Czemu kot marnotrawny? Ano dlatego, że przed kilkoma dniami usunęłam bloga, myśląc, że powinnam skupić się bardziej na nauce do zbliżających się egzaminów zawodowych (niestety, łatwo nie jest) - ponadto przyznam że lenistwo nieco wzięło nade mną górę i nie mogłam zmotywować się do napisania notki. Na szczęście to już za mną (lenistwo, nie egzaminy), sama też nieraz łapałam się na przeglądaniu Waszych blogów, więc gdzie tu sens?
Przez chwilę znudziła mi się moja klasyczna, rubinowa czerwień. Chyba każda kobieta potrzebuje zmian co jakiś czas, zwłaszcza jeśli chodzi o zmiany urodowe. Młodszym dziewczęciem będąc niesamowicie szalałam z kolorami, czego efekty były raz bardziej, raz mniej udane... Od dłuższego czasu trzymam się czerwieni i ponoć nie wychodzę na tym tak źle. Zdarzały mi się romanse z burgundami, fioletami... ale czerwień to jednak coś. ;)
Tym razem jednak zachciało mi się odmiany i postawiłam na malinowy odcień czerwieni - ten sam, który z takim zawzięciem wciskały mi swojego czasu panie w zaprzyjaźnionym sklepie :D
Ponieważ opisałam już swoje wrażenia z farbowania szamponetką z tej samej serii tutaj (klik), a szata graficzna, postać produktu czy sposób użycia nie zmieniły się, pozwólcie że podaruję sobie te opisy (po prostu bym się powtarzała, a nie chcę marnować Waszego czasu). Przejdę od razu do efektu końcowego:
Zdjęcie nie jest najlepszej jakości, bo a) telefon, b) ostatnimi czasy ciężko złapać jakiekolwiek promienie słońca i z światłem do zdjęć bywa różnie... Niestety, na moich włosach kolor wyszedł zupełnie inny od oczekiwanego. Miałam zostać malinowym kotem, jednak sierść zawzięcie pozostała rubinowa. Efekt był taki sam jak przy użyciu 05 Porzeczkowej Czerwieni, więc przyznam że byłam bardzo zawiedziona - zwłaszcza że obleciałam 3/4 miasta by dostać ten kolor.
Nie zniechęcam do tego koloru - co u mnie nie wyszło, u Was może wyjść aż za dobrze. Każda głowa jest inna, a moje włosy ostatnimi czasy wykazują zaskakujący brak woli współpracy jeśli chodzi o koloryzację. Może inaczej - dadzą się ufarbować, ale albo kolor jest nie taki jak chciałam, albo się udaje - ale co z tego, skoro farba spływa z włosów przy każdym myciu i robią się coraz jaśniejsze (mam tu na myśli moje czarne pasma). Planuję spróbować z farbą Joanny w takim malinowym odcieniu, może wyjdzie lepiej...
Czy kupię ponownie?
A tak Kot będzie szalał przez zimę. ;) |
Pozdrawiam kocio,
Kot.
Mmm... piękna czerwień! Aż mi się tęskno za taką zrobiło!
OdpowiedzUsuńNiewiele Ci brakuje ;) Spróbowałam ostatnio z farbą w tym samym kolorze co szamponetka, i, no... to był błąd. Ale o tym będzie w innym poście.
Usuń