środa, 26 lutego 2014

Walka z cieniem - krem nawilżający pod oczy Bioliq 25+

W sumie, powinnam napisać "z cieniami" ;)

Od dziecka mam problem z cieniami pod oczami. Miałam przez to robiony szereg badań lekarskich, ponieważ podejrzewano u mnie anemię, którą mogłam odziedziczyć po Mamie. Badania jednak nic nie wykazały - byłam zdrowa jak ryba, a lekarz skomentował to słowami "No cóż, widocznie taka jej uroda". Cienie w zestawieniu z bladą karnacją powodowały, że wyglądałam na ciągle chorą i Mama nieraz czuła na sobie podejrzliwe spojrzenia innych kobiet - zupełnie, jakby nie opiekowała się mną odpowiednio, stąd kupiła mi mały kremik pod oczy i pilnowała, bym go używała. A ja byłam zdrowa i w najlepsze zdzierałam łokcie i kolana na podwórku.

O ile pochodzenie cieni zostało wyjaśnione przynajmniej do stopnia pozwalającego wykluczyć chorobę, o tyle sam problem cieni pozostał - może troszkę zmniejszyły się z wiekiem, jednak wciąż są widoczne. Pomimo wielu tutoriali nie bardzo potrafię je tuszować, więc zawsze są w jakimśtam stopniu widoczne - może nie wyglądam jak panda, ale wciąż. Po jakimś czasie byłam z tym pogodzona i już nawet nie próbowałam nic z nimi robić, nie używałam nawet kremów pod oczy - te produkty dla mnie kompletnie zniknęły, gdy trochę podrosłam. Dlatego ucieszyłam się, kiedy w styczniowym pudełku ShinyBox trafił mi się krem pod oczy Bioliq 25+. Sama na pewno bym go sobie nie kupiła, gdyż uznałabym to za zbędny zakup - a tak zostałam w pewnym sensie zmuszona do walki z cieniami, bo przecież szkoda kremu, a sam się nie zużyje! :)

Opakowanie:

Produkt dostajemy w biało-pomarańczowym, estetycznym kartoniku. Szata graficzna bardzo mi się
podoba - ładna, przejrzysta, bez wodotrysków i zbędnych fajerwerków. Można znaleźć na nim wszystkie najważniejsze informacje dotyczące kremu, skład i datę ważności. W samym kartoniku znajdziemy białą tubkę z średnio twardego tworzywa o pojemności 15ml. Niestety tubka nie jest transparentna, więc nie widzimy ile jeszcze pozostało w niej zawartości, a zakończona jest dozownikiem-dzióbkiem, dzięki któremu nie ma problemów z dozowaniem i można zaaplikować sobie pożądaną ilość kremu.

Żałuję, że jeden z moich kotów przerobił kartonik na wióry. Pokazałabym go lepiej.

Od producenta:

"Nawilża i regeneruje delikatną skórę wokół oczu. Zmniejsza opuchliznę i cienie. Pielęgnuje i intensywnie nawilża delikatną skórę wokół oczu. Zawarty w kremie wyciąg z orchidei purpurowej (Orchis mascula) działa kojąco i łagodząco. Krem wspomaga regenerację naskórka oraz skutecznie zmniejsza opuchliznę i cienie pod oczami. Dodatkowo chroni skórę przed niekorzystnym wpływem wolnych rodników, opóźniając powstawanie pierwszych zmarszczek."

Cena: 10-14 zł za tubkę (15ml)

Dostępność: łatwo dostępny, ale widywałam go głównie w aptekach.

Skład:

Aqua, Cetearyl Ethylhexanoate (tworzy film zapobiegający uciekaniu wilgoci), Cyclopentasiloxane (silikon lotny, zapobiega uciekaniu wilgoci, zmiękcza i wygładza), Isohexadecane (parafina, tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną, daje dobry poślizg przy rozsmarowywaniu), Cetyl Alcohol (emolient tłusty, emulgator, kondycjonuje skórę i włosy), Alcohol/ Onoporum Acanthium Flower/ Leaf/ Stem Extract (wygląda na to, że ekstrakt z popłochu pospolitego), Glycerin,(nawilża, umożliwia transport innych składników w głąb skóry) Macadamia Integrifolia Seed Oil/ Tocopherol (olej macadamia, przeciwutleniacz), Dimethicone (silikon, odpowiada za wygładzenie skóry/włosów, może zapychać), Glyceryl Stearate Citrate (emolient pochodzenia roślinnego, wygładza i zmiękcza), Glycerin/ Hesperidin Methyl Chalcone/ Steareth-20/ Dipeptide-2/ Palmitoyl Tetrapeptide-7 (przepraszam Was, ale nie mam pojęcia...), Glycerin/ Orchis Mascula Extract (ekstrakt z orchidei purpurowej, działa kojąco i łagodząco), Glycerin/ Prunus Serrulata Flower Extract (ekstrakt z kwiatów wiśni japońskiej), Butylene Glycol/ Laureth-3/ Hydroxyethylcellulose/ Acetyl Dipeptide-1 Cetyl Ester (ponownie, nie mam pojęcia), Glycerin/ Euphrasia Officinalis Extract (wyciąg z świetlika), Tocopherol (antyoksydant, działa kojąco i łagodząco na skórę), Acrylates/ C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer (nie mam pojęcia), Benzyl Alcohol/ Metyhylchloroisothiazolinone/ Methylisothiazolinone (konserwanty), Disodium EDTA (stabilizator, konserwant, często zanieczyszczony), Lactic Acid (kwas mlekowy, silne działanie nawilżające) Sodium hydroxide (wodorotlenek sodu, regulator lepkości), Parfum, BHA (konserwant i przeciwutleniacz, jeśli stężenie jest niskie, chroni skórę przed wolnymi rodnikami).

