czwartek, 2 października 2014

Peeling cukrowy Green Pharmacy – Róża piżmowa i Zielona Herbata

Witajcie! :)

Wiecie, mam dziwnego pecha do placówek edukacyjnych. Gdzie nie pójdę, tam jakieś problemy. Uniwersytet nie wydrukował dla nas legitymacji, a plan dostaliśmy dopiero dziś i wychodzi na to, że będę wracać do domu w średnio ciekawych godzinach. Dodatkowo wzięłam sobie lektorat z języka szwedzkiego (mimo, że sugerowany poziom znajomości języka to A2/B1, a ja mam A1). Czemu ze szwedzkiego? Bo angielski mam od 6 roku życia, maturę podstawową bez przygotowania napisałam jakimś cudem na 100% i zwyczajnie mi ten język zbrzydł... a szwedzkiego zawsze chciałam się nauczyć. Tak więc wzięłam sobie na głowę cztery języki – chorwacki, łacinę, angielski i szwedzki. Mówię Wam, będzie wesoło.

Peeling cukrowy o zapachu róży i zielonej herbaty Green Pharmacy wchodził w skład zestawu, jaki zakupiłam w ramach akcji charytatywnej na blogu brokatwspreju.blogspot.com, a przekazany został przez firmę Elfa Pharm Polska. Pokazywałam Wam już na blogu żel pod prysznic z tego samego zestawu – był w nim też krem do twarzy, ale ze względu na zawartość parafiny nie mogłam go używać i oddałam w dobre ręce. Pewnie pamiętacie też, że mam sporą słabość do kosmetyków o różanym zapachu...

Opakowanie peelingu, tak jak i butelka żelu pod prysznic z tej samej serii sprawia nieco „babcine” wrażenie – ale w tym pozytywnym sensie. Ciemny, plastikowy słoiczek z jasną nakrętką i wszechobecnymi różami. Podoba mi się szata graficzna etykiety – ładna, przejrzysta i budząca skojarzenie z Matką Naturą. Peeling jest zabezpieczony sreberkiem, dzięki czemu mamy pewność, że nikt nam do peelingu rączek nie pchał (tak, wszyscy kochamy drogeryjnych macaczy...). Sam peeling ma uroczy, różowy kolorek, jest dość zbity i pod wpływem ciepła rąk robi się nieco rzadszy :) A zapach... sami pewnie pamiętacie, jak bardzo rozpływałam się nad zapachem żelu pod prysznic. Tu jest identycznie :)

Skład:
Sucrose (sacharoza, emolient tłusty, może zapychać, tworzy warstwę okluzyjną, zmiękcza i wygładza skórę i włosy – tu jako kryształki ścierne);
Paraffinum Liquidum (parafina);
Petrolatum (parafina);
Ceteareth-20 (emulgator, nie wolno nanosić go na uszkodzoną/podrażnioną skórę);
Silica (krzemionka, powszechnie stosowany jako składnik pudrów kosmetycznych, nadaje skórze gładkość);
Parfum (kompozycja zapachowa);
Tocopheryl Acetate (antyoksydant, syntetyczna witamina E);
Rosa Moschata Seed Oil (olejek z nasion róży piżmowej);
Camellia Sinensis Leaf Extract (wyciąg z zielonej herbaty);
Linalool (składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
Hexyl Cinnamal (syntetyczna gliceryna, tu jako składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
Geraniol (składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
Citronellols (składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
Limonene (składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
CI 14720 (barwnik).

Faktycznie peeling jest cukrowy ;) Szkoda tylko, że w tym peelingu parafina występuje aż pod dwiema postaciami. Mi osobiście parafina na ciele (poza szyją i twarzą) nie szkodzi, ale wiem że wielu z Was potrafi dopiec. Dodatkowo w składzie jest trochę potencjalnych alergenów – mi krzywdy nie zrobiły, ale szczególni wrażliwcy powinni uważać. Smutne, że olejek z róży piżmowej i wyciąg z zielonej herbaty są dopiero po kompozycji zapachowej (a więc pewnie w niedużej ilości). Podsumowując – nie jest tragicznie, ale jakoś super też niekoniecznie.

Jak go wspominam?

