Sesja się skończyła (wreszcie), a ja oczywiście już dzień po ostatnim egzaminie kichałam, kaszlałam, i walczyłam z gorączką - zresztą, nadal walczę. To trzeba mieć szczęście... W zasadzie zawsze mogło być gorzej - mogłam przecież zachorować w środku sesji, a wtedy z nadrobieniem jej nie byłoby łatwo. Niemniej jednak tak jak obiecywałam - jestem z powrotem, a oprócz bloga ruszył też koci Instagram, który można znaleźć TUTAJ.
Muszę przyznać, że studia skutecznie wyciskają mnie z sił niczym cytrynę... ale jestem silna i się nie dam! Tylko czy Wy wybaczycie mi nieobecność...?
Pewnego styczniowego dnia, wracając z wykładów, zahaczyłam o stoisko firmowe Vipera Cosmetics w gdańskim Madisonie. Tego dnia zaliczyłam pierwszy przedmiot na 5, do tego jakiś czas wcześniej pokrywka od mojego hamstera (którego muszę Wam zaprezentować na dniach) poległa w nagłym starciu z uniwersytecką podłogą, więc okoliczności jak najbardziej sprzyjały. Ku mojemu zdziwieniu, Pani na stoisku pamiętała mnie ze spotkania :D Było mi bardzo miło:) Tego dnia kupiłam wkład do hamstera, pokrywkę, lakier i jeden z błyszczyków, o których za chwilę przeczytacie.
No właśnie, a co z czerwienią? Cóż. Początkowo niezbyt, ale potem chodziła za mną przez kilka dni i niemalże śniła mi się po nocach. Dosłownie. Skończyło się tak, że odwiedziłam stoisko ponownie, bo inaczej 205 Moderato wołałby mnie jeszcze przez trzy miesiące :)
Opakowanie jest dość proste - ot, taki całkiem długi walec o nieprzesadzonej szacie graficznej. Moim zdaniem nie mogło być lepszego. Jest praktyczne i przede wszystkim ŁADNE. Nie zdarzyło mi się, by którykolwiek otworzył mi się w kieszeni czy torebce (wyobrażacie sobie taką katastrofę? brrr...), ponadto nie zauważyłam, by ścierało się logo firmy czy numer błyszczyka. Taka prostota zdecydowanie do mnie trafia - nie lubię megaprzesadzonych opakowań, a jeśli już jakieś mi się spodoba, to raz na jakiś czas.
Pierwszym, co rzuca się w oczy (czy raczej nos) po odkręceniu opakowania jest zapach. Nie, zdecydowanie nie stoi on koło tego, przez który mam traumę ;) Jest on przyjemny, słodkawy, taki mały dodatkowy plusik do całokształtu.
Następną rzeczą jest aplikator, osadzony na długim patyczku i wyprofilowany w taki sposób, że można szybko umalować się nie posiadając lusterka - co dla mnie jest niezaprzeczalną zaletą, ponieważ sporą część dnia spędzam w zasadzie poza domem. Ponadto jest mięciutki! :)Należałoby wspomnieć, że są to błyszczyki bezperłowe - po prostu kolor, nic więcej. Krycie jest zdecydowanie dobre, kolory są nasycone, i w zasadzie żałuję tylko że gama kolorystyczna jest nieco mała - ale z tego co mi szepnął wróbelek Vipery na Facebooku, ma ona zostać rozszerzona :)
Inną cechą tych błyszczyków jest trwałość. Wiadomo - jeśli umalujemy usta, a potem rzucimy się na kanapki, niewiele z niego zostanie i w tej kwestii nie ma co dyskutować. Jednak póki nie jemy czy pijemy, błyszczyk utrzymuje się na ustach dość długo - z czasem nieco jedynie gęstniejąc na ustach.
Ciekawą sprawą jest fakt, że nawet jeśli błyszczyk zejdzie, kolor pozostaje. Otóż okazały się one wykazywać właściwości podobne do tintów i barwią usta na określony kolor. Dla przykładu - 204 Amicus barwi moje usta na różowo, a 205 Moderato daje piękną czerwień :) Dla mnie jest to plus, bo nawet jeśli błyszczyk nieco się zetrze, usta nadal wyglądają ładnie.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić to ich łatwe rozmazywanie się. Z drugiej strony - to błyszczyki... :) Można to obejść, po prostu obrysowując usta konturówką.
Czy poleciłabym? Jak najbardziej. Sam fakt, że wróciłam się po kilku dniach po CZERWONY błyszczyk jest już czymś niezwykłym, bowiem wcześniej nie odważyłabym się na czerwone usta w wersji codziennej... w sumie w jakiejkolwiek. Nie z moimi rysami twarzy, nie z moimi nawykami makijażowymi, już nie mówiąc o małej niechęci do błyszczyków. Tych jednak używam niemal codziennie z satysfakcją.
Cena również nie zabija - na stronie sklepu można kupić go już za 9,49zł :) Jeśli jednak mieszkacie w Trójmieście, polecam stoisko w Madisonie :)
Polecam z kociego serducha, bo to naprawdę dobry kosmetyk za tak niską cenę :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
PS: Tak, nie mam ładnych ust i nie potrafię ich ładnie malować. Nic nie poradzę - tak już jest. :)
Zdecydowanie wolę szminki, ale raz na jakiś czas można coś zmienić i skusić się na jakąś nowość :D Ta czerwień jest zabójcza!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, CapelliSani.
Oj tak, i nie żałuję takiego małego skoku w bok :D
UsuńA czerwień - prawda... jest cudowna :)
Ja też nie przepadam jakoś za błyszczykami, ale czasem jakiś zniosę :P Czerwień faktycznie ładnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńNie wszystkie są złe, ale no... różnie to bywa :D
UsuńJa też nie lubię błyszczyków, ale matowe z essence mnie przekonują :D
OdpowiedzUsuńTez mam problem z czerwonym błyszczykiem, ale kupię konturówkę i mam nadzieję, że będzie wyglądał dobrze ^^
Muszę rozejrzeć się za tym matem z Essence, który tak bardzo mi się u Ciebie podobał :) I też mam w planach zakup konturówki. :D
Usuńoooo pigment to widać mają niezły, muszę kiedyś zajechać i "popaczeć" :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warte "popaczenia", tylko ostrzegam - potem chodzą i nie dają spać, jeśli się któryś spodoba, a się go zostawi na stoisku :D
UsuńJa nie lubię takich błyszczyków :D
OdpowiedzUsuńKto co lubi, dla mnie bomba! :D
UsuńPięknie wyglądają na ustach:) Ja niestety nie mam stacjonarnie dostępu do kosmetyków tej firmy :(
OdpowiedzUsuńJa w sumie też bym nie miała, gdyby nie fakt, że studiuję w innym mieście :( Ale te dwa kolory mogę z czystym sumieniem polecić :)
Usuńja zostaje przy szminkach :)
OdpowiedzUsuńKlasyczne szminki są mniej kłopotliwe, to prawda :) Jednak tu nie żałuję, że odstąpiłam od swoich przyzwyczajeń :)
Usuńładne kolorki jednak nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńKażdy lubi co innego, chociaż... o tej czerwieni też myślałam, że "nie dla mnie" :D
Usuń