wtorek, 4 listopada 2014

Sucha skóra? Rabarbar i gruszka nadchodzą z odsieczą!

„A ta znowu wariuje...” - pomyślałam pewnego wrześniowego poranka, kiedy – tuż przed egzaminem zawodowym – spojrzałam na swoje odbicie w lustrze w szkolnej łazience.

Odkąd prowadzę bloga, staram się dbać o skórę. Z mniejszymi lub większymi sukcesami, ale jednak. Różne perypetie uświadomiły mi, że moja skóra nie musi być wcale tłusta, a mieszana – a teraz z kolei co rusz zauważałam objawy posiadania cery suchej. Uczucie ściągnięcia, notoryczne suche skórki na nosie, brodzie i policzkach – wszystko to pomimo regularnego stosowania peelingu i codziennie kremu nawilżającego, i to dwukrotnie w ciągu dnia. Żeby było śmieszniej, krem którego wtedy używałam był z tych niemieckich, ekologicznych i obiecywał gładką skórę bez żadnych powierzchniowych trików, zresztą miał też niezły skład. O ile uczucie ściągnięcia skóry i suche skórki dałoby się jeszcze jakoś opanować przy pomocy chociażby kremu i peelingu, o tyle była jeszcze jedna rzecz, która mnie niepokoiła – a mianowicie to, co od jakiegoś czasu robiło się z podkładem mineralnym po mniej-więcej godzinie od nałożenia. Wyglądałam, jakbym porządnie pacnęła twarzą w miskę z mąką – a wcześniej przecież tak nie było, nie używałam tego podkładu po raz pierwszy. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno wystarczająco nawilżam moją skórę? Zapytałam Was na Facebooku, jakie nawilżacze polecacie. Padały różne propozycje z których nie wszystkie niestety mogłam zaakceptować (choćby ze względu na parafinę), ale los chciał, że wygrałam wtedy pewien konkurs. Nagrodą w nim było ekstremalnie nawilżające serum z gruszką i rabarbarem Aquaextrem, wyprodukowane przez bydgoską firmę Apis.


Przyznam, że ucieszyłam się wręcz nieziemsko. Nie dość, że nie miałam nigdy żadnego kosmetyku tego producenta, to jeszcze produkt wydawał się być idealnym remedium na moje problemy! Wiązałam z nim bardzo duże nadzieje – a czy serum ich nie zawiodło, możecie przeczytać poniżej :)

Opakowanie serum mieści 100ml kosmetyku. Jest wykonane z twardszego, nieprzezroczystego plastiku i zaopatrzone w wygodną, niezacinającą się pompkę. Osobiście wystarczała mi jednak połowa pompki – jeśli przypadkowo docisnęłam pompkę do końca, dozowała mi zbyt dużą ilość serum z którą potem średnio miałam co zrobić. Szata graficzna jest dokładnie taka, jaką lubię – nieprzesadzona, ale też nie ascetyczna, a wszystkie potrzebne informacje są umieszczone na tylnej etykiecie dość czytelną czcionką. Serum należy zużyć do 8 miesięcy od jego otworzenia.

Skład:

Aqua – woda;
Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil – olejek z nasion słonecznika;
Glycerin – gliceryna;
Lethicin – naturalny emulgator, wspomaga transport substancji w głąb skóry;
Silk Amino Acids – proteiny jedwabiu utrzymują i przywracają sprężystość i elastyczność skóry, zatrzymują w niej wodę;
D-panthenol – prowitamina B5. Nawilża, przyspiesza gojenie ran i podrażnień;
Glucose – glukoza, działa nawilżająco;
Trilaureth-4-Phosphate – substancja powierzchniowo czynna, zmiękczająca;
Magnesium Pca – sól magnezowa, humektant;
Pyridoxine – witamina B6, chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV;
Citric Acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie antyoksydantów, zmiękcza, konserwuje;
Carnitine - naturalny składnik wszystkich komórek naszego organizmu, niezbędna przy prawidłowym metabolizmie lipidów;
Ceramide 6 - ceramidy - stanowią główny składnik spoiwa wypełniającego przestrzenie międzykomórkowe w warstwie rogowej naskórka;
Saccharomyces Cerevisiae Extract – drożdże, świetnie dotleniają skórę;
Glucose - glukoza, działa nawilżająco;
Hydrolized Silk – znów proteiny jedwabiu;
Coco-Caprylate/ Caprate – emolient;
Sodium Hyaluronate – kwas hialuronowy;
Pyrus Communis Fruit Extract – ekstrakt z gruszki;
Rheum Rhaponticum Root Extract – ekstrakt z rabarbaru;
Cetearyl Alcohol – natłuszczacz;
Ceteareth-20 - emulgator, nie wolno nanosić go na uszkodzoną/podrażnioną skórę;
Carbomer – reguluje lepkość kosmetyku, tworzy film na skórze;
Triethanolamine - chemiczny regulator pH, powoduje reakcje alergiczne;
Algae Extract – wyciąg z alg;
Argania Spinosa Oil/Argania Spinosa Kernel Oil – olejek arganowy;
Butyrospermum Parkii – masło shea;
Aloe Extract – wyciąg z aloesu;
Phenoxyethanol – półsyntetyczny środek konserwujący, coraz częściej używany w kosmetyce naturalnej;
Caprylyl Glycol – zmiękcza, wygładza, tworzy warstwę okluzyjną;
PEG-8 – glikol propylenowy, substancja nawilżająca. Zapobiega krystalizacji produktu;
Tocopherol – witamina E, działa kojąco i łagodząco na skórę i jej ewentualne stany zapalne, działa też jak konserwant;
Ascorbyl Palmitate – pochodna witaminy C, rozjaśnia, zmniejsza przebarwienia, działa przeciwrodnikowo, regeneruje witaminę E w skórze, do tego wit C jest niezbędna w syntezie kolagenu;
Ascorbic Acid – antyoksydant, spowalnia zewnętrzne starzenie się skóry, chroni przed promieniami UV;
Citric Acid – kwas cytrynowy, wspomaga działanie antyoksydantów, używany jako konserwant, substancja zmiękczająca, przeciwutleniacz;
CI 19140, CI 42090 - barwniki
Parfumkompozycja zapachowa


No co tu dużo mówić – cud, miód i orzeszki... Serum ma wyjątkowo bogaty skład i przyznała to sama Arsenic, kiedy poprosiłam ją o opinię w czasie jej akcji czytania składów :) Jest trochę substancji czerwonych i pomarańczowych, ale bez przesady – a i ja guru w analizowaniu składów nie jestem (jak widzicie jakieś błędy, to mnie poprawcie). Dziwi mnie też, że niektóre się powtarzają.
Zauważyłam też jedną ciekawą rzecz – wiele firm chwali się zawartością olejku arganowego umieszczeniem-możliwie-największych-informujących o tym napisów na opakowaniach swoich kosmetyków, a tu... cisza. Na froncie buteleczki z dumą prezentuje się gruszka i rabarbar, ale o olejku arganowym, maśle shea czy algach można dowiedzieć się jedynie po odwróceniu butelki i zajrzeniu do opisu/składu. W moim przypadku najpierw spojrzałam na skład :) Żadnych wielkich złotych liter...  To prawie jak odpakowywanie prezentu na święta – i to wszystko w cenie około 35zł :)

Rozpisałam się na temat buteleczki, składu, a teraz czas na opis doświadczeń empirycznych. Może dziwnie to zabrzmi, ale serum ma naprawdę przyjemny, świeży, kwaskowato-owocowy zapach i jaśniutko-zielony kolor, czego nie udało mi się uchwycić na zdjęciu. Konsystencja jest wodnista jak na serum przystało, przez co bardzo łatwo się rozprowadza. Nie wchłania się może natychmiastowo, ale też nie zdarzyło mi się spóźnić przez nie na pociąg ;) Myślę, że tak koło kilku sekund, choć bywały dni kiedy czułam, jak przy aplikacji na twarzy znika mi spod palców. Pewnie ten konkretny parametr zależy od skóry. Do tego serum nie jest negatywnie nastawione do makijażu i dobrze z nim współgra. Początkowo stosowałam je dwa razy dziennie, rano i wieczorem, ale później ograniczyłam stosowanie do jednego razu dziennie. 