Całkiem pozytywnie. Opakowanie peelingu przy umiarkowanym korzystaniu z niego wystarczyło mi na jakiś miesiąc-półtora, przy czym używałam go nieco inaczej, niż zaleca producent. Otóż często nakładałam go na suchą albo naprawdę ledwie zwilżoną skórę zamiast na mokrą/wilgotną. Głównym składnikiem peelingu jest cukier, a on przecież rozpuszcza się w wodzie... Podczas pierwszych spotkań z nim zdarzało się, że peeling uciekał mi z ręki już w formie płynnej, więc musiałam wymyślić inny sposób. Musiałam też wycierać ręce z wody przed każdym nabraniem peelingu, inaczej na jego powierzchni pojawiała się biała woda lub robił się płynny - co zresztą nieco widać na zdjęciu.
Oceniam go jako średni zdzieraczek, raczej delikatny. Nie odnotowałam żadnych podrażnień w trakcie stosowania. W kontakcie z wodą rozpuszcza się i tworzy taką mleczną powłoczkę – woda w wannie również nabiera mlecznego zabarwienia, więc możemy się przez chwilę poczuć jak Kleopatra ;) No i... ten zapach!
Po zastosowaniu skóra jest gładka i miękka, a zapach peelingu w dość subtelnym stopniu pozostaje na skórze. Generalnie nie oczekuję nawilżenia od peelingów, ale nie lubię też, kiedy moja skóra jest przesuszona po użyciu takiego produktu – na szczęście w tym przypadku nie miało to miejsca. :)
Ogółem jestem z niego zadowolona. Smutno było mi go denkować i niewykluczone, że jeszcze do niego wrócę :)

Peeling dostaje ode mnie 4+/6, w sumie to nawet 5. Przyznam że przypadł mi do gustu bo dobrze spełnia swoją rolę jednocześnie mnie nie podrażniając, a zapach bije wszystko, ale jednak w składzie jest sporo substancji które mogą być potencjalnymi alergenami. No i parafina w aż dwóch postaciach. Dla osoby bez problemu alergii i potrzeby używania mocnego zdzieraka peeling może okazać się jednak strzałem w dziesiątkę - o ile nie przeszkadza tej osobie parafina stosowana na ciało. Niektórym może jednak przeszkadzać jego wydajność, która z racji podstawy składu - przy stosowaniu na mokrą skórę - może okazać się, no... średnia.

Używałyście? A może możecie polecić peeling, którym mogę wypełnić lukę powstałą po zdenkowaniu powyższego? :)

Pozdrawiam kocio!

22 komentarze:

  1. W sumie ten peeling był nawet przyjemny ale ta parafinowa powłoka, która pozostawała na ciele, średnio mi odpowiadała ;) Ale zapach i ścieranie w sumie niczego sobie. Szkoda tylko, że skład jest taki średni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, to bywało trochę niefajne, ale cała reszta mi to rekompensowała :)
      Skład megatragiczny nie jest, po prostu osoby z alergiami mogą być niemiło zaskoczone, tak jak osoby nie przepadające za parafiną.

      Usuń
  2. Parafina mnie przeraża, już wszędzie jest. Zapach musi być ładny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest przepiękny :)
      Co do parafiny - no niestety... Ostatnio znalazłam ją nawet w "ultralekkim, niezapychającym porów" pudrze do twarzy.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Mi akurat parafina wielkiej krzywdy na ciele nie robi, ale jednak wolę jak jej nie ma, niż jak jest. :)

      Usuń
  4. myślałam, że petrolatum to coś dobrego nawilżającego. innego niż parafina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. :(
      Pisałam o parafinie kilka słów tutaj: http://rubinowy-kot.blogspot.com/2014/02/kota-zmagania-z-parafina.html

      Usuń
  5. Wygląda super,tylko znów ta cholerna parafina haha :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Widziałam ten peeling w Rossku i chciałam kupić, ale nie wiem czego - powstrzymałam się :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam go w zapasie i mam nadzieję, że u mnie spisze się równie dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze nigdy nie miałam peelingu z tej firmy :) Po wykończeniu zapasów chętnie to zmienię ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogółem wygląda fajnie właściwości widzę tez, tylko, że Lea to taki dziwny człowiek: nie lubi zapachu kwiatów i peelingów cukrowych, nie wiem o co mojej skórze z nimi chodzi. Ale super, że dodałaś szczegółowy opis składu, ze mnie chemik to żaden, a tak czegoś się człowiek dowie co pchają do tych kosmetyków :) Miałam z Green Pharmacy kiedyś psikadełko do włosów i muszę przyznać, że mam miłe wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię ten peeling. Ma cudowny zapach, dla mnie to aromaterapia i relaks pod prysznicem :) Lubię peelingi cukrowe, więc do dodatkowy plus. Tylko ta parafina... w kosmetykach do ciała nie przeszkadza mi jakoś szczególnie, jest to trudno. Sam peeling bardzo fajny i dobrze spełnia swoje zadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja z całego serducha polecam Ci zrobienie własnego peelingu cukrowego :) Robi się go szybko a skład masz wymarzony :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo lubię peelingi cukrowe, więc pewnie się na niego skuszę, jak wyczerpię zapasy.

    OdpowiedzUsuń
  13. siostra ma masło z tej serii zapach ładny:))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja jakoś nie przepadam za kosmetykami GP, ale może kiedyś wypróbuję ten peeling :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem ciekawa jak by wypadł w moich testach, gdyż peelingów parafinowych nie lubię, ale testuję je namiętnie ;)
    Już teraz życzę powodzenia! i trzymam kciuki za sesję ;)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design