poniedziałek, 10 lutego 2014

Musująca kula do kąpieli Body Club

Lubię Biedronkę. To jeden z tych sklepów, w których kupuję najczęściej - tą "swoją" mam w miarę blisko domu, w dodatku rzadko się zdarza by były w niej tłumy ludzi, więc zakupy można zrobić w całkiem spokojnej atmosferze. Ostatnimi czasy zaskakuje też promocjami kosmetycznymi (i nie tylko - ostatnio mają ponad 150 gier w cenie 9,99!). Biedronkową gazetkę promocyjną na Walentynki można obejrzeć tutaj (klik).

Przy ostatniej wizycie trochę się spieszyłam, więc oprócz produktów spożywczych skusiłam się jedynie na musującą kulę do kąpieli Body Club.
W tym miejscu możecie na mnie nakrzyczeć, bo dopiero po jej użyciu przypomniałam sobie że nie zrobiłam zdjęć (!), więc do czasu zakupu następnych kul będę musiała posiłkować się zdjęciami z Internetu. A następne kupię na pewno.

http://www.biedronka.pl/cms/img/u/OFERTA/2014_01_27/nft/02_b.jpg

 

Według producenta:


Wykonana ręcznie na bazie starannie opracowanej receptury. Zawiera wysokiej jakości składniki, m.in. masło shea oraz olejki roślinne, które delikatnie nawilżają skórę, a wyjątkowa kompozycja zapachowa pozostawia na niej przyjemny zapach. W kuli ukryte są kolczyki z naturalnymi perłami. Są one pierwszym elementem eleganckiego kompletu biżuterii, kolejne – w następnych seriach kul Body Club:
  • z okazji Dnia Kobiet – zawieszka z naturalną perłą,
  • z okazji Dnia Matki – bransoletka z naturalnymi perłami. 
Cena: 4,28 zł/100 g


Więc za 6zł (no dobra, 5,99zł) dostajemy dużą (140g) kulę do kąpieli w jednym z trzech (czterech?) możliwych wariantów. W moim koszyku wylądował wariant fioletowy z racji mojej słabości do tego koloru.

Skład wersji fioletowej:
Sodium Bicarbonate
(soda oczyszczona), Citric Acid (kwasek cytrynowy), Sodium Sulfate (siarczan sodu), Grape Seed Oil (olej z pestek winogron), Parfum (kompozycja zapachowa), Avocado Oil (olej z awokado), Butylospermum Parkii (masło shea), Butylphenyl Methylpropional (aldehyd aromatyczny, potencjalny alergen), Hexyl Cinnamal (nienasycony aldehyd aromatyczny, potencjalny alergen), Linalool (kolejny potencjalny alergen, imituje zapach konwalii), D-Limonene (potencjalny alergen, imituje zapach skórki cytrynowej).



Uważam, że gdyby nie ta ilość alergenów, skład byłby nienajgorszy. Dwa oleje, masło shea... Nie ma tragedii. :D Szczęśliwie dla mnie moja skóra nie zaprotestowała i nie pojawiły się u mnie żadne objawy alergiczne, ale jeśli jesteście alergikami - uważajcie.
Nie ma co ukrywać, że do zakupu kuli skusiły również ukryte w niej kolczyki z naturalnymi perełkami. Choć Kot preferuje raczej niestandardową biżuterię, uznał - niczym prawdziwa sroczka - że brakuje w szkatułce takich perełek, a one są eleganckie i odpowiednie na każdą okazję. Była też nutka niepewności związana z alergią na nikiel, ale o tym później.

Jeśli chodzi o kulę...


Kula zapakowana jest w dwie warstwy grubej folii - jedna, przezroczysta, zabezpiecza kulę przed wilgocią, druga służy jako kolorowa etykieta. Warto mieć gdzieś koło siebie małe nożyczki albo rozpakować kulę PRZED wejściem do wanny, bo w innym wypadku możecie skończyć jak ja - próbując rozerwać folię zębami (i tego stanowczo nie polecam! :D).