Powiem krótko – nie rozstanę się z nim. Po prostu nie oddam i już! Mam co prawda w planach przetestowanie innego serum, ale muszę przyznać że tym produktem Apis zyskał w moich oczach wiele i na pewno do niego wrócę. Uczucie ściągnięcia pojawia się obecnie jedynie po myciu twarzy (podejrzewam za mocne myjadło), a suchym skórkom mogę co najwyżej pomachać chusteczką na pożegnanie. Moja skóra zyskała ładny, promienny wygląd, jest gładsza, miękka, nawet nieco lepiej napięta, a przede wszystkim – dużo lepiej nawilżona i to naprawdę czuć. Zniknął też problem z dziwnym zachowaniem podkładu mineralnego...
Zabawną rzeczą jest to, że mam na czole „początkującą” zmarszczkę mimiczną i odkąd rozpoczęłam stosowanie tego serum, widać ją trochę mniej. Ot, potęga porządnego nawilżenia!

Serum podbiło kocie serducho i w związku z tym Kotu nie pozostaje nic innego jak przyznać ocenę 6/6 i tytuł kociego ulubieńca :) Polecam każdemu, kto boryka się z problemem suchej/odwodnionej skóry!

Pozdrawiam :)

PS: Ochy i achy Kota spowodował nie fakt wygrania kosmetyku w konkursie, a jego rzeczywiste działanie.

17 komentarze:

  1. tytuł kociego ulubieńca <3 ja ostatnio też miewałam suche skórki, ale wystarczyła mi glinka z olejem i dwukrotne posmarowanie twarzy kremem z Sylveco i minerały wyglądają bosko, a o suchych skórkach mogę zapomnieć :) nie mniej jednak będę o nim pamiętać, bo skład jak widzę ma na prawdę dobry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, z moją skórą było naprawdę nieciekawie. Muszę się chyba pogodzić z faktem stosowania kosmetyków do cery suchej przy posiadaniu cery mieszanej...
      Glinka z olejem, mówisz? Ale jaka glinka, jaki olej? Zaciekawiło mnie to :)

      Usuń
  2. Wow, jaka ocena :) Nigdy nie miałam tego produktu, ale skoro jest taki świetny to może kiedyś wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co? Mi też może się zdarzyć coś polubić... :D

      Usuń
  3. no proszę, jak tak świetnie się sprawdza to sama chętnie wypróbowałabym go :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dołączam się na ach och :D Uwielbiam i już :)

    OdpowiedzUsuń
  5. połączenie gruszki z rabarbarem bardzo do mnie przemawia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mnie właśnie nie od początku przemawiało... ale w końcu przemówiło :)

      Usuń
  6. super ! już wiem jaki będzie mój kolejny zakup :)


    Zapraszam również do mnie, drugie życie mojego bloga, z tej
    okazji rozdanie z nivea ♥
    http://sandi-beauty-lifestyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdecydowanie nie będzie zły wybór zakupowy :)

      Zajrzę w wolnej chwili <3

      Usuń
  7. Firmę Apis znam, miałam kiedyś kilka produktów, ale tego serum nie ! I muszę to szybko zmienić :) Zapisałam już na listę zakupów kosmetycznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, warto! U mnie to na pewno nie będzie ostatnia buteleczka :)

      Usuń
  8. A ja mam to serum i ma inny skład :) nie nadążam za nimi :D (ale też fajny, tylko jest żelowy ten krem)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skład przepisywałam prosto z buteleczki :D Mogę zrobić zdjęcie etykiety :D
      Swoją drogą musiałam mieć fajną minę kiedy czytałam go po raz pierwszy... "Łaaa, nie tylko gruszka, ale i olejek arganowy! I masło shea! I algi!" :D

      Usuń
    2. Będę o swoim niedługo pisać to zobaczysz co jest u mnie :D

      Usuń

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design