niedziela, 24 kwietnia 2016

Grzechu warte - masło do ciała Perfecta SPA Crème Brûlée

Masła do ciała należą chyba do mojej ulubionej formy kosmetyków z kategorii tych do ciała. Balsamy też są w porządku, ale jednak nie lubię, kiedy coś spływa mi z dłoni, przelewa się przez nią... Zdecydowanie wolę gęstszą konsystencję. A jeśli dodać do tego świetne właściwości nawilżające, wygładzające i zabójczy zapach, uzyskamy chyba tylko jedno - ujędrniające masło do ciała Perfecta SPA Crème Brûlée.


Przyznam, że przyglądałam się temu masłu już nie raz podczas wizyt w Rossmannie, ale za każdym razem odkładałam na półkę. Dlaczego? Bo nie miałam zielonego pojęcia, jak może pachnieć crème brûlée. Nigdy nie próbowałam i w zasadzie nie wiedziałam nawet, co to jest, więc sięgałam po inne produkty. Jakiś czas temu zgłosiłam się jednak do akcji testowania na portalu  Trusted Cosmetics i zostałam wybrana do przetestowania tego mazidełka, co przyjęłam z niekłamaną radością :)
Przyznam, że z produktami firmy Dax Cosmetics miałam dotychczas dość pobieżne kontakty - jakie więc było moje zdziwienie, kiedy na etykiecie znalazłam logo Rohto, czyli japońskiej korporacji kosmetyczno-farmaceutycznej. Jak wiadomo, instrumenty muzyczne i elektronika produkowana w Japonii są bardzo dobrej jakości - a to ustawia poprzeczkę wysoko. ;)



Opakowanie jest klasyczne dla tego rodzaju produktu - duży, okrągły, zabezpieczony srebrną folią "pojemnik", z którego można spokojnie i bez kombinacji nabrać dłonią potrzebną ilość masła o przyjemnym, beżowym kolorku, które samo w sobie jest gęste i nie ucieka z ręki. Trochę gryzie mi się kolorystyka - fuksjowy róż dolnej części trochę nie pasuje do złotego wieczka i grafik na etykiecie. W tym "słoiczku" znajdziemy 225ml masła, które powinno wystarczyć na jakieś 3 tygodnie używania po każdym prysznicu. Trzeba przyznać, że jest dość wydajne - nie trzeba nabrać go wiele, by nasmarować daną część ciała. Termin ważności masła to 6 miesięcy - zapewne dlatego, że zastosowano w nim inne konserwanty niż parabeny, choć powiem szczerze że nie mam pojęcia na jak długo konserwują inne substancje, które zostały tu użyte obok Phenoxyethanolu. Ceny znalazłam różne, ale widzę że w Internecie można je kupić już za około 13zł.


Jeśli chodzi o wrażenia z używania - bomba. Zapach jest po prostu powalający, sprawia, że dbanie o skórę po kąpieli staje się prawdziwą przyjemnością. Jest słodki, otulający, stosowany wieczorem wręcz umilał zasypianie. Dobrze że nie tuczy, bo byłabym w niezłych tarapatach. Poziom nawilżenia oceniam na średni, mojej suchej skórze potrzeba jednak nieco więcej, ale trzeba przyznać że masło ładnie wygładza i zmiękcza skórę - faktycznie zauważalny jest lekki efekt ujędrnienia, ale powiedzmy sobie szczerze, żaden kosmetyk nie zrobi nam takich cudów, jak ćwiczenia. Kosmetyki mogą wspomóc - nie zastąpią ćwiczeń. Ponadto masło nie zawiera żadnych drobinek i podobnych pierdółek, co dla mnie jest jak najbardziej na plus. Jedynym minusem, jaki znalazłam jest to, że po zastosowaniu może wzrosnąć ochota na słodkie... ;) Nie wiem, na ile zapach zgadza się z pierwowzorem, ale można w nim spokojnie wyczuć wanilię, karmel... przez chwilę czułam nawet lekką nutę drożdży, ale zwalam to na mój oszołomiony nos.
Szkoda, że nie mogę Wam go pokazać przez Internet. :)


