Opakowanie:
Odżywkę dostajemy w (moim zdaniem) wielkiej tubie o pojemności 200ml i owa tuba to pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po otworzeniu pudełka. Zajmowała praktycznie całe, a reszta kosmetyków była ułożona wokół niej. Osobiście uważam, że w przypadku odżywki do włosów opakowanie w formie tuby nie jest zbyt trafione, buteleczki przemawiają do mnie bardziej. Rozmiar tuby też jest chyba nieco przesadzony - wspomniana Timotei Precious Oils w 200ml buteleczce jest mniejsza od jej piwnej koleżanki. Plastik jest nieprzezroczysty, ale jeśli spojrzy się pod światło widać, ile produktu jest. Tak też zrobiłam po otrzymaniu PinkJoy i jakoś dziwnie się poczułam widząc, że tuba jest wypełniona w 3/4, a może i trochę mniej. Nie mówię że zostałam oszukana - po prostu powstaje takie dziwne wrażenie, któremu mniejsze opakowanie mogłoby spokojnie zaradzić.
Tuba zakończona jest dozownikiem, który - choć wydaje się mały - dobrze spełnia swoje zadanie. Zakrętka dobrze współpracuje z mokrymi rękoma. Szatę graficzną całości oceniam pozytywnie - jest całkiem ciekawa :)
Skład:
Aqua (woda), Cetearyl Alcohol (natłuszczacz), Parfum (kompozycja zapachowa), Cetrimonium Chloride (konserwant, nabłyszcza, ułatwia rozczesywanie), Behentrimonium Chloride (konserwant, mocno oczyszcza skórę i włosy, ma właściwości antystatyczne, wygładza, ułatwia rozczesywanie), Ceteareth-20 (PEG, emulgator, nie wolno używać na podrażnioną i uszkodzoną skórę), Panthenol (nawilża, działa przeciwzapalnie, mocno stymuluje odnowę skóry i procesy gojenia, łagodzi podrażnienia), Propylene Glycol (nawilża), Isopropyl Alcohol (działanie odtłuszczające, oczyszczające, ale to środek rozpuszczający pochodzenia chemicznego i jest toksyczny), Glycerin (działa osłonowo, łagodzi, nawilża, wygładza) , Beer (piwo - o jego wpływie na włosy pisałam tutaj <klik>), Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil (ekstrakt z pszenicy - działa łagodząco i wygładzająco), Glycine Soja (Soybean) Oil (olej sojowy), Citric Acid (kwas cytrynowy - zmiękczacz, konserwant, przeciwutleniacz), Lactic Acid (kwas mlekowy - działa przeciwstarzeniowo, antybakteryjnie, nawilża), Methylparaben (konserwant), Ethylparaben (konserwant), Methylchloroisothiaizolinone (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwant), Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde (syntetyczna substancja zapachowa, zapach kwiatowy)
Rosyjskie kosmetyki zyskały uznanie w większości za naturalne składy, jednak ten powyżej nie pasuje do tego opisu. Kompozycja zapachowa bardzo wysoko w składzie, zaraz po niej chemia przetykana czasem czymś dobrym. Sporo składników wygładzających, kilka o działaniu antystatycznym. Moim zdaniem - gdyby przymknąć oko na chemię - ta odżywka mogłaby się sprawdzić na włosach nie wymagających superbogatej pielęgnacji. Co ciekawe, odżywka nie zawiera silikonów. Cieszy, że faktycznie zawiera wspomniane piwo i wyciąg z pszenicy. Nie cieszy duża ilość chemii i konserwantów.
