sobota, 5 kwietnia 2014

Złuszczający żel pod prysznic Oriflame Nature Secrets o zapachu malinowo-miętowym

Witajcie!

Przyznam się bez bicia, że wracanie do życia idzie mi jak po grudzie. Jestem kompletnie rozkojarzona, roztargniona i sama nie wiem, co jeszcze. Dziś na przykład zamiast wrzucić sweterek do pralki, wrzuciłam go ...do kosza na śmieci. Zorientowałam się dopiero kiedy wynosiłam worek do osiedlowego kontenera. Fajnie to musiało wyglądać, kiedy rozdzierałam pod nim worek z wyraźnym niedowierzaniem na twarzy, ale przynajmniej sweterek nadal jest w moim posiadaniu - zwłaszcza, że bardzo go lubię. Dobrze, że lekcje mam dopiero za tydzień, bo nie wiem czy nie zgubiłabym się po drodze mimo kilku lat podążania tą samą trasą.
Nie, nie jestem zakochana. Po prostu w tym tygodniu wykazuję spore pokrewieństwo do Bridget Jones - wcale bym się nie zdziwiła, gdyby i mi wyszła niebieska zupa.

Zdjęcie pochodzi z Google.com
Wracając do tematu tego wpisu - w ostatnim poście denkowym można było zobaczyć żel pod prysznic Oriflame, który zakupiłam w jakiejś promocji razem z antyperspirantem i kremem do rąk na kilka miesięcy przed pomysłem założenia bloga, ale udało mi się go zużyć dopiero niedawno. Niestety, nie zrobiłam zdjęć, bo nie przewidywałam recenzowania go, ale że zainteresował jedną z Was... (pozdrawiam! :) )
Leżał zapomniany w łazience, czekając na swoją kolej. Mam nadzieję, że nie obrazicie się za zdjęcie z Internetu :(



"Pachnący żel z wyciągiem z mięty i maliny, który orzeźwia i złuszcza skórę. Zapewnia gładkość i pobudzającą dawkę energii" - tyle mówi nam o nim producent, szwedzka firma Oriflame. Pobudzająca dawka energii brzmiała zachęcająco, ponieważ należę raczej do leniwych kotów - gładka skóra również, a że należę do wielbicielek malinowego zapachu... Co tu dużo mówić, skusiłam się. Również ze względu na naturę w nazwie.

Nie pamiętam ile ten żel wtedy kosztował, teraz jednak ceny prezentują się następująco:
250ml = 16,90zł
400ml = 24,90zł

Szybko miałam okazję przekonać się, że ten produkt wygląda na żywo prawie tak, jak w katalogu. Żywa, różowa barwa wyglądała wesoło z plastikowej, przezroczystej butelki, poprzetykana małymi zielonymi kuleczkami które miały odpowiadać za efekt peelingujący - całkiem zachęcająco. Konsystencja była odpowiednia - ani zbyt gęsta, ani zbyt rzadka, przez co żel nie uciekał nam z rąk. Dobrze się pienił. Nie było też problemu z otworzeniem opakowania mokrymi rękoma, ale zdarzyło mi się, że butelka wyślizgnęła mi się z rąk.

Źródło: Google
Zapach rzeczywiście był powalający, ale niestety nie w tym sensie, w jakim tego oczekiwałam. Po jakimś czasie malina i mięta okazały się być dla mnie średnio strawnym połączeniem, a że zapach był intensywny i pozostawał na skórze w mniej intensywnej formie, było mi trochę ciężko go używać. Do tego dołożył się efekt orzeźwienia (czy może po ludzku - chłodzenia), który w okresie zimowym okazał się jednak wielkim "nienienie". Żel byłby idealny na lato, ale w zimę niekoniecznie. Kochałam wtedy bardzo ręczniki nagrzane grzejnikowym ciepełkiem, oj, kochałam.
Obiecywane peelingujące granulki są, jednak nie są na tyle ostre i nie ma ich na tyle dużo, by sprawiały kłopoty, więc teoretycznie żel nadaje się do codziennego użytku i nas nie uszkodzi. Powiedziałabym nawet, że jest ich troszkę za mało, ale co kto lubi ;)
Niestety, w trakcie używania zaobserwowałam nieco większe przesuszenie skóry, niż zwykle, i to jest jeden z powodów dla których już do niego nie wrócę.

Pora zajrzeć do składu:
Aqua (woda), Sodium Laureth Sulfate (silny środek myjący), Cocamidopropyl Betaine (środek myjący, łagodzi ewentualne drażniące działanie SLS), Acrylates Copolymer (stabilizator emulsji, wiąże składniki kosmetyku, antystatyk, tworzy też film na skórze), Glycerin (nawilża, łagodzi), Polyethylene (substancja stosowana jako ścierająca zrogowaciały naskórek), Sodium Chloride (sól kuchenna), Jojoba Esters (estry oleju jojoba, działanie stabilizujące i zagęszczające), Parfum (kompozycja zapachowa), Sodium Hydroxide (wodorotlenek sodu, reguluje pH), Sodium Benzoate (konserwant, wrażliwcy uważajcie), Limonene (składnik zapachu, cytrynowy), Hexyl Cinnamal (gliceryna używana jako składnik zapachowy, może uczulać), Propylene Glycol (humektant, ułatwia transport substancji w głąb skóry), Linalool (kolejny składnik zapachu, może uczulać), 2-bromo-2-nitropropane-1, 3-diol (konserwant), Benzyl Salicylate (tu chyba jako substancja zapachowa, ale pochłania też promienie UVB i łagodnie znieczula), Rubus Idaeus Fruit Extract (ekstrakt z maliny), Mentha Aquatica Leaf Extract (ekstrakt z mięty), CI 77288, CI 16035, CI 17200, CI 42090 (barwniki)

