolorystykę. Jakoś tak wyszło, że wybrałam kolory których mogę używać bez większej szkody dla siebie :) Myślę, że Almond Milk byłby świetny na zimę, zaś Butter Cream - na lekką opaleniznę. :)
Na zdjęciu średnio to widać, ale bardziej "żółtym" kolorem jest Dune. Butter Cream bardzo delikatnie wpada w pomarańczowe tony i jest nieco ciemniejszy od Dune.

Pierwszą rzeczą, jaką mogę powiedzieć o tym podkładzie jest to, że fenomenalnie wygląda na skórze praktycznie już od momentu nałożenia. Nie było u mnie tego etapu przejściowego, w czasie którego podkład „łączył się” ze skórą – on po prostu wtapiał się w nią już od momentu nałożenia. Mimo lekkiego pylenia bardzo dobrze trzyma się pędzla, nie ma też tego charakterystycznego „zapaszku”, który pojawia się przy Annabelle Minerals. Wartą odnotowania rzeczą jest też szeroka gama odcieni, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie.

Teraz kilka słów o mojej skórze. Na spotkaniu blogerek w Gdyni usłyszałam od Pani z Vipery, że mam bardzo ładną cerę i w zasadzie nie potrzebuje ona krycia. Otóż... nie. Nie mam może przebarwień, ale mam za to tendencję do zaczerwienień i podrażnień, stąd muszę mieć kosmetyk który będzie potrafił temu podołać i nie zawiedzie. Niestety... to nie jest produkt Pixie Cosmetics.

Przed

Po
Pomimo tego, że przyjemnie mi się go używa, podkład ten nie spełnia mojego podstawowego kryterium jakim jest dobre krycie. Na zdjęciu wygląda to nieco lepiej niż w rzeczywistości. Nie chodzi mi o to, by robił maskę – chodzi mi o to, bym mogła się nim w miarę szybko umalować i nie straszyć ludzi czerwoną twarzą. Odkąd rano mam ściśle ograniczony czas na makijaż, takie rzeczy są dla mnie ważne i co tu dużo mówić, ten podkład u mnie się nie spisuje – krycie jest przeciętne nawet po kilku warstwach, a z racji dobrej przyczepności łatwo zrobić sobie nim plamę. Być może da się nim uzyskać dobre krycie, ale to wymagałoby chyba nieco dłuższej chwili, której ja zwykle nie mam. Zdarzało mu się też warzyć na skórze i szybko znikać. Dla kogoś bez większych problemów z cerą podkład ten byłby świetnym rozwiązaniem, ale cóż... nie dla mnie.

Podkładowi przyznaję 4/6 i czekam na wersję lepiej kryjącą, bo od strony składu jest to naprawdę godny polecenia produkt :) Szkoda tylko, że tak nie trafił w moje konkretne potrzeby... Naprawdę, ubolewam nad tym.

Pozdrawiam! :)


wtorek, 4 listopada 2014

Sucha skóra? Rabarbar i gruszka nadchodzą z odsieczą!

„A ta znowu wariuje...” - pomyślałam pewnego wrześniowego poranka, kiedy – tuż przed egzaminem zawodowym – spojrzałam na swoje odbicie w lustrze w szkolnej łazience.

Odkąd prowadzę bloga, staram się dbać o skórę. Z mniejszymi lub większymi sukcesami, ale jednak. Różne perypetie uświadomiły mi, że moja skóra nie musi być wcale tłusta, a mieszana – a teraz z kolei co rusz zauważałam objawy posiadania cery suchej. Uczucie ściągnięcia, notoryczne suche skórki na nosie, brodzie i policzkach – wszystko to pomimo regularnego stosowania peelingu i codziennie kremu nawilżającego, i to dwukrotnie w ciągu dnia. Żeby było śmieszniej, krem którego wtedy używałam był z tych niemieckich, ekologicznych i obiecywał gładką skórę bez żadnych powierzchniowych trików, zresztą miał też niezły skład. O ile uczucie ściągnięcia skóry i suche skórki dałoby się jeszcze jakoś opanować przy pomocy chociażby kremu i peelingu, o tyle była jeszcze jedna rzecz, która mnie niepokoiła – a mianowicie to, co od jakiegoś czasu robiło się z podkładem mineralnym po mniej-więcej godzinie od nałożenia. Wyglądałam, jakbym porządnie pacnęła twarzą w miskę z mąką – a wcześniej przecież tak nie było, nie używałam tego podkładu po raz pierwszy. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno wystarczająco nawilżam moją skórę? Zapytałam Was na Facebooku, jakie nawilżacze polecacie. Padały różne propozycje z których nie wszystkie niestety mogłam zaakceptować (choćby ze względu na parafinę), ale los chciał, że wygrałam wtedy pewien konkurs. Nagrodą w nim było ekstremalnie nawilżające serum z gruszką i rabarbarem Aquaextrem, wyprodukowane przez bydgoską firmę Apis.


