Kremy BB firmy Vipera Cosmetics są mi znanymi kosmetykami. Miałam już trzy - Cover Me Up, Get A Drop (notka na jego temat w przygotowaniu) i Silky Match Maker, który widzicie na zdjęciu obok. Niestety, chwilę jeszcze muszę pomęczyć się ze zdjęciami średniej jakości, ale wszystko zmierza ku lepszemu.
Wracając do kremu BB - był on efektem spontanicznej wizyty na stoisku Vipery w gdańskim Madisonie. Początkowo miałam kupić tylko pomadkę, którą wypatrzyłam na fanpage'u firmy, ale powiedzmy sobie szczerze - ja tam zawsze idę "tylko po coś", a wychodzę z nadprogramowym kosmetykiem, wyrzutami sumienia i miotającym wściekłe spojrzenia w moją stronę portfelem. Już tak mam - jak już jestem na stoisku, to zawsze sobie pooglądam, popatrzę... no i tym razem postanowiłam poszukać jaśniejszego odcienia kremu BB Cover Me Up. Poszukiwania przerwała mi jednak ekspedientka (bardzo sympatyczna swoją drogą), która uznała że mam bladą cerę, a dla takiej idealny będzie Silky Match Maker. Sama miała go własnie na twarzy i cóż... wyglądał naprawdę dobrze.
Odkręciłam tester, popatrzyłam... Kolor faktycznie jasny, blady, nieco szarawy. Nałożyłam trochę pod oko - bajka. Uznałam, że bez niego nie wychodzę :) I tak oto skończyłam z kolejnym kremem BB i malinowo-czerwoną pomadką, którą opisywać będę na dniach.
Nie jestem fanką opalenizny. Lubię siebie bladą i nie mam nic przeciwko wyglądaniu jak córka młynarza (chociaż, niestety, ciężko mi taki efekt osiągnąć). Mały dramat zaczyna się wtedy, kiedy na wakacjach opalę się za mocno, a potem nie mogę patrzeć na siebie w lustrze :) Opalenizna mi po prostu nie pasuje, postarza mnie i pogodziłam się z tym. Niestety, blada cera, w zestawieniu z idącą w żółty pigmentacją sprawia wiele kłopotu przy znalezieniu odpowiedniego koloru podkładu. Do tej pory najbliższy był mi chyba Golden Fair od Annabelle Minerals, ale - jak wiadomo - minerały niekoniecznie muszą się lubić z suchą skórą. Niestety, jeśli chodzi o kremy BB Vipery, ich kolorystyka nie pasowała mi zbytnio zanim odkryłam Silky Match Maker. Często szły w pomarańczowe tony, a to niespecjalnie dodawało mi uroku.
Silky Match Maker jest kremem BB przeznaczonym do cery ze skłonnością do przetłuszczania się. Ma mieć działanie matujące, antybakteryjne, przeciwzapalne, łagodzące podrażnienia, ale i pielęgnacyjne, naprawcze. Przeważnie kiedy widzę "matujące" i "ze skłonnością do przetłuszczania się" zapala mi się w głowie czerwona lampka, bo takie kosmetyki zwykle przesuszały mi i tak już suchą skórę - ale w tym przypadku tak się nie stało. Krem mnie nie zapchał, nie spowodował suchych skórek, podrażnień i nie zauważyłam zwiększonej ilości krostek po rozpoczęciu stosowania go. Utrzymuje się to mniej więcej na tym samym poziomie.
Mimo, że producent nie deklaruje większego krycia, jest ono zauważalne. Silky Match Maker nie pokryje większych zmian, ale wyrówna koloryt, wygładzi, a i drobne zaczerwienienia i krostki jest już w stanie przykryć. Większych niespodzianek nie pokona, ale i tak to już jest na plus. Ponadto ładnie dopasowuje się do kolorytu cery i, na moje szczęście, nie idzie w pomarańcz.
Odkręciłam tester, popatrzyłam... Kolor faktycznie jasny, blady, nieco szarawy. Nałożyłam trochę pod oko - bajka. Uznałam, że bez niego nie wychodzę :) I tak oto skończyłam z kolejnym kremem BB i malinowo-czerwoną pomadką, którą opisywać będę na dniach.