Źródło: Google
Nie jestem chemikiem. Moje analizy składu opierają się na informacjach, które znajduję w Internecie. Tak czy inaczej, skład średnio pasuje mi do nazwy 'Nature Secrets' i to jest kolejny powód, dla którego więcej tego żelu już nie zakupię. Nie dość, że aż dwa silne detergenty na początku składu, to sporo chemii (fakt że żółtej, ale co do niektórych składników po prostu nie miałam pewności), kompozycja zapachowa dość wysoko, a wspomniane wyciągi z maliny i mięty na samym końcu składu - tuż przed barwnikami. Swoją drogą - wydaje mi się, że polietylen został tu zastosowany w roli zielonych kulek-ścierulek, a ostatnimi czasy w tej formie wzbudził on przerażenie niektórych (afera z bodajże kosmetykami Agafii). Dziewczyny - używałam, żyję. Nie ma powodu do niepokoju :)

Podsumowując:
(+) atrakcyjny wygląd
(+) ładny zapach (do czasu, niestety)
(+) ścierające drobinki
(+) niewygórowana cena

(-) SKŁAD niewiele mający wspólnego z naturą
(-) za mała ilość ścierających drobinek
(-) przesuszona skóra po użyciu
(-) bardzo intensywny zapach który może przeszkadzać


2,5/5. Nie kupię więcej.

Pozdrawiam!

25 komentarze:

  1. szkoda, ze przesusza ;( efekt chłodzenia byłby idealny na lato, do tego ten zapach... ;) ze względu na to, chetnie bym go przetesotowała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja skóra jest dość kapryśna, byle co potrafi ją przesuszyć ;) I fakt, na lato byłby idealny :)

      Usuń
  2. Mimo Twojej niskiej oceny jestem go strasznie ciekawa i chętnie bym go wypróbowała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i sprawdziłby się u Ciebie :) W moim przypadku po prostu to nie była miłość ;p

      Usuń
  3. ja w ogóle nie zamawiam już kosmetyków z katalogów, nie miałam nic z tej serii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też już dałam sobie spokój z katalogami. Z tej serii miałam krem do rąk, antyperspirant, ten żel i jak mi się przypomniało jeszcze - mydło. Niestety krem do rąk zawierał coś, co podrażniało mi skórę rąk przy kilkukrotnym zastosowaniu w ciągu dnia, więc nie żałuję rozstania z serią.

      Usuń
  4. A myślałam, że będzie fajny :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że wysusza skórę ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. zdecydowanie nie dla mnie, choć zapachu jestem ciekawa, ale przesuszanie nie przekonuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat kwestia indywidualna, może sprawdziłby się lepiej niż u mnie :) U mnie niestety było jak było i z tego powodu nie chcę go już więcej.

      Usuń
  7. Raczej się nie skuszę. Jeśli peeling to tylko porządny zdzierak a na co dzień wolę zwykły żel :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne podejście, choć zwykle jako peelingu do ciała używam fusów po kawie :) Ostatnio co prawda zastąpiłam je peelingiem do ciała z Joanny, ale chyba się z nimi przeproszę.

      Usuń
  8. dlatego nie lubię oriflame, i avonu bo zapachy przeszkadzają, a działanie znikome : c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Efekt jest - ale nie do końca taki, jaki był obiecywany :D

      Usuń
  9. Już po składzie widzę że nie jest dla mnie, nie przepadam za Oriflame czy Avonem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei przed blogosferą uważałam że podane firmy mają świetne kosmetyki, ale blogosfera jakoś mnie z tego przekonania wyleczyła :D

      Usuń
  10. przesuszenie skóry? to podziękuję :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Kosmetyków Oriflame w ogóle nie znam i raczej nie kupię u nich nigdy żeli. Też szukam jakiegoś takiego fajnego produktu z drobinkami pod prysznic, ale narazie nic mnie nie powaliło na kolana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei miałam okazję poznać i o ile kolorówkę mają nie taką złą - ot, kolorówka z katalogów - o tyle nieraz nacięłam się na kosmetyki pielęgnacyjne. Po kremie do rąk dostawałam jakichś malutkich bąbli, regeneracyjne serum do końcówek zawierało głównie silikony w średnio ciekawym towarzystwie, odżywka do włosów w sprayu na noc z tej samej serii co serum zawierała na pierwszym czy drugim miejscu alkohol... Psiknęłam nią włosy tylko raz. Mają kilka fajnych produktów, żel do mycia twarzy i kremy z serii granatowej i jagodowej wspominam dobrze i czasem nawet tęsknię, ale łatwo też się naciąć.

      Usuń
  12. Ja kiedyś też zamówiłam taki jakby spray do włosów tylko, że z Avonu i to samo... na pierwszym miejscu alkohol. Czyli chyba dużo nie tracę nie zamawiając z Oriflame...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, nie mówię że cała ich oferta jest zła :) Czasem trafi się coś fajnego, ale tamta seria produktów do włosów (żeby było śmieszniej, do włosów ZNISZCZONYCH) była mocno przeciętna. Jeśli miałabym tam zamawiać ponownie, to raczej kolorówkę i zapachy (z naciskiem na zapachy).

      Usuń
  13. Przyznam, że nigdy nie miałam żeli pod prysznic z tej serii. Co nie oznacza, że nigdy mnie nie kusiły ;)

    Co do kosmetyków tego typu nie mam za dużych wymagań. Żel powinien posiadać ładny zapach, nie wysuszać skóry, a jego cena powinna być przystępna dla mnie. I myślę, że z tego ostatniego powodu nie skusiłabym się na produkt Oriflame. Chyba, że byłby w promocji ;)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design