Witajcie! :)
Wiecie, mam dziwnego pecha do placówek
edukacyjnych. Gdzie nie pójdę, tam jakieś problemy. Uniwersytet
nie wydrukował dla nas legitymacji, a plan dostaliśmy dopiero dziś
i wychodzi na to, że będę wracać do domu w średnio ciekawych
godzinach. Dodatkowo wzięłam sobie lektorat z języka szwedzkiego
(mimo, że sugerowany poziom znajomości języka to A2/B1, a ja mam
A1). Czemu ze szwedzkiego? Bo angielski mam od 6 roku życia, maturę
podstawową bez przygotowania napisałam jakimś cudem na 100% i
zwyczajnie mi ten język zbrzydł... a szwedzkiego zawsze chciałam
się nauczyć. Tak więc wzięłam sobie na głowę cztery języki –
chorwacki, łacinę, angielski i szwedzki. Mówię Wam, będzie
wesoło.
Peeling cukrowy o zapachu róży i
zielonej herbaty Green Pharmacy wchodził w skład zestawu, jaki
zakupiłam w ramach akcji charytatywnej na blogu
brokatwspreju.blogspot.com, a przekazany został przez firmę Elfa
Pharm Polska. Pokazywałam Wam już na blogu żel pod prysznic z tego
samego zestawu – był w nim też krem do twarzy, ale ze względu na
zawartość parafiny nie mogłam go używać i oddałam w dobre ręce.
Pewnie pamiętacie też, że mam sporą słabość do kosmetyków o
różanym zapachu...
Opakowanie peelingu, tak jak i butelka żelu pod prysznic z tej samej serii sprawia nieco „babcine” wrażenie – ale w tym pozytywnym sensie. Ciemny, plastikowy słoiczek z jasną nakrętką i wszechobecnymi różami. Podoba mi się szata graficzna etykiety – ładna, przejrzysta i budząca skojarzenie z Matką Naturą. Peeling jest zabezpieczony sreberkiem, dzięki czemu mamy pewność, że nikt nam do peelingu rączek nie pchał (tak, wszyscy kochamy drogeryjnych macaczy...). Sam peeling ma uroczy, różowy kolorek, jest dość zbity i pod wpływem ciepła rąk robi się nieco rzadszy :) A zapach... sami pewnie pamiętacie, jak bardzo rozpływałam się nad zapachem żelu pod prysznic. Tu jest identycznie :)
Opakowanie peelingu, tak jak i butelka żelu pod prysznic z tej samej serii sprawia nieco „babcine” wrażenie – ale w tym pozytywnym sensie. Ciemny, plastikowy słoiczek z jasną nakrętką i wszechobecnymi różami. Podoba mi się szata graficzna etykiety – ładna, przejrzysta i budząca skojarzenie z Matką Naturą. Peeling jest zabezpieczony sreberkiem, dzięki czemu mamy pewność, że nikt nam do peelingu rączek nie pchał (tak, wszyscy kochamy drogeryjnych macaczy...). Sam peeling ma uroczy, różowy kolorek, jest dość zbity i pod wpływem ciepła rąk robi się nieco rzadszy :) A zapach... sami pewnie pamiętacie, jak bardzo rozpływałam się nad zapachem żelu pod prysznic. Tu jest identycznie :)
Skład:
Sucrose
(sacharoza, emolient tłusty, może zapychać, tworzy warstwę
okluzyjną, zmiękcza i wygładza skórę i włosy – tu jako
kryształki ścierne);
Paraffinum Liquidum (parafina);
Paraffinum Liquidum (parafina);
Petrolatum
(parafina);
Ceteareth-20
(emulgator, nie wolno nanosić go na uszkodzoną/podrażnioną
skórę);
Silica
(krzemionka, powszechnie stosowany jako składnik pudrów
kosmetycznych, nadaje skórze gładkość);
Tocopheryl
Acetate (antyoksydant, syntetyczna witamina E);
Rosa Moschata
Seed Oil (olejek z nasion róży piżmowej);
Camellia
Sinensis Leaf Extract (wyciąg z zielonej herbaty);
Linalool
(składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
Hexyl Cinnamal (syntetyczna gliceryna, tu jako składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
Hexyl Cinnamal (syntetyczna gliceryna, tu jako składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
Geraniol
(składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
Citronellols
(składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
Limonene
(składnik kompozycji zapachowej, może uczulać);
CI 14720
(barwnik).