Nie jestem fanką opalenizny. Lubię siebie bladą i nie mam nic przeciwko wyglądaniu jak córka młynarza (chociaż, niestety, ciężko mi taki efekt osiągnąć). Mały dramat zaczyna się wtedy, kiedy na wakacjach opalę się za mocno, a potem nie mogę patrzeć na siebie w lustrze :) Opalenizna mi po prostu nie pasuje, postarza mnie i pogodziłam się z tym. Niestety, blada cera, w zestawieniu z idącą w żółty pigmentacją sprawia wiele kłopotu przy znalezieniu odpowiedniego koloru podkładu. Do tej pory najbliższy był mi chyba Golden Fair od Annabelle Minerals, ale - jak wiadomo - minerały niekoniecznie muszą się lubić z suchą skórą. Niestety, jeśli chodzi o kremy BB Vipery, ich kolorystyka nie pasowała mi zbytnio zanim odkryłam Silky Match Maker. Często szły w pomarańczowe tony, a to niespecjalnie dodawało mi uroku.
Silky Match Maker jest kremem BB przeznaczonym do cery ze skłonnością do przetłuszczania się. Ma mieć działanie matujące, antybakteryjne, przeciwzapalne, łagodzące podrażnienia, ale i pielęgnacyjne, naprawcze. Przeważnie kiedy widzę "matujące" i "ze skłonnością do przetłuszczania się" zapala mi się w głowie czerwona lampka, bo takie kosmetyki zwykle przesuszały mi i tak już suchą skórę - ale w tym przypadku tak się nie stało. Krem mnie nie zapchał, nie spowodował suchych skórek, podrażnień i nie zauważyłam zwiększonej ilości krostek po rozpoczęciu stosowania go. Utrzymuje się to mniej więcej na tym samym poziomie.
Mimo, że producent nie deklaruje większego krycia, jest ono zauważalne. Silky Match Maker nie pokryje większych zmian, ale wyrówna koloryt, wygładzi, a i drobne zaczerwienienia i krostki jest już w stanie przykryć. Większych niespodzianek nie pokona, ale i tak to już jest na plus. Ponadto ładnie dopasowuje się do kolorytu cery i, na moje szczęście, nie idzie w pomarańcz.
Z matowaniem bywa różnie - zależy od pogody i nie ma w tym nic dziwnego. W afrykańskie upały zacznie się świecić i spłynie nawet Dermacol. Moja skóra w zasadzie się nie przetłuszcza się nadmiernie (a przynajmniej tak usłyszałam na dermokonsultacjach), ale i tak przy cieplejszej pogodzie miewam problem z świeceniem się skóry. Na zdjęciu pokazującym efekt też nie widać idealnego matu, było robione w ciepły dzień, ale w połączeniu z transparentnym pudrem jestem w stanie rzeczywiście uzyskać go na kilka godzin. Chociaż... Nawet bez użycia pudru nie świecę się jak księżyc w pełni.
Tubka z charakterystycznym zwężeniem w jej górnej części nie sprawia trudności w wydobyciu produktu, nigdy nie odkręciła mi się też w torebce, jednak nadal brakuje na niej ważnej dla mnie informacji - oznaczenia, jaki filtr został zastosowany w kremie. Może przesadnie się czepiam, ale jest różnica między SPF 5, SPF 15 a SPF 50, i wolałabym wiedzieć w jakim stopniu produkt może mnie ochronić przed słońcem.
Jak nakładać? Jak dusza zapragnie - byle dokładnie. Można beauty blenderem, można pędzelkiem, można palcami - osobiście nakładałam palcami i nie sprawiło mi to żadnych niedogodności. Po chwili od aplikacji na skórę krem jakby zastyga na jej powierzchni - specyficzne, ale nie nieprzyjemne uczucie i nie jest ono później odczuwalne. Nie trzeba też używać bazy - kosmetyk już ją zawiera.
Niechcący wjechałam na usta, zobaczyłam po fakcie. |
Moim skromnym zdaniem - jeśli chodzi o kremy BB Vipery - Silky Match Maker jest dobrym wyborem dla bladolicych. Dla mnie chyba najlepszym. Ładnie wyrównuje koloryt, delikatnie kryje drobne zaczerwienienia nie zapewniając przy tym efektu kilograma szpachli, wygładza i - co dla mnie ważne - dopasowuje się do koloru cery bez wędrówek w stronę krainy pomarańczu. Robi wszystko, co krem BB robić powinien i właśnie z uwagi na to jest moim ulubieńcem w tej kwestii. Dodatkowo wszystko to w cenie 13,49zł! Kto wie - może przywiążę się do niego na dłużej? Całkiem możliwe.
Gdzie go dostać? Najprościej będzie w sklepie internetowym pod tym linkiem:
http://www.viperasklep.pl/bb-cream/1379-vipera-fluid-bb-cream-silky-match-maker-dodaje-aksamitnosci-poprawia-elastycznosc-skory.html
Chyba, że macie stoisko firmowe w swoim mieście, to wtedy warto się przejść. :)
Pozdrawiam kocio :)
Szkoda, że u mnie w mieście ciężko z kosmetykami tej firmy. Podoba mi się wizja jasnego odcienia.
OdpowiedzUsuń