poniedziałek, 29 czerwca 2015

Kocim okiem #2 - Jak zniechęcić konsumenta do własnych produktów

"Reklama dźwignią handlu". Niby hasło znane od lat i niby wiadomo, że marketingowcy potrafią się posunąć do wielu sztuczek, byleby tylko odpowiednio zareklamować produkt. Trików jest wiele i być na co dzień może nie ze wszystkich zdajemy sobie sprawę, ale możnaby pomyśleć, że we wszystkim - również i w reklamie - są granice, których przekraczać się nie powinno.

Ludzie zajmujący się reklamą mają ciężkie zadanie. Muszą oni nie tylko przykuć naszą uwagę, byśmy zauważyli właśnie tą, a nie inną reklamę, ale do tego sprawić, by zapadła nam ona w pamięć i byśmy kojarzyli sobie produkt w sposób pozytywny, dlatego każdy balsam sprawi, że nasza skóra będzie jak jedwab, tusz do rzęs sprawi nam rzęsy do nieba, a odchudzający suplement diety zrobi z nas supermodelki. I tu powstaje problem - jak dotrzeć do ludzi? Jak zbudować u nich pozytywne skojarzenie z wybranym produktem?

Nie uważam się za osobę szczególnie "sztywną". Mam jakieśtam poczucie humoru, potrafię docenić dobry żart i uważam, że śmiać się można z niemalże wszystkiego (poza rzeczami mocno negatywnymi), ale szlag mnie trafia, kiedy tyczą się one tylko jednego. Tak - TEGO. Zakonnicą czy dewotką nie jestem i nie będę, ale wciąż humor bazujący jedynie na seksie i dwuznacznościach budzi mój niesmak i jest jedną z najprostszych dróg do zniechęcenia mnie do siebie. Taka pozostałość po czasach, kiedy miałam znajomych do przesady lubujących się w takich dowcipach i mimo że prywatnie całkiem ich lubiłam, czasem dłuższe przebywanie w ich towarzystwie kończyło się tak:


Dowcipy z podtekstami mogą być zabawne, jasne - póki nikogo nie obrażają i nie są przesadnie wulgarne. I jeden, może dwa. Nie osiemnaście.

sobota, 13 czerwca 2015

Dermokonsultacje Sylveco i co z nich wynikło

Dziś nieco nietypowo, bo nie będzie ani opisu kosmetyku, ani mojego narzekania na polskie koleje, ani nawet nie będę po raz kolejny podejmować wyzwań w stylu "do sierpnia zrzucę x kg, od dziś zaczynam ćwiczyć'. Dziś przeczytacie o tym, jak to się stało, że z dnia na dzień zmieniłam swoją pielęgnację twarzy.



Marka Sylveco zapewne nie jest Wam obca i nieraz obiła się o uszy (czy też oczy) - jej temat niejednokrotnie był poruszany w blogosferze i przeważnie koleżanki-blogerki wypowiadają się o niej w pozytywnym tonie, wiele z nich zachwyca się tymi kosmetykami ze względu na naturalny skład i działanie. Osobiście (mimo chęci) nie miałam z nimi styczności innej, niż właśnie opisy na blogach aż do dnia 7 maja.

czwartek, 4 czerwca 2015

Kocimiętka... - Vipera FocusOn nr 908

Rozbielone, pastelowe kolory są na moich paznokciach rzadkością. Nie dlatego, że ich nie lubię - po prostu jakoś tak wychodzi. Z reguły wolę sięgnąć po bardziej wyrazisty kolor. Do niedawna byłam chyba jedyną, która nie miała jeszcze miętowych paznokci - zmieniło się to za przyczyną firmy Vipera Cosmetics, która podarowała mi lakier w tym kolorze.

