Dziś co prawda planowałam inny post, ale złośliwość rzeczy martwych (nie mogę znaleźć pendrive'a ze zdjęciami) zmusiła mnie do zmiany planów. Nic nie szkodzi - po prostu jutro wstawię tego posta, który powinien być opublikowany dziś :) Mam nadzieję, że się nie pogniewacie :)
6 września był dla mnie dniem dość pechowym. Najpierw mało nie spóźniłam się na autobus do Trójmiasta, potem ludzie wszędzie byli dla mnie jacyś wredni bez powodu (szczególne pozdrowienia dla kontrolera biletów SKM, który zaczął mi wypisywać mandat już w trakcie mojego szukania biletu w torbie), w Chylonii okazało się że muszę zmienić pociąg, a w samej Cisowej telefon wypadł mi z kieszeni i poleciał ładny kawałek... Przyklęknęłam by go pozbierać, i wtedy... usłyszałam trzask materiału. Super! Akurat w tym momencie musiały mi pójść spodnie, i to na tyłku! Jakby spuszone i wyjątkowo nieposłuszne włosy były niewystarczającym uprzykrzeniem dnia. Specjalnie zaplotłam je na noc w warkocz, by chociaż raz mieć ładne fale - ale NIE, musiały się po drodze wyprostować i spuszyć. Że już o obcierających butach nie wspomnę. Jak widać, droga na spotkanie była... ciężka, ale jakoś udało mi się w końcu na nie dotrzeć.
W końcu dodatkowy czas minął i wybrałam się pod salon... i tu zaczęły się schody. Podeszłam do czekających na spotkanie dziewczyn i TAK się speszyłam, że masakra! :D Nieśmiałość, którą przez cały poranek próbowałam upchnąć gdzieś w ciemny zakątek siebie, wylazła ze zdwojoną siłą. Było to moje pierwsze spotkanie tego typu! Czułam się jak kosmitka, ale dziewczyny okazały się być niesamowicie przyjazne i po chwili poczułam się już nieco lepiej :)
Nigdy nie byłam w salonie kosmetycznym. No dobrze, byłam dwa razy - za każdym razem w celu przekłucia uszu, ale to chyba się nie liczy :D W każdym razie to był jeden z powodów, dla których zdecydowałam się zgłosić na spotkanie. Zawsze ciekawiło mnie, jak wyglądają różne miejsca "od kuchni" - w tym salon kosmetyczny. Idealna okazja, by się przekonać!
Po wycieczce po salonie przyszedł czas na prezentacje pierwszej z marek, których przedstawicielki pojawiły się na spotkaniu. Było to moje pierwsze spotkanie blogerskie, więc byłam zaskoczona ich pojawieniem się. Jako pierwsza zabrała głos pani Marzena, która przedstawiła nam historię firmy Pierre Rene i pokazała nam sporo nowości z ich najnowszej oferty. Mogłyśmy wszystko wypróbować, pomaziać... Zresztą widać na zdjęciach :)
Wpadło mi w oko kilka produktów i zapewne w przyszłości się na nie skuszę :)
Zapoznawanie się z produktem - in progress... |
Gosia - niesamowicie fotogeniczna organizatorka spotkania :) |
Panie z Vipery również oglądały :) |
A takie efekty zabawy :) |
Kolorowe mascary - muszę mieć fioletową! |
Utleniające się szminki. Na każdych ustach wyglądają inaczej. |
Pozdrawiam malującą mnie panią! Sporo się od niej dowiedziałam :) |
Niesamowity granat i polska Vanessa Hudgens :) |
Ten makijaż zwyczajnie mnie zachwycił. |
Atmosfera była bardzo sympatyczna i luźna :) Wiem, że dziewczyny później wybrały się na kawę do McDonald's. Ja niestety musiałam wrócić do domu, ponieważ w trakcie spotkania niechcący uderzyłam z całej siły głową w skośną ścianę/sufit (wyjmowałam coś z torby i wstałam, nie zdając sobie sprawy że mam ścianę/sufit nad sobą). Ból był nieznośny, a do domu droga daleka... Żałuję, bo słyszałam że dziewczyny dobrze się bawiły :)
A tutaj wszystkie z nas w jednym miejscu :) I jak zwykle jestem najwyższa... :( One wszystkie takie śliczne, a ja taki potworek. No cóż.
Chwilę później panie z Vipery opuściły nas, a nas obdarowano kosmetykami. Osobiście byłam nieco przerażona ich ilością - trochę takie "jak ja to dowiozę do domu?!" :D Oglądaniu nie było końca, osobiście też wymieniłam kilka produktów, bo kolory nie do końca mi pasowały. #kottakiwybredny
fotograf: Wojciech Śniatecki
Salon kosmetyczny BIOMED
http://www.ebiomed.pl/
Bardzo się cieszę, że mogłam przyjechać na to spotkanie i mam nadzieję, że nie było ono ostatnie :)
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!
