Witajcie!
Mydełka Veggie Bubbles bywały w
blogosferze już niejednokrotnie, ale osobiście spotykam się z nimi
po raz pierwszy – jak i w ogóle z kosmetykami w 100% hand made.
Niezmiernie zaciekawiły mnie po tym, jak zobaczyłam je na blogu
Jaskółki. Spodobała mi się idea mydła bez zawartości składników
zwierzęcych, oleju palmowego (pamiętacie mój post na jego temat? KLIK) i chemicznych barwników – 100%
natury, od początku do końca. Polubiłam fanpage, by nie stracić
tej małej fabryczki z oczu i w przyszłości zaopatrzyć się w
któreś mydełko, zapisałam się też na listę osób chętnych do
otrzymania próbek – i wyszło tak, że zostałam jedną z
dziesięciu osób wylosowanych do otrzymania próbek :) Bardzo się
ucieszyłam i z niecierpliwością oczekiwałam nadejścia przesyłki
:) A w przesyłce same wspaniałości...
To mydełko miało tak piękny skład,
że musiało zostać odpakowane jako pierwsze, bo akurat skończyło mi się myjadło do twarzy :) Spójrzcie tylko na karteczkę ze składem :) Na początku
wykazywało się pewną nieśmiałością w kwestii pienienia się,
ale później zmieniło się to na lepsze – albo mydło się do
mnie przekonało, albo to ja nauczyłam się z nim współpracować
:) Obecne w mydełku otręby (choć w moim maleństwie akurat nie
było ich zbyt dużo) delikatnie peelingują skórę, więc tu
kolejny plus :)
Mój absolutny faworyt wśród otrzymanych mydełek! Od dziecka mam słabość do cynamonu, więc łatwo było przewidzieć, że się zakocham :) W zasadzie kiedy tylko zobaczyłam je w kopercie, zaczęłam je wąchać przez folię :D :D
Mydełko uprzyjemniło mi niejedną kąpiel, dobrze się pieniło i pomimo moich obaw (cynamon lubi sprawiać alergie), nie miałam po nim żadnych podrażnień. Jedyne co mnie w nim smuci to fakt, że zapach nie zostawał na skórze... Był cudowny! :D
Warto tu odnotować, że w poprzedniej wersji wzorek na mydełku był wykonany cynamonem, jednak z uwagi na możliwość powodowania alergii pani Ula zamieniła cynamon na... kakao :) Wzorek jest, alergii nie ma, wszyscy szczęśliwi!
Zakręcony miętusek
To mydełko - mimo, że niewątpliwie przyjazne i fajne - najmniej przypadło mi do gustu, a to dlatego że mój nos nie lubi intensywnych miętowych zapachów w kosmetykach. Nie twierdzę oczywiście, że jest najgorsze - po prostu mocny miętowy zapach nieco drażnił koci nos :) Niemniej tak jak pozostałe mydełka spisał się znakomicie.
Wszystkie mydełka bardzo dobrze radziły sobie ze swoim zadaniem - myły tak jak powinny, nie podrażniając przy tym skóry. Moim zdaniem różnica pomiędzy mydłami drogeryjnymi jest ogromna - nie tylko składowo. Drogeryjne mydła może i trochę lepiej się pienią, ale mają dziwne tendencje do pozostawiania mojej skóry przesuszoną, przez co zawsze po kąpieli, umyciu rąk czy twarzy zmuszona jestem do biegu po odpowiedni do rejonu ciała nawilżacz. Podczas używania tych mydełek takie "wrażenia" były zredukowane do minimum. O ile kiedyś, zanim założyłam bloga, nawet nie wpadłoby mi do głowy używać zrobionego przez kogoś mydła "bo może mi zrobić krzywdę!", o tyle teraz wcale nie mam ochoty wracać do sklepowych... Cieszy mnie, że dzięki pani Uli mogę używać mydła wolnego od niepotrzebnej chemii, szkodliwych składników, często alergizujących barwników i zapachów - a także, co najważniejsze - bez wyrzutów sumienia. Cieszy mnie, że mam wybór i mogę używać mydła które myje, ale i pielęgnuje, wolnego od oleju palmowego czy tłuszczy zwierzęcych - dzięki temu czysta jest nie tylko moja skóra, ale i w pewnym sensie sumienie. Wiecie - lubię mieć wybór, i mając wybór pomiędzy popularnymi kostkami dostępnymi w sklepach a produktem w który ktoś wkłada całe swoje serce, który jest dla mnie bezpieczny, etyczny i po prostu mi służy... zdecydowanie stawiam na Veggie Bubbles.
Już chyba tradycyjnym elementem moich postów kosmetycznych na tym blogu są oceny testowanych produktów, ale błagam - jaką inną ocenę mogę tu wystawić, jeśli nie najwyższą? Mydełka spełniają wszystkie wymagania, wedle których oceniam kosmetyki. Są naturalne, bezpieczne, służą mojej skórze, niewątpliwie mają walory estetyczne - ba, kiedyś już komentowałam na Facebooku pod postem pani Uli, że pokazane tam mydło solankowe mogłabym śmiało postawić w łazience jako dekorację. Wierzcie mi, było śliczne!
