Wszyscy znają Tard, znaną również jako The Grumpy Cat. Ostatnimi czasy usłyszałam, że ja i Tard mamy identyczną mimikę i pewnie gdybym była kotem, wyglądałabym jak ona.
Cóż... nie ma jak oryginalne komplementy/wrzuty, prawda? ;)
Zaniedbałam trochę bloga z przyczyn mniej lub bardziej zdrowotnych, ale i nie tylko. Trochę się pozmieniało w moim życiu (również rodzinnym) i musiałam nadążyć za zmianami, szkoła również mnie nie rozpieszcza - w samym styczniu mam do zdania dwie z trzech kwalifikacji zawodowych, a w maju czeka mnie rozszerzona matura z angielskiego (że też zachciało mi się poprawiać...). Grzybica oczywiście nie odpuściła jeszcze do końca i nie rozstaję się z Clotrimazolum. 21-go listopada mam umówioną wizytę u dermatologa, mam nadzieję że coś z tym w końcu zrobi...
Pod kątem włosowym też trochę się zmieniło. Miałam ochotę na zmiany, i ich próbowałam - a to kolorowe końcówki (które kompletnie nie wyszły...), a to przymiarki do grzywki... Ostatecznie zdecydowałam się na ufarbowanie spodu włosów na czarno. Kiedyś już miałam tak ufarbowane włosy - z tą różnicą że kolorem dominującym był wtedy brąz, nie czerwień. Ograniczyłam też dość mocno używanie silikonów, ale widzę że moje włosy kompletnie się z takim stanem rzeczy nie zgadzają. Nakładam olej po każdym myciu włosów, serum silikonowe co dwa dni (lub codziennie, jeśli trzeba). Niestety, brakuje mi systematyczności w stosowaniu masek, odżywki, a także olejowaniu, na co włosy zaczynają narzekać. :(
W planach mam recenzję zaległych kosmetyków, m.in. Babydream, balsamu pod prysznic Nivea, odżywki w sprayu Isana, wspomnianej szamponetki, olejku do masażu Alterry i co mi tam jeszcze w łapki wpadnie. :)
Obecnie mam na włosy nałożoną szamponetkę o pewnym tajemniczym kolorze... Kto zgadnie, jakim? :)
Pozdrawiam! Miau!
PS: Chwilowo z niewyjaśnionych przyczyn nie mogę odpisywać na komentarze :/ złośliwość rzeczy martwych...
No no no, widać klasyczna Nivea potrafi zdziałać cuda :) Czekam na recenzje u Ciebie!
OdpowiedzUsuń