Faktycznie peeling jest cukrowy ;)
Szkoda tylko, że w tym peelingu parafina występuje aż pod dwiema
postaciami. Mi osobiście parafina na ciele (poza szyją i twarzą)
nie szkodzi, ale wiem że wielu z Was potrafi dopiec. Dodatkowo w
składzie jest trochę potencjalnych alergenów – mi krzywdy nie
zrobiły, ale szczególni wrażliwcy powinni uważać. Smutne, że
olejek z róży piżmowej i wyciąg z zielonej herbaty są dopiero po
kompozycji zapachowej (a więc pewnie w niedużej ilości).
Podsumowując – nie jest tragicznie, ale jakoś super też
niekoniecznie.
Jak go wspominam?
Całkiem pozytywnie. Opakowanie
peelingu przy umiarkowanym korzystaniu z niego wystarczyło mi na
jakiś miesiąc-półtora, przy czym używałam go nieco inaczej, niż
zaleca producent. Otóż często nakładałam go na suchą albo naprawdę ledwie zwilżoną skórę
zamiast na mokrą/wilgotną. Głównym składnikiem peelingu jest
cukier, a on przecież rozpuszcza się w wodzie... Podczas pierwszych
spotkań z nim zdarzało się, że peeling uciekał mi z ręki już w
formie płynnej, więc musiałam wymyślić inny sposób. Musiałam też wycierać ręce z wody przed każdym nabraniem peelingu, inaczej na jego powierzchni pojawiała się biała woda lub robił się płynny - co zresztą nieco widać na zdjęciu.
Oceniam go jako średni zdzieraczek, raczej delikatny. Nie odnotowałam żadnych podrażnień w trakcie stosowania. W kontakcie z wodą rozpuszcza się i tworzy taką mleczną powłoczkę – woda w wannie również nabiera mlecznego zabarwienia, więc możemy się przez chwilę poczuć jak Kleopatra ;) No i... ten zapach!
Po zastosowaniu skóra jest gładka i miękka, a zapach peelingu w dość subtelnym stopniu pozostaje na skórze. Generalnie nie oczekuję nawilżenia od peelingów, ale nie lubię też, kiedy moja skóra jest przesuszona po użyciu takiego produktu – na szczęście w tym przypadku nie miało to miejsca. :)
Ogółem jestem z niego zadowolona. Smutno było mi go denkować i niewykluczone, że jeszcze do niego wrócę :)
Peeling dostaje ode mnie 4+/6, w sumie to nawet 5. Przyznam że przypadł mi do gustu bo dobrze spełnia swoją rolę jednocześnie mnie nie podrażniając, a zapach bije wszystko, ale jednak w składzie jest sporo substancji które mogą być potencjalnymi alergenami. No i parafina w aż dwóch postaciach. Dla osoby bez problemu alergii i potrzeby używania mocnego zdzieraka peeling może okazać się jednak strzałem w dziesiątkę - o ile nie przeszkadza tej osobie parafina stosowana na ciało. Niektórym może jednak przeszkadzać jego wydajność, która z racji podstawy składu - przy stosowaniu na mokrą skórę - może okazać się, no... średnia.
Używałyście? A może możecie polecić peeling, którym mogę wypełnić lukę powstałą po zdenkowaniu powyższego? :)
Pozdrawiam kocio!
Oceniam go jako średni zdzieraczek, raczej delikatny. Nie odnotowałam żadnych podrażnień w trakcie stosowania. W kontakcie z wodą rozpuszcza się i tworzy taką mleczną powłoczkę – woda w wannie również nabiera mlecznego zabarwienia, więc możemy się przez chwilę poczuć jak Kleopatra ;) No i... ten zapach!