Oj jak było fajnie, żyję wspomnieniami ;)
OdpowiedzUsuńA drogę na spotkanie faktycznie miałaś trudną :P ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło ;)
Ja również ;)
UsuńOwszem, ale cóż... Taki już ze mnie pechowiec, można się przyzwyczaić :D
Mi również milo było Cię poznać. No drogę na spotkanie miałaś rzeczywiście bolesną ,współczuję normalnie.
OdpowiedzUsuńJa fotogeniczna? No nie przesadzaj kochana :)
Mam nadzieję,że jeszcze się spotkamy :****
Tak to jest, jak jest się pechowcem :) A Ty jesteś fotogeniczna i nie zaprzeczaj! :P
UsuńJa również! :****
Widzę, że spotkanie się udało :) Trud podróży został wynagrodzony :D. Rzeczywiście miałam trochę pechowy dzień, ale ważne, że dotarłaś i dobrze się bawiłaś :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że nigdy nie byłam w Gdyni :) Na szczęście nie było tak trudno tam trafić :) A podróż... faktycznie, w połączeniu z pechem nie była najlepsza, ale warto było :)
UsuńA nam było bardzo miło to wszystko zobaczyć! :)
OdpowiedzUsuńOjej ale miałaś pecha! Ja już bym rzucała wszystkim gdyby mi się spodnie rozpruły i wyzywała na co się da, a ty jeszcze bidulko na koniec się w głowę uderzyłaś :(. A myślałam, że to ja miałam pecha gdy zatrułam się w dzień spotkania...
OdpowiedzUsuńUwierz mi, było mi do tego baaardzo blisko :( Potem uznałam, że nie ma sensu się denerwować i pomyślałam, że jeśli będzie tragicznie, zawiążę bluzę na biodrach. Tak zresztą zrobiłam. :)
UsuńOooj, zatrucia są złeee, wiem coś o tym... :(
Zazdroszczę :) Też chciałabym kiedyś załapać się na jakieś spotkanie bloggerskie, ale jak patrze na to, jak na niektórych blogach dziewczyny się nawzajem obrażają i oskarżają o chciwość i zlot "na darmochę" to, aż mi się odechciewa :(.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jest jednak to, że Wasze spotkanie się udało ::)
Oby więcej takich spotkań :))
Wiesz, myślałam o zorganizowaniu jakiegoś takiego spotkania, na którym zbierałoby się karmę/pieniądze/smycze/cokolwiek-byśmy-ugadały dla zwierzaków. Żałuję, że kompletnie nie mam doświadczenia w organizowaniu takich spraw :(
UsuńA co do oskarżeń o chciwość - taa, spodziewam się takie zobaczyć również pod tym postem... Pojechałam na to spotkanie dla spotkania, nie dla giftów, ale i tak co do niektórych nie dotrze i prędzej czy później oskarżenia się pojawią. Trudno się mówi...
Uch, zaczelo sie pechowo, ale super, ze w koncu sie udalo! :) a te lakiery i szminki, och, raj :D
OdpowiedzUsuńOj, to prawda :D Tyle cudowności i każdą można było przetestować :D
UsuńJeju to miałaś przeżyć, masakra i na końcu w głowę. :( Dobrze że choć trochę miałaś przyjemności choć należało Ci się więcej. Mam nadzieję że już doszłaś do siebie? Pozdrawiam cieplutko. :)
OdpowiedzUsuńTak, już jest wszystko w porządku :) Najgorsze było to, że w sobotę się uderzyłam, a w poniedziałek miałam egzamin zawodowy do którego musiałam się uczyć. Tak to już jest, jak jest się pechowcem - do tego całkiem wysokim.
UsuńRównież pozdrawiam :)
bardzo fajnie zorganizowane spotkanie i widać, że udane całkowicie ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, świetnie się bawiłam :)
UsuńByło super :) Fajnie, że sie wszystkie poznałyśmy :) Nastepna z Vanessą Hudgens wyleciała, ale dziękuję za komplement :) Jakbyś chciała ta fioletową maskarę to daj znać na mojego maila, mam dostęp do nich pod domem, mogę Ci wysłać pocztą :)
OdpowiedzUsuńCo poradzić z tą Vanessą, taka prawda! :D
UsuńOoo, super! Jak będę nieco bardziej bogata niż teraz, napiszę - u siebie raczej jej nie znajdę :(
Kociaku więcej pewności siebie ! Włosów nie miałaś spuszonych ! Hm... miałaś zapasowe spodnie?
OdpowiedzUsuńMiałam, miałam... I każdy sterczał w inną stronę! Zwykle wyglądają lepiej, tego dnia naprawdę coś im nie pasowało.
UsuńŁatwo mówić - więcej pewności siebie, kiedy masz na tyłku porwane spodnie! :D :D :D I nie, nie miałam zapasowych - na początku spotkania zawiązałam bluzę na biodrach i dlatego jakoś przeżyłam :)