Od jakiegoś czasu obserwuję u siebie pewne zmiany w podejściu do makijażu. Nie zmienia się to, że moim ulubionym sposobem na makijaż oczu jest ciemne smoky eyes (i to się już chyba nie zmieni), nie zmieniają się drastycznie kolory, jakich do niego używam. Nadal lubię siebie bladą i raczej niechętnie używam różu do policzków, czasem podejmuję próby użycia bronzera, ale co tu dużo mówić... chyba jeszcze długo się nie nauczę.
Co więc się zmienia? Kolory pomadek, jakie ostatnio wybieram. Kiedyś były to blade, najczęściej beżowe nudziaki - najlepiej, jeśli stapiały się z kolorem skóry. Taka pomadka nie tworzyła konfliktu z ciemnymi cieniami na powiekach, ba - wręcz potęgowała efekt. Ostatnim dwóm pomadkom, jakie zakupiłam daleko jednak do bycia nudziakami...środa, 9 września 2015
Niby Miaoww...ale nie.
Powiedzmy sobie szczerze - jestem kociarą. Co gorsze, nie wiem czy to uleczalne. Wątpię.
Niby nie jestem już słodką nastolatką (choć nadal czuję się na może z 20 lat), al wciąż jeśli zobaczę gdzieś coś z kocim designem, momentalnie słyszę w głowie "bierz". A jeśli akurat wychodzę z egzaminu, którego przebieg nie był do końca taki jak bym sobie tego życzyła, to już w ogóle chowajcie się wszystkie kocie rzeczy. Niestety (stety?) tej dwójce nie udało się przede mną ukryć, kiedy weszłam do Rossmanna celem nabycia bazy pod cienie.
Zauważyłam w szafie, obejrzałam (bez otwierania - to ważne), pomyślałam - słodkie. W dodatku akurat w przecenie. Za eyeliner w pisaku zapłaciłam wtedy 13,49zł, a za mascarę - 10,99zł. Pomyślałam - okej, eyeliner w sumie i tak miałam kupić, tusz do rzęs niby mam, ale niech już będzie - i tak egzemplarze z końca półki (to też jest tu ważne) trafiły do koszyka, tuż obok wspomnianej wcześniej bazy.
Niby nie jestem już słodką nastolatką (choć nadal czuję się na może z 20 lat), al wciąż jeśli zobaczę gdzieś coś z kocim designem, momentalnie słyszę w głowie "bierz". A jeśli akurat wychodzę z egzaminu, którego przebieg nie był do końca taki jak bym sobie tego życzyła, to już w ogóle chowajcie się wszystkie kocie rzeczy. Niestety (stety?) tej dwójce nie udało się przede mną ukryć, kiedy weszłam do Rossmanna celem nabycia bazy pod cienie.
Zauważyłam w szafie, obejrzałam (bez otwierania - to ważne), pomyślałam - słodkie. W dodatku akurat w przecenie. Za eyeliner w pisaku zapłaciłam wtedy 13,49zł, a za mascarę - 10,99zł. Pomyślałam - okej, eyeliner w sumie i tak miałam kupić, tusz do rzęs niby mam, ale niech już będzie - i tak egzemplarze z końca półki (to też jest tu ważne) trafiły do koszyka, tuż obok wspomnianej wcześniej bazy.
Etykiety:
eyeliner,
kolorówka,
miss sporty,
tusz do rzęs
wtorek, 8 września 2015
Vipera BB Cream Silky Match Maker 04
Kremy BB firmy Vipera Cosmetics są mi znanymi kosmetykami. Miałam już trzy - Cover Me Up, Get A Drop (notka na jego temat w przygotowaniu) i Silky Match Maker, który widzicie na zdjęciu obok. Niestety, chwilę jeszcze muszę pomęczyć się ze zdjęciami średniej jakości, ale wszystko zmierza ku lepszemu.
Wracając do kremu BB - był on efektem spontanicznej wizyty na stoisku Vipery w gdańskim Madisonie. Początkowo miałam kupić tylko pomadkę, którą wypatrzyłam na fanpage'u firmy, ale powiedzmy sobie szczerze - ja tam zawsze idę "tylko po coś", a wychodzę z nadprogramowym kosmetykiem, wyrzutami sumienia i miotającym wściekłe spojrzenia w moją stronę portfelem. Już tak mam - jak już jestem na stoisku, to zawsze sobie pooglądam, popatrzę... no i tym razem postanowiłam poszukać jaśniejszego odcienia kremu BB Cover Me Up. Poszukiwania przerwała mi jednak ekspedientka (bardzo sympatyczna swoją drogą), która uznała że mam bladą cerę, a dla takiej idealny będzie Silky Match Maker. Sama miała go własnie na twarzy i cóż... wyglądał naprawdę dobrze.
Odkręciłam tester, popatrzyłam... Kolor faktycznie jasny, blady, nieco szarawy. Nałożyłam trochę pod oko - bajka. Uznałam, że bez niego nie wychodzę :) I tak oto skończyłam z kolejnym kremem BB i malinowo-czerwoną pomadką, którą opisywać będę na dniach.
Odkręciłam tester, popatrzyłam... Kolor faktycznie jasny, blady, nieco szarawy. Nałożyłam trochę pod oko - bajka. Uznałam, że bez niego nie wychodzę :) I tak oto skończyłam z kolejnym kremem BB i malinowo-czerwoną pomadką, którą opisywać będę na dniach.
sobota, 5 września 2015
Wieczór w tajemniczym ogrodzie - Nicole EDP nr 123
Koty lubią kocimiętkę, a koty-blogerzy - perfumy. ;) |
Etykiety:
nicole cosmetics,
perfumy
Subskrybuj:
Posty (Atom)