Żeby jednak dopełnić formalności - wszystkie mydełka w kociej skali dostają najwyższą ocenę, czyli 6 :) Chętnie zaopatrzę się w kolejne mydełka w przyszłości - ZWŁASZCZA nie odpuszczę Pomarańczowej Szarlotki! Nie-ma-innej-opcji, muszę ją mieć! :)
Fanpage Veggie Bubbles możecie znaleźć TUTAJ :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Mydełko uprzyjemniło mi niejedną kąpiel, dobrze się pieniło i pomimo moich obaw (cynamon lubi sprawiać alergie), nie miałam po nim żadnych podrażnień. Jedyne co mnie w nim smuci to fakt, że zapach nie zostawał na skórze... Był cudowny! :D
Warto tu odnotować, że w poprzedniej wersji wzorek na mydełku był wykonany cynamonem, jednak z uwagi na możliwość powodowania alergii pani Ula zamieniła cynamon na... kakao :) Wzorek jest, alergii nie ma, wszyscy szczęśliwi!
Mydło solankowe "Słodki cytrus"
Tu miałam małą niespodziankę. Wzorek na mydełku wykonany jest z węgla (co mi umknęło), więc troszkę się wystraszyłam kiedy używałam go po raz pierwszy i zobaczyłam grafitowo-szarą pianę... :D
Mydełko ma bardzo przyjemny zapach - jak sama nazwa wskazuje, słodko-cytrusowy. Początkowo nie byłam do niego specjalnie przekonana, ale później używałam go z przyjemnością :) Pieni się tak, jak wszystkie przedstawione tu mydełka - mniej niż mydła drogeryjne, ale wciąż jest to dobry wynik :)To mydełko - mimo, że niewątpliwie przyjazne i fajne - najmniej przypadło mi do gustu, a to dlatego że mój nos nie lubi intensywnych miętowych zapachów w kosmetykach. Nie twierdzę oczywiście, że jest najgorsze - po prostu mocny miętowy zapach nieco drażnił koci nos :) Niemniej tak jak pozostałe mydełka spisał się znakomicie.
Już chyba tradycyjnym elementem moich postów kosmetycznych na tym blogu są oceny testowanych produktów, ale błagam - jaką inną ocenę mogę tu wystawić, jeśli nie najwyższą? Mydełka spełniają wszystkie wymagania, wedle których oceniam kosmetyki. Są naturalne, bezpieczne, służą mojej skórze, niewątpliwie mają walory estetyczne - ba, kiedyś już komentowałam na Facebooku pod postem pani Uli, że pokazane tam mydło solankowe mogłabym śmiało postawić w łazience jako dekorację. Wierzcie mi, było śliczne!
Żeby jednak dopełnić formalności - wszystkie mydełka w kociej skali dostają najwyższą ocenę, czyli 6 :) Chętnie zaopatrzę się w kolejne mydełka w przyszłości - ZWŁASZCZA nie odpuszczę Pomarańczowej Szarlotki! Nie-ma-innej-opcji, muszę ją mieć! :)
Fanpage Veggie Bubbles możecie znaleźć TUTAJ :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Uwielbiam tego typu mydełka, te wyglądają wspaniale :)
OdpowiedzUsuńWierz mi, SĄ wspaniałe :)
UsuńJuż same nazwy są tak cudowne, że mam ochotę używać :) zajrzę na stronę, może i ja się skuszę :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, są zachęcające :) I zachęcam, warto! :)
UsuńJa już jakiś czas obserwuję te mydełka i coraz bardziej je chce :D
OdpowiedzUsuńWarto się nimi zainteresować, są naprawdę fajne :D
UsuńPoznałam te mydełka już jakiś czas temu i uważam, że są świetne a Pani Ula przesympatyczna :)
OdpowiedzUsuńTu się zgodzę :)
UsuńJa mam dużą kosteczkę szarlotki :3 owsiankowe ma moja matula, razem z duetem limonkowo-awokadowym, oba mydełka świetnie nawilżające na tyle ile od mydełka można żądać. Solankowe czeka.u mnie na swoją kolej, ale zdecydowanie miętus na ten moment wygrywa! Uwielbiałam go w lato, gdy cudownie orzeźwiał skórę!
OdpowiedzUsuńMasz istny skarb w łazience! :3
UsuńU mnie miętus - jak widać - na końcu, ale fakt - w upały byłby idealny :)
Zachęciłaś mnie do spróbowania, co będę musiała niebawem zrobić:) mydeł zawsze nie lubiłam właśnie za to wysuszanie skóry, a widzę, że nie musi wcale tak być:)
OdpowiedzUsuńNie musi - wystarczy wiedzieć, czego używać :D
UsuńUwielbiam mydelka! Na pewno sie skuszę kiedyś na nie! Bo wyglądają cudownie!
OdpowiedzUsuńWygląd to tylko jedna z ich zalet :)
UsuńOj, z chęcią przygarnęłabym jedno z nich ;D!
OdpowiedzUsuńByło rozdanie z nimi u Jaskółczego Ziela... :D
UsuńZazdroszczę próbek ;) Sama kiedyś skuszę się na te mydełka.
OdpowiedzUsuńWarto! :)
UsuńNigdy nie miałam jeszcze takich mydełek :). Dzisiaj za to robiłam mydła w domu... Niedługo będę o nich pisać na blogu bo będą miały związek z akcją charytatywną ;)
OdpowiedzUsuńO, to interesujące! Ja chyba nie odważę się na samodzielny wyrób mydeł...
Usuńbardzo lubię naturalne mydła w kostkach .
OdpowiedzUsuńJa po zapoznaniu się z Veggie Bubbles - również :)
Usuńślicznie wyglądają te mydełka, ja dopiero zaczynam przygodę z naturalnymi mydłami w kostce ;)
OdpowiedzUsuńJa również, to moje pierwsze :) ale fakt, są estetyczne - i dobre dla skóry :)
UsuńCudowne są te mydełka! :)
OdpowiedzUsuńOj, tak :D
Usuń