W swoim mieście mam stoisko Golden Rose, które powoli zaczyna dorównywać Viperze jeśli chodzi o zawartość procentową mojej kosmetyczki, i złapałam się na tym że ile razy jestem w tej galerii handlowej, zawsze zaglądam na to stoisko (i mniejsza, że po drugiej stronie jest Inglot ;p). Tak było też i tym razem - musiałam kupić karmę dla kotów, a że stoisko było niedaleko... Zobaczcie, co z tego wyszło. :)
Ostatnio sporo uwagi poświęcam, by - jakkolwiek durnie to nie zabrzmi - wyglądać choćby akceptowalnie. W Anglii nabawiłam się jakiejś dziwnej wysypki, która w sumie zaczyna już znikać, ale nadal jest widoczna. Powodem jest prawdopodobnie inna niż u nas woda - co prawda nie myję twarzy wodą bo mam na to za suchą skórę, ale wystarczyło tak naprawdę umyć zęby, żeby mieć policzki całe w czerwonych kropkach. Spożywanie tej wody (kawa, herbata...) pewnie też sporo się przyczyniło do zachwiania pewnej równowagi, jaką miałam wcześniej. Wracając do Polski dowiedziałam się od pewnej Pani, obok której podróżowałam w autobusie że jej córka po emigracji walczyła dobre pół roku z problemami skórnymi, także albo zmiana warunków, albo hormony, którymi obecnie się leczę. Tak czy inaczej, na krycie stawiam bardziej, niż kiedykolwiek, dlatego na stoisku wybrałam kryjący podkład w sztyfcie Stick Foundation w odcieniu 02. Przyznam, że byłam trochę niepocieszona tym, że 01 był dla mnie za jasny - jasna cera to ostatecznie mój ideał - ale cóż. Na razie jestem trochę przerażona bo czytałam różne opinie na jego temat, ale że nauczyłam się go w miarę łatwo aplikować i nie wygląda źle... Zobaczymy, jak sprawdzi się u mnie. Kosztował on 13,90zł.
Cena: 19,90zł.
Korektor to chyba ten rodzaj kosmetyku, który kupuję najczęściej w ciągu ostatniego półrocza... Jak nigdy ich nie używałam, tak obecnie mam chyba sześć, ale niewiele z nich pasuje mi tak do końca. A to ciemnieją, a to się rolują... Zobaczymy, czy ten da radę moim cieniom pod oczami i innym tałatajstwom. Za namową Pani Ekspedientki wybrałam Liquid Concealer, kolorek nr 4.
Cena: 15,90zł.
Miałyście może któryś z tych kosmetyków? Jakieś wskazówki co do ich użytkowania, magiczne sztuczki? :D Obawiam się, że w najbliższym czasie Golden Rose może często gościć na moim blogu (tak! zamierzam pisać częściej niż do tej pory! koniec świata idzie! :D), a to dlatego że nagromadziło mi się trochę kosmetyków tej marki, o których chciałabym Wam opowiedzieć. :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Ten rozświetlacz w sztyfcie mnie zainteresował :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że sama byłam do niego nieprzekonana... póki nie przeciągnęłam testerem po dłoni. :)
UsuńNie znam tych produktów. Rozświetlacz mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się. Praktyczny i ładny kolor. :)
UsuńRozświetlacz cudo ;)
OdpowiedzUsuńTeż uważam ze jest fajny, ale zobaczy się, co będzie dalej :)
Usuńten korektor też niedawno sobie kupiłam:)
OdpowiedzUsuńI jak? Sprawdza się? :D
UsuńNigdy nie miałam podkładu w sztyfcie, recenzja byłaby super :). Rozświetlacz jest cudowny! Bardzo mi się podoba :) Korektora także nigdy nie używałam, mam nadzieję, że będziesz zadowolona :)
OdpowiedzUsuńRecenzja będzie, tyle że nie napiszę jej po jednym użyciu :) Rozświetlacz faktycznie dobrze się zapowiada, a co do korektora... zobaczymy - jestem trochę sceptyczna, ale a nuż się zaskoczę :D
UsuńOj i znowu kolejne produkty na moją wishlistę... Mam już dwie - publiczną (krótszą) i prywatną, na której jest milion pozycji do końca życia chyba...
OdpowiedzUsuńZnam to... Jeśli chodzi o tę prywatną to nie wystarczy mi życia ani żeby to kupić, ani żeby zużyć. :D
UsuńCo konkretnie Ci się spodobało? :)
Rozświetlacz ma super odcień! :-)
OdpowiedzUsuńRozświetlacz w sztyfcie mnie zaintrygował :D
OdpowiedzUsuńrozświetlacz ciekawie wygląda *,*
OdpowiedzUsuń