Przyznam, że ucieszyłam się wręcz nieziemsko. Nie dość, że nie miałam nigdy żadnego kosmetyku tego producenta, to jeszcze produkt wydawał się być idealnym remedium na moje problemy! Wiązałam z nim bardzo duże nadzieje – a czy serum ich nie zawiodło, możecie przeczytać poniżej :)

Opakowanie serum mieści 100ml kosmetyku. Jest wykonane z twardszego, nieprzezroczystego plastiku i zaopatrzone w wygodną, niezacinającą się pompkę. Osobiście wystarczała mi jednak połowa pompki – jeśli przypadkowo docisnęłam pompkę do końca, dozowała mi zbyt dużą ilość serum z którą potem średnio miałam co zrobić. Szata graficzna jest dokładnie taka, jaką lubię – nieprzesadzona, ale też nie ascetyczna, a wszystkie potrzebne informacje są umieszczone na tylnej etykiecie dość czytelną czcionką. Serum należy zużyć do 8 miesięcy od jego otworzenia.

Skład:

Aqua – woda;
Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil – olejek z nasion słonecznika;
Glycerin – gliceryna;
Lethicin – naturalny emulgator, wspomaga transport substancji w głąb skóry;
Silk Amino Acids – proteiny jedwabiu utrzymują i przywracają sprężystość i elastyczność skóry, zatrzymują w niej wodę;
D-panthenol – prowitamina B5. Nawilża, przyspiesza gojenie ran i podrażnień;
Glucose – glukoza, działa nawilżająco;
Trilaureth-4-Phosphate – substancja powierzchniowo czynna, zmiękczająca;
Magnesium Pca – sól magnezowa, humektant;
Pyridoxine – witamina B6, chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV;
Citric Acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie antyoksydantów, zmiękcza, konserwuje;
Carnitine - naturalny składnik wszystkich komórek naszego organizmu, niezbędna przy prawidłowym metabolizmie lipidów;
Ceramide 6 - ceramidy - stanowią główny składnik spoiwa wypełniającego przestrzenie międzykomórkowe w warstwie rogowej naskórka;
Saccharomyces Cerevisiae Extract – drożdże, świetnie dotleniają skórę;
Glucose - glukoza, działa nawilżająco;
Hydrolized Silk – znów proteiny jedwabiu;
Coco-Caprylate/ Caprate – emolient;
Sodium Hyaluronate – kwas hialuronowy;
Pyrus Communis Fruit Extract – ekstrakt z gruszki;
Rheum Rhaponticum Root Extract – ekstrakt z rabarbaru;
Cetearyl Alcohol – natłuszczacz;
Ceteareth-20 - emulgator, nie wolno nanosić go na uszkodzoną/podrażnioną skórę;
Carbomer – reguluje lepkość kosmetyku, tworzy film na skórze;
Triethanolamine - chemiczny regulator pH, powoduje reakcje alergiczne;
Algae Extract – wyciąg z alg;
Argania Spinosa Oil/Argania Spinosa Kernel Oil – olejek arganowy;
Butyrospermum Parkii – masło shea;
Aloe Extract – wyciąg z aloesu;
Phenoxyethanol – półsyntetyczny środek konserwujący, coraz częściej używany w kosmetyce naturalnej;
Caprylyl Glycol – zmiękcza, wygładza, tworzy warstwę okluzyjną;
PEG-8 – glikol propylenowy, substancja nawilżająca. Zapobiega krystalizacji produktu;
Tocopherol – witamina E, działa kojąco i łagodząco na skórę i jej ewentualne stany zapalne, działa też jak konserwant;
Ascorbyl Palmitate – pochodna witaminy C, rozjaśnia, zmniejsza przebarwienia, działa przeciwrodnikowo, regeneruje witaminę E w skórze, do tego wit C jest niezbędna w syntezie kolagenu;
Ascorbic Acid – antyoksydant, spowalnia zewnętrzne starzenie się skóry, chroni przed promieniami UV;
Citric Acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie antyoksydantów, używany jako konserwant, substancja zmiękczająca, przeciwutleniacz;
CI 19140, CI 42090 - barwniki
Parfumkompozycja zapachowa