Konsystencja i zapach:
Niezbyt gęsta maź (może nawet odrobinę za rzadka), półtransparentna, koloru białego. Łatwo się rozprowadza. Zapach jest bardzo mocny i po użyciu pozostaje we włosach, jednak nie jest to - jak możnaby pomyśleć - zapach typowo piwny, mi bardziej kojarzy się z drożdżami. Moim zdaniem jest przyjemny, choć na dłuższą metę może męczyć. Tyle dobrego że nie pachniemy jak pan Zdzisiu spod monopolowego :)
Wrażenia z użytkowania:
Po pierwszym użyciu byłam nią zachwycona. Włosy były niesamowicie błyszczące, takie "sypkie", gładkie, rozczesywały się bez problemu. Z każdym kolejnym jednak coraz bardziej rzucały mi się w oczy wady tej odżywki. Po pierwsze - końcówki poskarżyły mi się na brak silikonów, a przy moich włosach to mus. Po drugie - włosy już na drugi dzień po umyciu (a myję je co 3-4 dni, bo częściej nie trzeba) zaczynały "marnieć", nie mówiąc o tym, że (mimo zawartości antystatyków) włosy elektryzowały się jak szalone, choć zwykle tego nie robią! Domyślam się, że na moje włosy to po prostu zbyt lekka artyleria i potrzebują bogatszego składu... Kolejną wadą (początkowo braną za zaletę) był pozostający we włosach zapach. On jest fajny, póki nie musicie wyrwać z kopytka za podjeżdżającą na sam koniec peronu SKM-ką. Udało mi się dobiec do rzeczonej SKM-ki, ale zgrzałam się i zaciągnięcie się zapachem odżywki jedynie mnie dobiło - po prostu zaczęło mnie mdlić.
Czy kupię ponownie?
Nie. Raz że słabo dostępna, dwa - moje włosy jej nie lubią. Wykończę bo niewiele mi jej zostało, ale nie przewiduję kontynuowania tej znajomości.
Ocena: 2/5
Wiem, że wiele z Was było zadowolonych z tej odżywki. Jak spisywała się u Was? A może wolicie inną? :)
Pozdrawiam!
słyszałam o niej już troszkę i jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że odżywka jest wręcz słynna wśród klientek PinkJoy :) Żałuję, że nie sprawdziła się u mnie tak bardzo, jak u innych.
UsuńRzeczywiście, ja te zna pierwszy rzut oka, myślałam, że super, naturalny skład a tu proszę hmm :)
OdpowiedzUsuńJa tak samo! Niestety, później mina mi zrzedła :)
UsuńDzięki za ten wpis. Zastanawiałam się nad Pink Joy I teraz wiem, że nie zamówię...
OdpowiedzUsuńNie ma za co :) Trzeba im przyznać, że z każdym pudełkiem jest coraz lepiej. Zawartość pierwszego pudełka (tego nielimitowanego) z Rosji była moim zdaniem słaba, dziewczyny się skarżyły że wszędzie parafina w składach, że oczekiwały czegoś innego... i w następnym już nie dość że kosmetyki były inne, to jeszcze parafina była dosłownie w jednym. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że na pewno nie zamówię następnego pudełka przed ujawnieniem zawartości.
UsuńNie miałam, ale na pewno mnie nie zachęciłaś :( Dam sobie z nią spokój, tym bardziej że dostępność jest tak słaba :/
OdpowiedzUsuńTak jak peeling, będzie ona dostępna w sklepie PinkJoy. A że zniechęciłam - przepraszam, ale nie czułabym się za dobrze gdybym opisała spotkanie z tą odżywką inaczej, niż było :(
UsuńNie używałam jeszcze żadnego z rosyjskich kosmetyków do włosów, pewnie ma na to wpływ ich dość słaba dostępność...