Nie wiem, jakim cudem umknęła mi seria lakierów FocusOn. To kolekcja 15 odcieni szybkoschnących lakierów z szerokim pędzelkiem, dzięki któremu jedną "porcją" lakieru mamy pomalować aż 3 paznokcie. Do tego lakier ten ma być trwały i wyjątkowo lśniący.
Poniżej widzicie dostępne odcienie na wzorniku. Fioletowy i bordowy - coś pięknego! <3 Miętowy jednak nie ustępuje im w niczym i to właśnie nim zajmiemy się dzisiaj.



Prostokątna buteleczka z przejrzystą szatą graficzną i z napisami, które praktycznie się nie ścierają - to lubię. No, nie ścierają się za wyjątkiem naklejanych na nie etykietek, ale to można przeżyć :) Pędzelek, choć wbrew pozorom nie bije rekordów wielkości, rzeczywiście jest szerszy niż w standardowym lakierze i łatwo się nim operuje.
Rzeczywiście, jedną porcją lakieru można pokryć trzy paznokcie, a nawet cztery - ale te warstwy są bardzo, bardzo przejrzyste. Nie ma co marzyć o dobrze wyglądających paznokciach bez nałożenia minimalnie dwóch warstw - w niektórych przypadkach optymalną ilością mogą okazać się trzy warstwy. Jedna wygląda strasznie - taka transparentna, dziwna zieleń. Początkowo byłam rozczarowana i wydawało mi się to znaczącą niedogodnością, ale... mimo wszystko lubię ten lakier.

A dlaczego? Bo to jeden z najtrwalszych lakierów, jakie posiadam. Na paznokciach wygląda rzeczywiście świetnie - połysk jest moim zdaniem porównywalny z lakierem żelowym. Schnie szybciutko, co też nieco łagodzi początkową słabą pigmentację, która z kolei po drugiej warstwie przestaje istnieć. Wytrzymał on na moich paznokciach 5 dni, tak samo jak poprzedni lakier innego producenta, który opisywałam - chociaż w przypadku lakieru FocusOn nie poprawiałam tak często końcówek. Taka trwałość rekompensuje mi konieczność nakładania dwóch grubszych, a nawet i trzech warstw.
Warto też odnotować, że - według producenta - lakier nie zawiera szkodliwych substancji takich jak toluen, kamfora, formaldehyd czy ftalan dwubutylu. I to kolejna rzecz, która mi się podoba - nie lubię się zastanawiać, czy upiększaniem się aby nie dowalam zbytnio własnemu zdrowiu.

No, tyle gadania - a jak lakier wygląda na moich paznokciach? :)
(i w tym miejscu przepraszam za paskudne paznokcie - nie wychodzi mi ostatnio dbanie o nie...)


Być może sprawię tej miętce siostrzyczkę lub braciszka. Cena tego lakier to 11,49zł i jest dostępny zarówno w sklepie internetowym, jak i na stoiskach firmowych w całej Polsce.

Jak Wam się podoba? :)

Pozdrawiam!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Krem BB Vipera Cover Me Up! - 02 Neutral

Po średnio udanym własnołapnie stworzonym kremie BB (którego tworzenie wspominam miło) chciałabym pokazać Wam kryjący niedoskonałości krem BB Cover Me Up! firmy Vipera Cosmetics. Pierwszą styczność z nim miałam na spotkaniu blogerek w Gdyni - został użyty przez jedną z Pań w trakcie robienia mi makijażu. To był pierwszy raz, kiedy miałam styczność z takim produktem - wcześniej używałam jedynie podkładów. Wiedziałam jednak że jest to lżejszy produkt, do tego usłyszałam, że mam całkiem ładną cerę i nie muszę na co dzień mieć AŻ takiego krycia, więc dało mi to do myślenia.
Z tą "całkiem ładną cerą" nie do końca się zgodzę. Często mam jakieś zaczerwienienia, drobne krostki, czasem nawet wyglądam jak dorodny czerwony muchomor, ale wizja mniejszego obciążania cery w końcu wygrała i zainteresowałam się tematem.


 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design