Cześć i czółkiem :)
Zapewne pamiętacie to małe ustrojstwo, które dostałam zeszłej jesieni na spotkaniu blogerek w Gdyni? :)
Jest to magnetyczna paletka, która od tamtego czasu towarzyszy mi za każdym razem, kiedy wyjdę na dłużej z domu. Jeździ ze mną na uniwersytet, ratuje z opresji kiedy rano nie zdążę się umalować (i nadrabiam na szybko w pociągu), jest bardzo praktyczna, a do tego i estetyczna. Panie (i Panowie?), przedstawiam Wam hamsterka Vipera Magnetic Play Zone!
Muszę się przyznać, że tym systemem byłam zainteresowana już na długo przed spotkaniem blogerskim. Jakoś wpadłam na jego reklamę w Internecie i pomyślałam "kurczę, ciekawe", zwłaszcza że w mojej torebce ZAWSZE goszczą kosmetyki do makijażu ("a co jeśli złapie mnie deszcz?!") i ilość miejsca, jaką zajmowały, robiła się powoli nie do zaakceptowania. Szukałam czegoś praktycznego, zajmującego mało miejsca, lekkiego, a jednocześnie pozwalającego na dobry wygląd w każdych warunkach, ale nie miałam dostępu do stacjonarnego stoiska. Po tym, jak pani z Vipery wykonała mi makijaż na spotkaniu, podeszłam do niej z karteczką by wypytać o numery i w przyszłości skomponować sobie hamsterka - i wtedy dowiedziałam się, że w zasadzie dziewczyny mają dla nas hamstery w prezencie :)
Z perspektywy osoby codziennie podróżującej i mającej zwykle mało miejsca w torbie muszę przyznać, że pomysł jest genialny. Mam wszystko w jednym miejscu, ilość miejsca zajmowanego przez kosmetyki uległa znacznemu zmniejszeniu NAWET pomimo tego, że dokupiłam do niego jeszcze dwa cienie. Zresztą, nawet gdybym kupiła dwadzieścia wkładów, zmieniłaby się tylko jego długość, a to i tak nic w porównaniu do dwudziestu cieni w normalnych opakowaniach - o pomadkach już nie wspominając. Gdybym dokupiła jeszcze dużego hamstera, mogłabym w zasadzie wozić ze sobą wszystko co tylko potrzebne do umalowania się i nawet nie odczuć tego pod kątem braku miejsca w torbie :)
Na spotkaniu blogerskim dostałam cień CV07 Fairy Tale w kolorze bladego fioletu/różu (taki bardzo jasny lila, ten pokruszony - zaliczył upadek na uczelni...) ze złotymi drobinkami i pomadkę SK07 Bermuda Ray, którą pokochałam za kolor i delikatny efekt optycznego powiększenia i pełniejszych ust, jaki daje. To jedna z tych pomadek, których używam najczęściej, zresztą widać to po niej. Na początku roku dokupiłam jeszcze dwa cienie w formie wkładu - czarny CM41 Carbon i czerwono-różowy CG56 Crimson. Szukałam wtedy czystej czerwieni i troszkę nie pasował mi ten różowy ton, ale kupiłam i obecnie nie żałuję. Musiałam po prostu nauczyć się go używać :) Czarny z kolei nakładałam zarówno na sucho, jak i delikatnie zwilżonym aplikatorkiem/pędzelkiem - w zależności od tego, czy chciałam mocniejszego efektu, czy po prostu robiłam kreski - jak eyelinerem. Dlatego ma takie grudki. :(
Bladofioletowego cienia używam najrzadziej, ale jest on prawdziwą pięknością i w pełni zasługuje na swoją nazwę.
W tym hamsterku powinnam mieć jeszcze jeden wkład, mianowicie liner do brwi, ale w pośpiechu nie zrozumiałam ekspedientki i przez przypadek kupiłam go w formie puzzle'a :(
Wszystkie cienie wykazują się - moim zdaniem - całkiem niezłą pigmentacją, jednak jak wszystkie cienie, nieco lepiej prezentują się na bazie - zwłaszcza Fairy Tale, który lubi czasem zniknąć z powieki.
Aplikatorki (w moim zestawie silikonowa pacynka, pędzelek do ust i pędzelek do brwi/kresek) bardzo ułatwiają korzystanie z paletki. Ukośnie ścięty pędzelek jest moim niezawodnym przyjacielem ds. brwi ;)
Niestety, nadal nie nabrałam nawyku robienia zdjęć PRZED rozpoczęciem korzystania z kosmetyku i dlatego wyglądają na zdjęciu, jak wyglądają. Cóż, przynajmniej wiecie, że nie ściemniam i używałam :D
Światło nie było dziś zbyt łaskawe... Po kolei - Crimson, Carbon, Fairy Tale i Bermuda Ray, w dolnej połowie położone na bazę (poza pomadką) |
Jedyną wadą, jaką znalazłam jest to, że paletka może się otworzyć (a raczej rozsunąć) w torebce. Niezbyt prawdopodobne, ale może. Dlatego swoją wożę w zamkniętej kosmetyczce.
