Pianko-żel Teebaum białoruskiej firmy Belkosmex trafił do mnie w rosyjskim pudełko PinkJoy. Ucieszyłam się z niego, bo akurat nie miałam żadnego takiego produktu - miałam za to taaakie problemy z cerą... Przystąpiłam do testowania praktycznie zaraz po otrzymaniu paczki. :)
Żel jest na stałe zameldowany w białej, estetycznej tubce zakręcanej szeroką, dużą zakrętką, na której można spokojnie tubkę postawić. Tubka nie jest przezroczysta, więc ilość pozostałego żelu musimy oceniać na wyczucie. Wszystko oprócz składu opisane jest cyrylicą (nie do pomyślenia przy białoruskim kosmetyku, prawda? ;D) i jedyny polski akcent stanowią karteczki naklejone na opakowanie przez panie z PinkJoy - szkoda tylko, że karteczki nie lubią się z wodą, co widać na załączonym poniżej obrazku.
Oto, co można przeczytać o produkcie na karteczce dołączonej do PinkJoy'a:
"Specjalnie zaprojektowana formuła określana przez producenta mianem pianko-żelu do mycia twarzy. Delikatnie i skutecznie oczyszcza twarz, usuwa nadmiar sebum, a dzięki zawartości olejku z drzewka herbacianego przywraca równowagę nawet wrażliwej i problematycznej skórze. Dodatkowo wyciąg z nagietka zapobiega występowaniu podrażnień oraz stanów zapalnych skóry."
Pianko-żel przeznaczony jest do cery trądzikowej, problematycznej. Nie znalazłam danych na temat ceny, ma być dostępny w sklepie PinkJoy.
Skład:
Aqua (woda), Sodium Laureth Sulfate (silny środek myjący), Glycerin(nawilża, łagodzi), Hydroxypropyl Guar (antystatyk, zagęstnik, stabilizator emulsji), Coco-Glucoside (emulgator, substancja myjąca pochodzenia naturalnego), Sodium Cocoamphoacetate (łagodny środek myjący pochodzenia naturalnego), Glyceryl Oleate (emulgator, nawilża i utrzymuje wilgoć), Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil (olej z liści drzewa herbacianego, działa antybakteryjnie), Calendula Officinalis Flower Extract (ekstrakt z nagietka, działa bakteriobójczo, przeciwzapalnie i wspomaga gojenie ran), PEG-40 Hydrogenated Castor Oil (chemicznie zmieniony olej rycynowy, bez korzyści dla skóry), Trideceth-8 (substancja myjąca), Propylene Glycol (humektant, ułatwia transport substancji w głąb skóry), Parfum (kompozycja zapachowa), Sodium Hydroxymethylglycinate (konserwant), Citric Acid (zmiękczacz, konserwant, przeciwutleniacz), Disodium EDTA (stabilizator pochodzenia chemicznego, często zanieczyszczony konserwant), CI 42090 (barwnik), CI 19140 (barwnik), Limonene (składnik kompozycji zapachowej)
Z opisu wynika, że żel może być używany nawet przez osoby o wrażliwej skórze, ale ten SLS na samiuśkim początku składu średnio mnie do tego przekonuje. Co do dwóch składników (Hydroxypropyl Guar i Sodium Hydroxymethylglycinate) nie mam pewności, ale dobrą rzeczą jest że żel faktycznie zawiera olejek z liści drzewa herbacianego i ekstrakt z nagietka. Skład może nie zachwyca do końca, ale moim zdaniem mogło być gorzej.
Jak mi się go używa?
Muszę przyznać, że bardzo dobrze. Jest w miarę wydajny, o dziwo nie podrażnia mi skóry (mimo że mam cerę mieszaną w stronę suchej), do tego zauważyłam że niespodziewajki szybciej się goją gdy go stosuję. Nie przesusza zbytnio, choć pojawiało się u mnie uczucie lekkiego ściągnięcia - krem i po sprawie. Kiedy pierwszy raz zajrzałam do składu spodziewałam się, że nie polubię się z tym kosmetykiem - ze zdziwieniem przyznaję, że stało się inaczej. Niemniej uważam że nazwę "pianko-żel" producent wziął sobie z kosmosu, ponieważ kosmetyk ma formę zwykłego żelu, widocznego zresztą poniżej. Przy myciu twarzy jedynie leciutko się pieni i moim zdaniem to za mało, by nazwać produkt pianko-żelem.
Żel jest transparentny o lekkim żółto-zielonym zabarwieniu, całkiem przyjemnym dla oka jak już się je dostrzeże. Niestety, zapach może odrzucać. Osobiście bardzo mi się podoba, ale jest mocny i ciężki do określenia, więc nie każdemu przypadnie do gustu. Mi kojarzy się z roślinami i ziemią po deszczu, ale kto go tam wie...