No co tu dużo mówić – cud, miód i orzeszki... Serum ma wyjątkowo bogaty skład i przyznała to sama Arsenic, kiedy poprosiłam ją o opinię w czasie jej akcji czytania składów :) Jest trochę substancji czerwonych i pomarańczowych, ale bez przesady – a i ja guru w analizowaniu składów nie jestem (jak widzicie jakieś błędy, to mnie poprawcie). Dziwi mnie też, że niektóre się powtarzają.
Zauważyłam też jedną ciekawą rzecz – wiele firm chwali się zawartością olejku arganowego umieszczeniem-możliwie-największych-informujących o tym napisów na opakowaniach swoich kosmetyków, a tu... cisza. Na froncie buteleczki z dumą prezentuje się gruszka i rabarbar, ale o olejku arganowym, maśle shea czy algach można dowiedzieć się jedynie po odwróceniu butelki i zajrzeniu do opisu/składu. W moim przypadku najpierw spojrzałam na skład :) Żadnych wielkich złotych liter...  To prawie jak odpakowywanie prezentu na święta – i to wszystko w cenie około 35zł :)

Rozpisałam się na temat buteleczki, składu, a teraz czas na opis doświadczeń empirycznych. Może dziwnie to zabrzmi, ale serum ma naprawdę przyjemny, świeży, kwaskowato-owocowy zapach i jaśniutko-zielony kolor, czego nie udało mi się uchwycić na zdjęciu. Konsystencja jest wodnista jak na serum przystało, przez co bardzo łatwo się rozprowadza. Nie wchłania się może natychmiastowo, ale też nie zdarzyło mi się spóźnić przez nie na pociąg ;) Myślę, że tak koło kilku sekund, choć bywały dni kiedy czułam, jak przy aplikacji na twarzy znika mi spod palców. Pewnie ten konkretny parametr zależy od skóry. Do tego serum nie jest negatywnie nastawione do makijażu i dobrze z nim współgra. Początkowo stosowałam je dwa razy dziennie, rano i wieczorem, ale później ograniczyłam stosowanie do jednego razu dziennie. 

Powiem krótko – nie rozstanę się z nim. Po prostu nie oddam i już! Mam co prawda w planach przetestowanie innego serum, ale muszę przyznać że tym produktem Apis zyskał w moich oczach wiele i na pewno do niego wrócę. Uczucie ściągnięcia pojawia się obecnie jedynie po myciu twarzy (podejrzewam za mocne myjadło), a suchym skórkom mogę co najwyżej pomachać chusteczką na pożegnanie. Moja skóra zyskała ładny, promienny wygląd, jest gładsza, miękka, nawet nieco lepiej napięta, a przede wszystkim – dużo lepiej nawilżona i to naprawdę czuć. Zniknął też problem z dziwnym zachowaniem podkładu mineralnego...
Zabawną rzeczą jest to, że mam na czole „początkującą” zmarszczkę mimiczną i odkąd rozpoczęłam stosowanie tego serum, widać ją trochę mniej. Ot, potęga porządnego nawilżenia!

Serum podbiło kocie serducho i w związku z tym Kotu nie pozostaje nic innego jak przyznać ocenę 6/6 i tytuł kociego ulubieńca :) Polecam każdemu, kto boryka się z problemem suchej/odwodnionej skóry!

Pozdrawiam :)

PS: Ochy i achy Kota spowodował nie fakt wygrania kosmetyku w konkursie, a jego rzeczywiste działanie.

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design