Muszę również zwrócić Wam uwagę na jedną sprawę - kiedy kupujecie wkłady, sprawdzajcie daty ważności. Teoretycznie cienie można zużyć w ciągu 2 lat od otworzenia opakowania, ale mój Crimson jest ważny do sierpnia 2015, a kupowałam go w styczniu, z kolei dla Carbon decydującym rocznikiem jest 2016. Absolutnie nie mówię tu, że Vipera sprzedaje nie takie kosmetyki (zresztą gdyby tak było, nie zdominowałaby ona mojej kosmetyczki), ale po prostu w przypadku tak krzykliwych barw jak moje zużycie cienia w ciągu kilku miesięcy może okazać się karkołomne. :D
EDYCJA: Po opublikowaniu tego wpisu dostałam maila od Pani z Vipera Cosmetics. Jak się okazuje, firma jest w trakcie wymiany tych kosmetyków, ponieważ otrzymała certyfikat określający datę ważności po otwarciu opakowania i w związku z tym data w formacie dzień/miesiąc/rok nie będzie na nim wymagana - pomijając już fakt sporej popularności tych produktów i regularnych kontroli przeprowadzanych przez Dział Kontroli Jakości, dzięki którym nie ma nawet takiej opcji byśmy kupiły kosmetyk będący produktem niepełnowartościowym. Nie trzeba się niczym martwić - mamy to oficjalnie potwierdzone. Bardzo się cieszę z takiego obrotu sytuacji, cieszę się również, że Vipera słucha własnych konsumentek :)
Ogólnie mówiąc, jestem bardzo zadowolona z paletki. Praktyczna, leciutka, estetyczna, poręczna, zajmuje mało miejsca, a same cienie i pomadki są nie tylko tanie (10,50zł za wkład w sklepie internetowym) ale i jak najbardziej godne polecenia.
Muszę również zwrócić Wam uwagę na jedną sprawę - kiedy kupujecie wkłady, sprawdzajcie daty ważności. Teoretycznie cienie można zużyć w ciągu 2 lat od otworzenia opakowania, ale mój Crimson jest ważny do sierpnia 2015, a kupowałam go w styczniu, z kolei dla Carbon decydującym rocznikiem jest 2016. Absolutnie nie mówię tu, że Vipera sprzedaje nie takie kosmetyki (zresztą gdyby tak było, nie zdominowałaby ona mojej kosmetyczki), ale po prostu w przypadku tak krzykliwych barw jak moje zużycie cienia w ciągu kilku miesięcy może okazać się karkołomne. :D
EDYCJA: Po opublikowaniu tego wpisu dostałam maila od Pani z Vipera Cosmetics. Jak się okazuje, firma jest w trakcie wymiany tych kosmetyków, ponieważ otrzymała certyfikat określający datę ważności po otwarciu opakowania i w związku z tym data w formacie dzień/miesiąc/rok nie będzie na nim wymagana - pomijając już fakt sporej popularności tych produktów i regularnych kontroli przeprowadzanych przez Dział Kontroli Jakości, dzięki którym nie ma nawet takiej opcji byśmy kupiły kosmetyk będący produktem niepełnowartościowym. Nie trzeba się niczym martwić - mamy to oficjalnie potwierdzone. Bardzo się cieszę z takiego obrotu sytuacji, cieszę się również, że Vipera słucha własnych konsumentek :)
Ogólnie mówiąc, jestem bardzo zadowolona z paletki. Praktyczna, leciutka, estetyczna, poręczna, zajmuje mało miejsca, a same cienie i pomadki są nie tylko tanie (10,50zł za wkład w sklepie internetowym) ale i jak najbardziej godne polecenia.
Czego chcieć więcej? :)
Raczej nie dla mnie, ale mimo wszystko fajna taka paletka ;)
OdpowiedzUsuńKolory zdecydowanie nie każdemu przypadną do gustu :) Jeśli o mnie chodzi, preferuję mocny, odważny makijaż oczu, ale rozumiem że innym może się to nie podobać :) zresztą, Vipera ma w ofercie tyle kolorów, że każdy znajdzie coś dla siebie.
UsuńSam system magnetyczny jednak jest bardzo sympatyczny :)