Kot i błyszczyki –
to długo nie szło ze sobą w parze. W makijażu skupiam się
głównie na oczach, więc usta przeważnie zostawiałam samym sobie,
lub podkreślałam je jakąś neutralną pomadką. Dziś jest to dla
mnie produkt niemal na równi z pomadką – mam swoją skromniutką
kolekcję i używam w zależności od humoru. Ostatnio dzięki
TrustedCosmetics.pl dołączyła do nich ostatnia błyszczykowa
propozycja Vipera Cosmetics – Costarica w odcieniu
Olympia.
Pamiętam, kiedy firma zaczęła promować te błyszczyki. W postach na ich temat była mowa między innymi o ślicznym, wężowym nadruku na nakrętce – jednak na mojej była po prostu naklejka z tym motywem. Szkoda, bo już i tak eleganckie opakowanie, takie samo jak w przypadku błyszczyków Elite które już opisywałam, nieco traci przez ten mały szczegół. Ważniejszą sprawą jest na pewno aplikator, który jest tak samo mięciutki „miziasty” i wyprofilowany jak w przypadku błyszczyków bezperłowych Elite owej firmy. Zdarzało mi się nimi malować bez patrzenia w lustro.
Zostawmy jednak opakowanie i przejdźmy do samego produktu. Pierwszym, co zwróciło moją uwagę przy pierwszej aplikacji była świetnie wyważona konsystencja – ani za płynna, ani za gęsta, dzięki czemu błyszczyk jest łatwy w aplikacji i bardzo dobrze trzyma się ust. Nie skleja - używając go miałam wrażenie, że używam jakiegoś gęstszego balsamu do ust, a nie błyszczyka. Ma też on śliczny zapach, lekko wyczuwalny na ustach po aplikacji. Kojarzy mi się on z czymś słodkim, ale z czym...? Nie mam pojęcia, ale go lubię. :)
Pamiętam, kiedy firma zaczęła promować te błyszczyki. W postach na ich temat była mowa między innymi o ślicznym, wężowym nadruku na nakrętce – jednak na mojej była po prostu naklejka z tym motywem. Szkoda, bo już i tak eleganckie opakowanie, takie samo jak w przypadku błyszczyków Elite które już opisywałam, nieco traci przez ten mały szczegół. Ważniejszą sprawą jest na pewno aplikator, który jest tak samo mięciutki „miziasty” i wyprofilowany jak w przypadku błyszczyków bezperłowych Elite owej firmy. Zdarzało mi się nimi malować bez patrzenia w lustro.
Zostawmy jednak opakowanie i przejdźmy do samego produktu. Pierwszym, co zwróciło moją uwagę przy pierwszej aplikacji była świetnie wyważona konsystencja – ani za płynna, ani za gęsta, dzięki czemu błyszczyk jest łatwy w aplikacji i bardzo dobrze trzyma się ust. Nie skleja - używając go miałam wrażenie, że używam jakiegoś gęstszego balsamu do ust, a nie błyszczyka. Ma też on śliczny zapach, lekko wyczuwalny na ustach po aplikacji. Kojarzy mi się on z czymś słodkim, ale z czym...? Nie mam pojęcia, ale go lubię. :)
„Błyszczyk Costarica jest modnym błyszczykiem o powabnym odcieniu i świetlanym połysku.” - trudno się nie zgodzić zwłaszcza z tym ostatnim. Zastosowana w błyszczyku perła pięknie odbija światło, migocze i iskrzy na wargach. Musicie uwierzyć mi na słowo, bo zdjęcia nie do końca to oddają – efekt jest piękny i zauroczył nawet mnie, błyszcząco-drobinową sceptyczkę. Kolor jest półtransparentny – nie jest to takie typowe krycie, jakie serwowały nam błyszczyki Elite, ale jednak widać, że to beż. Dzięki zawartości kwasu hialuronowego błyszczyk chroni nasze usta przed wysuszeniem, choć muszę przyznać że spektakularnego nawilżenia nie zauważyłam. Przesuszania – zdecydowanie nie.
Karmelowo... Aż nabrałam ochoty na słodkie :) |
Niestety muszę się tu poskarżyć, że to nie jest błyszczyk, który da się ukradkowo zetrzeć z ust chusteczką – iskrzące drobinki lubią się z naskórkiem ust na tyle, że zamiast po prostu z nich zejść, niemalże śpiewają chórem „zooooostaaaańmy razem!”... i co gorsza, zostają, a do tego lubią sobie wtedy urządzać wycieczki krajoznawcze po naszej twarzy. Przywiązują się, małe paskudy. Warto mieć przy sobie lusterko, by to kontrolować i nie zmienić się przypadkiem w bożonarodzeniową bombkę.
Kolejną rzeczą, za którą należy pochwalić Viperę jest to, że na każdym kosmetyku (może z wyjątkiem niektórych lakierów do paznokci, ale wtedy skład jest dostępny na stronie internetowej) mają na kosmetyku wypisane SKŁADY. Wiem, to powinien być standard, ale wciąż są w Polsce marki, które to lekceważą - a to nie jest z korzyścią dla nas, konsumentek. W etykiecie tego błyszczyka można znaleźć skład bez problemu - wystarczy otworzyć podwójną naklejkę z nazwą produktu. Wiemy, za co płacimy i co nakładamy na usta - a ta informacja w przypadku alergii bywa bezcenna.
http://www.viperasklep.pl/costarica/1735-vipera-bezowy-blyszczyk-do-ust-costarica-olympia-306.html
Błyszczący buziak od Kota :) |
Ze swojej strony muszę przyznać, że nabrałam ochoty na inne odcienie. :)
Jakie się Wam podoba? :)
Pozdrawiam! :)
PS:
Fakt otrzymania produktu do testów nie wpłynął na jego ocenę. Niemniej dziękuję redakcji TrustedCosmetics.pl za taką możliwość :)
Oj nie podoba mi się. Rzadko używam błyszczyków ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że solo nie wygląda ciekawie, ale np na bordo, czy czerwoną szminkę, do mocniejszego makijażu, jako błysk na środek ust? Może wyglądałby super ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem dosyć ciekawie to wygląda :) Ten błysk jest naprawdę nietypowy, wyjątkowy. Buziak Kochana :*
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za błyszczykami :)
OdpowiedzUsuń