Skład:
Aqua - woda;
Isopropyl Palmitate - substancja otrzymywana z kwasów tłuszczowych. Nawilża, chroni, natłuszcza, wygładza;
Paraffinum Liquidum - parafina;
Cetearyl Alcohol - natłuszczacz;
Glycerin - gliceryna;
Sodium Hyaluronate - kwas hialuronowy, działa nawilżająco;
Macadamia Integrifolia Seed Oil - olej macadamia;
Carthamus Tinctorius Seed Oil - olej z krokosza barwierskiego, ma działanie regenerujące, odżywcze, przeciwzmarszczkowe;
Prunus Amygdalus Dulcis Oil - olej ze słodkich migdałów, wspomaga regenerację w zewnętrznych warstwach skóry, bogaty w witaminy A i E, odmładza;
Tocopheryl Acetate - syntetyczna witamina E, uelastycznia, nawilża, zwalcza wolne rodniki i wygładza zmarszczki;
Ascorbyl Palmitate - pochodna witaminy C, rozjaśnia, zmniejsza przebarwienia, działa przeciwrodnikowo, regeneruje witaminę C w skórze i wspomaga syntezę kolagenu;
Linoleic Acid - emolient, zatrzymuje wodę w skórze, zmniejsza przebarwienia;
Carbomer - składnik konsystencjotwórczy, tworzy film na skórze, reguluje lepkość kosmetyku;
Acrylates/C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer - wygładza, zmiękcza, stabilizuje emulsję;
Polyglyceryl-3 Diisostearate - emulgator;
Phenoxyethanol - konserwant, alternatywa dla parabenów;
Sodium Hydroxide - wodorotlenek sodu, regulator pH;
Disodium EDTA - stabilizator pochodzenia chemicznego, często zanieczyszczony konserwant, nie wolno stosować w ciąży;
BHA - przeciwutleniacz, konserwant, szkodliwy w wysokich stężeniach, na szczęście wydalany z organizmu. można go zastąpić olejem z rozmarynu.;
Hydroxyacetophenone - pełni rolę konserwantu, ale poza tym niewiele więcej znalazłam o tym składniku...;
Coumarin - imituje zapach wysuszonej trawy;
Parfum - kompozycja zapachowa;
Caramel
- karmel, w kosmetyce stosowany jako naturalny barwnik.

Sporo zieleni, sporo żółci i dwie czerwone substancje. Jeśli czytacie czasem mojego bloga to pewnie wiecie, że jestem trochę cięta na parafinę, ale tutaj zaznaczam ją na żółto ponieważ a) jest obojętna dla zdrowia, b) wielu skórom wręcz pomaga, c) mi osobiście szkodzi głównie na twarzy, na ciele jak najbardziej się sprawdza. Jednego składnika pomimo poszukiwań nie znalazłam, rozczarowuje nieco, że producent używa BHA zamiast użyć zdrowszej alternatywy, jaką jest olej z rozmarynu. Cieszy jednak to, że wymienione grubszym drukiem na tylnej etykiecie składniki faktycznie znajdują się w kosmetyku, i to na początku składu. Na pewno nie można nazwać tego kosmetyku naturalnym, ale i też nikt nam tego nie obiecywał.

Podsumowując - na pewno zużyję, może nawet kupię ponownie w przyszłości, ponieważ to naprawdę przyjemny w stosowaniu kosmetyk, dodatkowo w niskiej, nie zabijającej portfela cenie. Na chwilę obecną postaram się jednak poszukać czegoś bez BHA i możliwie Disodium EDTA w składzie.

Pozdrawiam serdecznie! :)

PS: Fakt otrzymania produktu do testów nie wpłynął na moją ocenę. Nigdy nie wpływa. Ot, taki ze mnie wredny kot.

6 komentarze:

  1. ja jak już stosowałabym go na dzień ze względu na parafinę, ale nie wiem czy na tyle mnie porwał by się skusić ;)

    zaczarowana-oczarowana.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam masła do ciała! :D ale balsamom nei mówię nie! :D miałam wersję o zapachów lodów melba i ona też pachnie bezbłędnie <3 spróbuj maseł z faromony ;D wtedy przepadniesz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam kiedyś masło do ciała z Perfecta Jagodową muffinkę, aż chciało się go zjeść :D Ten produkt też wygląda interesująco. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam krem brulee więc ten balsam mnie kusi, ale póki co zostanę wierna swojej ziaji :)

    Jako że jesteś początkującą włosomaniaczką to zapraszam na wpiso-instrukcję o tym jak o nie najlepiej zadbać :)
    Ruda Urodowo - alternatywnie i o urodzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedni chwalą drudzy zaś narzekają na ten kosmetyk.Mam też ale czeka w kolejce do testowania!!!Muszę sie przekonać na własnej skórze

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam wersję "trufle czekoladowe" i byłam oczarowana zapachem :)
    Obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design