Podsumowując, powrót do tego kosmetyku w przyszłości uważam za całkiem możliwy, jeśli nie znajdę niczego lepszego - a wciąż jestem w fazie poszukiwań :)
Oceniam na 4/5 :)
Pozdrawiam!
Oceniam na 4/5 :)
Pozdrawiam!
Właśnie miałam się dopytywać o co chodzi z tą pianko-żelową konsystencją, ale widzę, że piszesz tu, że to jakiś pic na wodę. Rzeczywiście, pianki to nie przypomina, za to żel na pewno :D
OdpowiedzUsuńNiby pieni się leciutko w trakcie używania, ale bez przesady :D Po otrzymaniu PinkJoy'a i przeczytaniu kartki byłam ogromnie ciekawa jak ktoś połączył żel i piankę w jedno, ale jak widać - to tylko z nazwy :)
UsuńJa już też się przekonałam, że nie ma co do końca patrzeć na skład. Sprawdzam tylko czy nie ma coco betainy, bo jestem uczulona. Mi z kosmetyków do mycia twarzy chyba najbardziej podpasował rumiankowy żel Sylveco :)
OdpowiedzUsuńZ cocamidopropyl betaine też raczej się nie lubię, zwłaszcza na skórze głowy. A Sylveco pewnie pójdzie u mnie na następny ogień po wykończeniu tego żelu, ciekawi mnie strasznie ale nie znalazłam jeszcze u siebie stacjonarnie :( Przez chwilę myślałam nad tymiankowym, ale Twój pieczony ziemniaczek mnie zniechęcił :D
UsuńTymiankowy nie był zły, ale jeśli mam wybierać to wolę ten rumiankowy. Zamówiłam sobie też piankę myjącą z Baikal, bo już niedługo będzie słoneczko, zacznę się opalać i jakoś nie wyobrażam sobie przypiec trochę twarz i myć ją żelem z kwasem salicylowym :P. Tą z Baikalu recenzowała Kasiorra i jest super delikatna. Ja kupowałam w iwos.pl już drugi raz, bo mają fajne ceny i można zamawiać do paczkomatu :D
Usuńszkoda, że taki zapach i wiem, że nie przypadłby mi do gustu :(
OdpowiedzUsuńNo niestety, zapach nie należy do najprzyjemniejszych. Moja mama twierdzi wręcz, że ten żel śmierdzi i sama też tak pomyślałam kiedy otworzyłam tubkę po raz pierwszy. Mimo wszystko po krótkiej chwili zniechęcenia (spodziewałam się czegoś innego) zapach mi się spodobał,
UsuńNie znam zupełnie tego produktu, ale wydaje się całkiem przyjemny ;)
OdpowiedzUsuńW Polsce nie znajdzie się go na półkach, jest białoruski :) Ciekawe, jak długo będzie dostępny w sklepie PinkJoy, bo jeśli zamarzy mi się powrót mogę mieć problem z jego dostaniem i trzeba będzie poszukać alternatywy, a spisuje się całkiem nieźle...
Usuńu mnie poszedł jak woda : p i nie wrócę do niego, bo aleppo ponad życie pokochałam!
OdpowiedzUsuńO, w takim razie muszę się doinformować! :D
UsuńMiałam go i bardzo lubiłam! Szkoda, że się skoczył :/
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że też będę za nim tęsknić :/
Usuń...ale pianko-żel brzmi o wiele bardziej ciekawie niż zwyczajny żel, więc takie nazewnictwo z pewnością miało na celu zwrócenie uwagi wybrednej kosmetycznej klienteli :) Fajnie, że się sprawdza - rozczarowanie produktem często potrafi popsuć humor, a brak uśmiechu wiosną to nic dobrego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tu się zgodzę - faktycznie pianko-żel brzmi ciekawiej :D W zasadzie ostatnio często bywałam rozczarowana, więc to miłe zaskoczenie :)
UsuńPozdrawiam ciepło!
Taaak, jak ja to lubię...żel dla wrażliwej skóry twarzy a SLS/SLES na początku:D nie miałam i raczej się nie skuszę:]
OdpowiedzUsuńAż się roześmiałam, jak zobaczyłam tam ten SLS :D No cóż, ładują to wszędzie gdzie się da, to czemu i nie do żelu dla wrażliwej cery :)
UsuńNie uzywalam jeszcze tych rosyjskich kosmetyków. Trzeba spróbować:)
OdpowiedzUsuńObserwuje i zapraszam:)
Kusi mnie bardzo, by zakupić PinJoya następnego :)
OdpowiedzUsuńMnie również :) A jeśli będzie skandynawski, to nawet nie będę się zastanawiać :D
Usuń