Po umieszczeniu w wodzie kula dostaje kręćka. Dosłownie. Zaczyna się miotać jak szalona po całej wannie. Rozpuszcza się dość szybko (ale się nie pieni) i w przypadku mojej nie-takiej-znowu-długiej kąpieli zdążyła rozpuścić się cała, wypełniając całą łazienkę pięknym zapachem... w sumie sama nie wiem czego, z tego co wiem miał to być zapach kwiatowy, ale nie wywołał u mnie takiego skojarzenia. Zapach niestety szybko się ulotnił.
Woda stała się taka, jakby to nazwać... tłustawa. Wyraźnie było widać plamki olejów na jej powierzchni. Zdążyłam się zorientować że wiele dziewczyn narzeka na taki obrót sytuacji, ale dla mnie to jak najbardziej na plus - przynajmniej wiem, że skład nie ściemnia ;)

Po wyjściu z wanny i osuszeniu skóry ręcznikiem zauważyłam, że jest z nią nieco lepiej niż zwykle. Może nie był to megapowalający efekt, ale rzeczywiście skóra była bardziej miękka i nawilżona niż zwykle - do tego stopnia, że użycie balsamu uznałam za zbędne. Zwykle po kąpieli moja skóra jest nieco przesuszona, ale tym razem tego efektu nie było - a dodam, że myłam się żelem pod prysznic z SLS.

A kolczyki?

 

Znalezione w Internecie zdjęcie promocyjne - kolczyki wyglądają tak, jak na obrazku.

Obiecane kolczyki rzeczywiście się pojawiły - po rozpuszczeniu się kuli moim oczom ukazała się niewielka, przezroczysta kapsułka z niebieską zakrętką, w której - owinięte w małą foliową torebkę - siedziały sobie perełki na sztyftach. Mimo podwójnego zabezpieczenia przed wilgocią do wnętrza kapsułki dostało się trochę wody, ale na szczęście z kolczykami nic się nie stało. Swoją drogą, ukrycie kolczyków wewnątrz kuli to niezłe utrudnienie dla złodziei - dzięki temu mamy pewność, że nie kupimy wybrakowanej kuli... no, chyba że nawalił ktoś od pakowania.
Są eleganckie, ładnie prezentują się na uchu. Jakość wykonania oceniam średnio, to po prostu perełki z nawierconymi małymi otworkami, w które jest wklejony sztyft - ale nie oszukujmy się, to bonus, nie produkt jubilerski ;) Czytałam że bywa z nimi różnie, potrafią trafić się uszkodzone czy też różniące się kolorem/wielkością - moje były całe, bardzo podobne do siebie i niemal w identycznym kolorze. Te perły są NATURALNE, więc ciężko żeby wszystkie wyglądały kropka w kropkę tak samo...

Miłą niespodzianką jest to, że w ogóle mogę je nosić - dzięki mojej alergii na nikiel muszę uważać na to, co wkładam w uszy. Nieostrożność może się skończyć ich napuchnięciem, ropieniem czy też uczuciem palących płatków ucha - miałam kiedyś taką sytuację że po kilkudniowym noszeniu kolczyków z pewnej drogerii musiałam chodzić z uchem zaklejonym plastrem, bo z powodu stanu zapalnego przekłucie potrafiło często krwawić (a mam je dobre 8 lat i wszystko z nim w porządku). Cieszę się więc, że mam ładne kolczyki za małe pieniądze - i nawet mogę je spokojnie założyć! :)

Podsumowując: Kula przypadła mi do gustu ze względu na nawilżenie i miękkość, jakie zafundowała mojej skórze. Uważam, że 5,99zł za 140g kuli - ona NAPRAWDĘ jest duża i ciężkawa jak się ją weźmie do ręki - to niewysoka cena i to na pewno nie były pieniądze wyrzucone w błoto. Cudów nie robi, ale jest miłym uprzyjemniaczem kąpieli i dlatego pewnie jeszcze nieraz po nią sięgnę.

(nie mówiąc już o tym, że chcę skompletować taki komplet biżuterii i dla siebie, i dla Mamy... :D)

A Wy? Używacie tych kul, czy może znacie inne/lepsze/warte wypróbowania? :)

Pozdrawiam, miau!
Kot

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design