OdpowiedzUsuńPrawda, nie znajdzie się ich w pierwszym lepszym sklepie. Warto jednak popatrzeć w sklepach internetowych chociażby za Babuszką Agafią, podobno świetnie się sprawdzają :)
Usuńszkoda, ze Ci się nie sprawdziła, acz ja jestem troche sceptycznie nastawiona do tych rosyjskich cudów ;p
OdpowiedzUsuńPowinnam była mieć Twoje podejście, może bym się tak nie rozczarowała ;p
Usuńzgadzam się z Twoją recenzją, ta odżywka to nie jest siódmy cud świata ale pięknie pachnie
OdpowiedzUsuńTo prawda, choć nawet zapach potrafi czasem dać w kość ;)
UsuńJestem uprzedzona do rosyjskich kosmetyków. Haha, zacny kot w lewym dolnym narożniku :D
OdpowiedzUsuńTeż powinnam była być, ale ciężko było po tych wszystkich recenzjach w Internecie...
UsuńKot z lewego dolnego narożnika dziękuje za zauważenie! :D
Co to znaczy "mamieć" :D hah pierwsze słyszę :) No wiec odżywka szału nie robi, u mnie też tak często jest, że po pierwszym użyciu wydaje mi się, że odżywka/maska jest super, a później niestety jest coraz gorzej, tak jakoś moje włosy reagują na nowości :)
OdpowiedzUsuń"Marnieć" w tym sensie, że pierwszego dnia jest efekt WOW, a drugiego już niekoniecznie ;P Po prostu wyszło, że włosy nie są dostatecznie nawilżone i powoli robiły się coraz bardziej nieestetyczne :D Farbowane przez wiele lat i sporo przeszły, wybredne są.
UsuńMoje zwykle albo kochają, albo nienawidzą :) Ach, te słowo "nowość" - skłonne przerobić na swoją stronę nawet włosy! :D
aaa haha przeczytałam MAMIEĆ :) i sobie myślę, co to znaczy, że włosy zaczęły MAMIEĆ? Wyobraziłam sobie babcię w koczku i doszłam do wniosku, ze chodzi o to że włosy się niszczą :D Ależ sobie dorobiłam filozofię
UsuńO matko! Nigdy więcej czytania komentarzy podczas picia herbaty! :D No i przez czcionkę nie doczytałam że "mamieć", chyba powinnam ją zmienić... :D
UsuńNie no, uśmiałam się strasznie, dzięki! :D :D
Nie znam tego kosmetyku, ale po Twojej recenzji widzę, że nie mam czego żałować ! :-)
OdpowiedzUsuńhttp://rozowyswiatmarthe.blogspot.com
Jeśli oczekujesz od odżywki czegoś więcej niż nabłyszczenia to może faktycznie się nie sprawdzić :)
Usuńja tam ją uwielbiam! <3
OdpowiedzUsuńWiem, i zazdroszczę że się u Ciebie sprawdziła ^^
UsuńZe względu na pszenicę już teraz wiem, że nigdy po nią nie sięgnę...
OdpowiedzUsuńCzyżby alergia? :(
Usuńniestety tak :(
UsuńTo dla moich włosów też nie będzie dobra, podaruję sobie. :) Do tego mam alergię na pszenicę tak samo. :)
OdpowiedzUsuńTo musi być uciążliwe, zwłaszcza że pszenica często pojawia się w kosmetykach nawet bez wyróżnienia jej na etykietach :(
UsuńSkład wygląda wyjątkowo zachęcająco, sama chemia. U mnie włosy nie potrzebują silikonów, potrzebują olejów w odżywkach i maskach.
OdpowiedzUsuńWłosy oblepiły Ci się chemią, to i marnieć zaczęły... :(
Skład przeraził mnie w trakcie analizowania go :( Niestety, wcześniej nie zwróciłam uwagi. Przy mojej długości i stanie włosów silikony są niestety niezbędne, ale zapewniam że regularnie je zmywam - a i olejów włosom nie szczędzę. Najbardziej jednak rozwaliło mnie to, że pomimo zawartości kilku antystatyków włosy niesamowicie mi się elektryzowały, a same z siebie tak nie mają O_O
UsuńChemia jest zła, muszę zwracać dużo więcej uwagi na to, co kładę na włosy...