Po zastosowaniu skóra jest gładka i miękka, a zapach peelingu w dość subtelnym stopniu pozostaje na skórze. Generalnie nie oczekuję nawilżenia od peelingów, ale nie lubię też, kiedy moja skóra jest przesuszona po użyciu takiego produktu – na szczęście w tym przypadku nie miało to miejsca. :)
Ogółem jestem z niego zadowolona. Smutno było mi go denkować i niewykluczone, że jeszcze do niego wrócę :)
Peeling dostaje ode mnie 4+/6, w sumie to nawet 5. Przyznam że przypadł mi do gustu bo dobrze spełnia swoją rolę jednocześnie mnie nie podrażniając, a zapach bije wszystko, ale jednak w składzie jest sporo substancji które mogą być potencjalnymi alergenami. No i parafina w aż dwóch postaciach. Dla osoby bez problemu alergii i potrzeby używania mocnego zdzieraka peeling może okazać się jednak strzałem w dziesiątkę - o ile nie przeszkadza tej osobie parafina stosowana na ciało. Niektórym może jednak przeszkadzać jego wydajność, która z racji podstawy składu - przy stosowaniu na mokrą skórę - może okazać się, no... średnia.
Używałyście? A może możecie polecić peeling, którym mogę wypełnić lukę powstałą po zdenkowaniu powyższego? :)
Pozdrawiam kocio!
W sumie ten peeling był nawet przyjemny ale ta parafinowa powłoka, która pozostawała na ciele, średnio mi odpowiadała ;) Ale zapach i ścieranie w sumie niczego sobie. Szkoda tylko, że skład jest taki średni :)
OdpowiedzUsuńNo fakt, to bywało trochę niefajne, ale cała reszta mi to rekompensowała :)
UsuńSkład megatragiczny nie jest, po prostu osoby z alergiami mogą być niemiło zaskoczone, tak jak osoby nie przepadające za parafiną.
Parafina mnie przeraża, już wszędzie jest. Zapach musi być ładny ;)
OdpowiedzUsuńJest przepiękny :)
UsuńCo do parafiny - no niestety... Ostatnio znalazłam ją nawet w "ultralekkim, niezapychającym porów" pudrze do twarzy.
Szkoda, że z parafiną.. ;)
OdpowiedzUsuńMi akurat parafina wielkiej krzywdy na ciele nie robi, ale jednak wolę jak jej nie ma, niż jak jest. :)
Usuńmyślałam, że petrolatum to coś dobrego nawilżającego. innego niż parafina.
OdpowiedzUsuńNiestety. :(
UsuńPisałam o parafinie kilka słów tutaj: http://rubinowy-kot.blogspot.com/2014/02/kota-zmagania-z-parafina.html
Wygląda super,tylko znów ta cholerna parafina haha :D
OdpowiedzUsuńOna jest już wszędzie :D
Usuńznam te peelingi i lubię ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam ten peeling w Rossku i chciałam kupić, ale nie wiem czego - powstrzymałam się :/
OdpowiedzUsuńMam go w zapasie i mam nadzieję, że u mnie spisze się równie dobrze :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie miałam peelingu z tej firmy :) Po wykończeniu zapasów chętnie to zmienię ;)
OdpowiedzUsuńOgółem wygląda fajnie właściwości widzę tez, tylko, że Lea to taki dziwny człowiek: nie lubi zapachu kwiatów i peelingów cukrowych, nie wiem o co mojej skórze z nimi chodzi. Ale super, że dodałaś szczegółowy opis składu, ze mnie chemik to żaden, a tak czegoś się człowiek dowie co pchają do tych kosmetyków :) Miałam z Green Pharmacy kiedyś psikadełko do włosów i muszę przyznać, że mam miłe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten peeling. Ma cudowny zapach, dla mnie to aromaterapia i relaks pod prysznicem :) Lubię peelingi cukrowe, więc do dodatkowy plus. Tylko ta parafina... w kosmetykach do ciała nie przeszkadza mi jakoś szczególnie, jest to trudno. Sam peeling bardzo fajny i dobrze spełnia swoje zadanie :)
OdpowiedzUsuńJa z całego serducha polecam Ci zrobienie własnego peelingu cukrowego :) Robi się go szybko a skład masz wymarzony :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię peelingi cukrowe, więc pewnie się na niego skuszę, jak wyczerpię zapasy.
OdpowiedzUsuńsiostra ma masło z tej serii zapach ładny:))
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie przepadam za kosmetykami GP, ale może kiedyś wypróbuję ten peeling :)
OdpowiedzUsuńA ja go nigdy nie miałam :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak by wypadł w moich testach, gdyż peelingów parafinowych nie lubię, ale testuję je namiętnie ;)
OdpowiedzUsuńJuż teraz życzę powodzenia! i trzymam kciuki za sesję ;)