Witajcie!
Dziś przychodzę z bardzo nietypowym (jak na mnie) postem, ponieważ, co tu dużo mówić... Nie jestem makijażowym gigantem i wielu z Was nigdy nie dosięgnę nawet do pięt. Mimo wszystko cieszy mnie, że powoli potrafię wyjść poza własne przyzwyczajenia i nie sięgać po - standardowe dla mnie - całkowicie czarne, smołowate smoky eyes.
No co poradzę, że lubię takie mocne makijaże? :)Dziś jednak pokażę Wam mój ostatni twór (i pierwszy makijaż na tym blogu). Prosty i głowę dam, że już gdzieś go widziałyście, ale... co mi tam. :D
Zdjęcia są jakie są, ponieważ przez szalejącą niczym kolejka górska pogodę było mi ciężko złapać dobre światło - no i aparat który pożyczyłam okazał się nie być tak dobry, jak myślałam.
Makijaż jest bardzo prosty - składa się jedynie z trzech kolorów: złotego, perłowego rozświetlacza, fioletu i perłowego brązu. Złoty i brązowy cień pochodzą z potrójnych cieni Paese, które znalazłam w Paeseboxie, a fiolet - z paletki Alverde (ten ciemniejszy). Całość nałożona jest na bazę Nyx, którą z kolei zawiera moja paletka do smoky eyes "One Night In Morocco". BTW - przy okazji macie okazję podziwiać na rzęsach niewypał, jakim jest tusz od Joko (był w styczniowym Shinybox). Jest tak bardzo do bani, że nawet nie wiem, czy go recenzować.
Makijaż na żywo jest nieco bardziej intensywny i świetnie podkreśla zieloną tęczówkę (nawet tak dziwnie zieloną, jak moja). Tak sobie myślę, że perłowy brąz mogłam zastąpić matowym - ale i tak podoba mi się efekt.
Jak takie coś zrobić? Napierw na środek powieki nałożyć fiolet, potem - na część przy wewnętrznym kąciku - złoty cień, i wykończyć zewnętrzny kącik brązem. U mnie widzicie taką samą kolejność kolorystyczną na górnej i dolnej powiece, ale kto powiedział, że nie można poeksperymentować? :P
Drugą KatOsu nie zostanę, wiem :D Ale przecież to nie oznacza, że nie mogę bawić się cieniami :)
Podoba Wam się? Czy może powinnam wyrzucić cienie/pędzle i nigdy więcej nie męczyć Was takimi postami? :D
Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo dobrze Ci poszło :) nie widziałaś mojego beztalencia :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Na pewno nie jest tak źle :D
UsuńLubię takie zabawy :D
OdpowiedzUsuńJa również, choć do tej pory efekty raczej nie nadawały się do pokazania :D Gdybyś widziała mój makijaż na Sylwestra... Trochę poleciałam z fantazją i potem bałam się wejść do Biedronki po szampana, bo zapomniałam kupić :D :D
UsuńBardzo podobnie się maluję jeśli robię makijaż :) Do zobaczenia na spotkaniu w Gdyni :)
OdpowiedzUsuń:) Sama jak dotąd używałam tylko jednego koloru, więc taki potrójny przekładaniec to dla mnie nowość :)
UsuńDo zobaczenia! Choć w tych warunkach pogodowych zaczynam się zastanawiać, czy nie powinnyśmy zorganizować tego spotkania na basenie albo nad morzem :D :D :D
Oooo, bardzo fajnie Ci to wyszło :D
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńFajne połączenie, ja jedynie mocniej bym roztarła, żeby nie oddzielała się granica między cieniami, a tak make up pierwsza klasa i podbija tęczówkę:)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Rozcierania nadal się uczę, niby mam to w miarę opanowane po kilku latach czarnego smoky eyes, ale kurczę... z kilkoma kolorami jakoś ciężej :D
Usuńlubie takie fioletki! a tusz faktycznie tragiczny...
OdpowiedzUsuńDaj spokój, bubel jakich mało.
UsuńŚliczna koncepcja,tylko Kotku mój Rubinowy,bardziej granice między cieniami rozcieraj :*
OdpowiedzUsuńDziękuję, Gosiu :* Dopiero uczę się rozcierać różnokolorowe cienie ze sobą, z jednym kolorem było jakoś łatwiej :D
UsuńŁadnie wygląda :) lubię połączenie dwóch kolorów na powiekach.
OdpowiedzUsuńTu akurat są trzy - złoto, fiolet i perłowy brąz w zewnętrznym kąciku :)
UsuńLadne polaczenie, ale jestem ciekawa jak by wygladalo na ujeciu z przymknietym okiem :)
OdpowiedzUsuń