Niestety, nie mam wiedzy na tyle rozległej, by połapać się w tym składzie w stu procentach. Jest w nim kilka rzeczy których nie znam (a chciałabym), i nie podoba mi się zbytnio obecność parafiny - tak, po ostatnim odkryciu stanowię małą, jednoosobową, parafinową inkwizycję ;)

Konsystencja:

Krem jest koloru białego, jest bardzo lekki i szybko się wchłania. Chwilę po jego wklepaniu można bez problemu przystąpić do robienia makijażu i nic się nie dzieje. Po jego nałożeniu czuć lekki chłodek, a przynajmniej ja tak mam.




Zapach:

Bardzo delikatny, ale raczej uniwersalny. Nie pozostaje na skórze.

Wrażenia z używania:

Pozytywne. Krem - jak już wspominałam - szybciutko się wchłania, więc nie jest kłopotliwy w stosowaniu. Używam go od momentu dostania styczniowego pudełka, dwa razy dziennie, i w połączeniu z delikatnym masażem okolic oczu dał całkiem ładne rezultaty. Cienie trochę straciły na widoczności, okolica oczu jest też dobrze nawilżona. Radzi sobie z redukcją niewielkiej porannej opuchlizny (i chwała mu za to!). Czy daje radę z opóźnianiem pierwszych zmarszczek - ciężko powiedzieć, używam go za krótko by to stwierdzić. Przypadł mi do gustu ze względu na lekką formułę... i jakby nie patrzeć, nie tak ciężką cenę. Myślę, że dla osoby nie posiadającej jeszcze pierwszych zmarszczek (przynajmniej zbyt dużych) nada się całkiem dobrze.

Czy kupię ponownie?

Nie, poszukam czegoś bez parafiny. Tak na wszelki wypadek.

Ocena: 3,5/5

Pozdrawiam!



16 komentarze:

  1. Już się tak nie fochaj na parafinę, w okolicach oczu nic złego Ci nie zrobi. Ja stosuję takie mleczka z nią normalnie na ciało, omijam jedynie okolice dekoltu i ramion, gdzie mam tendencję do zapychania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie prawda, przesadzam trochę. U mnie też parafina na ciele krzywdy mi nie robi (poza właśnie dekoltem i ramionami, tak jak wspominasz), ale jak widać w czasie notki włączył mi się tryb inkwizycyjny... i o.

      Usuń
    2. Ja miałam taki na CAPB, ale potem doszłam do wniosku, że na ciele krzywdy mi nie robi :)

      Usuń
  2. Myślę, że u mnie mógłby się sprawdzić, choć pewnie cudów by nie zdziałał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudów raczej nie, ale do codziennej pielęgnacji spokojnie się nada! :)

      Usuń
  3. parafiny wokół okolic oczu nie powinnaś się bać, chociaż wiadomo lepiej zamiast parafiny jakby bylo np masło shea : ) ja tez mam okropny problem z cieniami, ale ja mam przez anemię, niedosypianie i złą dietę - ale korektor wszystko naprawia ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, również wolałabym masło shea :) Trzy czynniki naraz, ajaj... Niedobrze :( A korektora też muszę się nauczyć w końcu używać, co prawda mam wolniejsze tempo życia niż Ty (jeszcze...), ale fajnie byłoby dla odmiany nie wyglądać jak wampir :D

      Usuń
  4. ja ostatnio testuje ziaje - krem pietruszkowy i póki co sprawdza sie dobrze, spróbuj! :) a z droższych, clinique ma fajny krem, który nie wiem, jak to robi, ale po prostu wchłania cienie, wszystko znika i oczka sa piekne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pierwszy ogień pójdzie Ziaja, ale Clinique też kiedyś spróbuję, jak przyoszczędzę :) Dzięki za cynk! ;)

      Usuń
  5. w moje ręce ostatnio trafił krem pod oczy z Oeparol i jestem z niego zadowolona zarówno składu jak i działania ;) ale jeszcze trwają testy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałam o tej firmie... Aż mi głupio! :D

      Usuń
  6. Fajnie że jesteś zadowolona, u mnie do twarzy mnie podrażnił. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam, przykro mi :( Tak sobie myślę że może to była jakaś alergia na któryś składnik?

      Usuń
  7. Ooo, jestem mile zaskoczone! Sama poszukuję kremu, który nie tylko nawilży skórę pod oczami, ale też zmniejszy widoczność cieni. Muszę rozejrzeć się za tym produktem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam wyżej - cudów nie robi, ale myślę że na zmniejszenie cieni spokojnie można liczyć :) Od siebie powiem że nakładając krem delikatnie wklepywałam go opuszkami palców w kierunku zewnętrznego kącika oka :) Czytałam kiedyś że to usprawnia przepływ krwi i limfy, więc cienie się zmniejszają :)

      Usuń

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design