Na początku efekty rzeczywiście były świetne. Miałam ładną, gładką skórę która zyskała na blasku, ale nie potrwało to zbyt długo. Po dwóch-trzech tygodniach pojawiła się podskórna krostka. Potem druga, trzecia... Skończyło się prawdziwą inwazją, obawiam się że Marsjanie nie najechaliby nas lepiej. Nijak było to zakryć makijażem – nie pomagał korektor ani mega warstwa podkładu. Po prostu nic, zero, null! A wyglądałam mniej więcej tak:
Źródło: Internet |
Ratowałam się żelem punktowym od Dermedic i powoli, ale wypryski znikały. W tamtej chwili nie miałam możliwości zaopatrzenia się w inny krem. Niestety, nie należę do kotów które mogą jeść kawior na śniadanie i kolację (czyt. mam fundusze przeciętnej studentki), no i na dobrą sprawę nie wiedziałam co mogło mi w tym kremie zaszkodzić. Miałam jeszcze migdałowy olejek Alterry, więc to jego używałam zamiast kremu i w końcu jakoś wyszłam na prostą.
Przy okazji następnej wizyty w Rossmannie kupiłam krem firmy Ziaja „Oliwkowa Regeneracja”. Dość tłusty, skład długi, ale mimo wszystko pomyślałam „3,80zł to niewielkie pieniądze, a kto wie – może to będzie to”. Niestety, powtórka. Nie dość, że świeciłam się po nim jak księżyc w pełni, to jeszcze okazało się że kompletnie z nim nie trafiłam w potrzeby swojej skóry (będącej przedziwnym rodzajem cery mieszanej ze skłonnością do bycia suchą... weź tu traf...) i w rezultacie... znów...
Źródło: Internet |
Ponownie zmiana pielęgnacji (micel z Biedronki, wspomniany wyżej żel punktowy i olejek z Alterry zamiast kremu) dały dość pozytywne efekty i znów zaczynam wyglądać jak człowiek :D (yaaaaay!).
Stosowanie oleju zamiast kremu nie wystarcza. Mam już suche skórki w okolicy nosa, zwłaszcza na jego podstawie. Przeprowadziłam małe śledztwo i najpierw porównałam składy obu kremów, a później przekopałam Internet w poszukiwaniu informacji na temat składnika dominującego w składzie zarówno Ziaji, jak i Nivei. Znalazłam wiele opisów pasujących do tego, co wydarzyło się u mnie. A sprawcą nieszczęścia jest najwyraźniej parafina.
Czym jest parafina?
Na pewno pamiętacie z lekcji chemii ilustrację, na której pokazany jest proces obróbki ropy naftowej:
Źródło: Internet |
Parafina jest mieszaniną węglowodorów nasyconych uzyskaną w procesie obróbki (czy też może destylacji) ropy naftowej. Sama ropa jest składnikiem naturalnie występującym na naszej planecie, jednak to, skąd parafina się bierze, budzi zwykle złe skojarzenia na zasadzie „jak nam może pomóc bliska krewna asfaltu?!”.
Prawda, asfaltowa maseczka na twarz brzmi mało zachęcająco, ale parafina – wbrew pozorom – może być naszym sprzymierzeńcem. Ze względu na swoją niską cenę jest szeroko używana w przemyśle kosmetycznym, a jej rolą jest utworzenie na skórze nieprzepuszczalnego filmu (warstwy okluzyjnej), zapobiegającego uciekaniu wilgoci ze skóry czy też włosów. Pomaga więc utrzymać właściwy poziom nawilżenia.
Niestety, skóra każdej osoby podejdzie do niej inaczej – dla Ciebie może być błogosławieństwem, a dla mnie przekleństwem, przynajmniej jeśli chodzi o skórę twarzy. Ze względu na swoje właściwości komedogenne może zapchać pory i doprowadzić do efektu muchomora, jak miało to miejsce u mnie ;) Drobnym paradoksem jest, że o ile na twarzy parafina robi u mnie masakrę, o tyle na dłoniach i reszcie ciała spisuje się całkiem ładnie i faktycznie utrzymuje moją skórę nawilżoną. Nie próbowałam jej na włosy, ale zamierzam. Pozostaje mi po prostu pilnować, by moje kosmetyki do pielęgnacji cery nie zawierały tego składnika...
Czy parafina jest toksyczna? A może uczula?
Różne źródła zawierają różne informacje. Parafina farmaceutyczna jest uznawana za składnik obojętny i nie wywołujący alergii. Jeśli przyjrzycie się składom kosmetyków dla dzieci zauważycie, że w dużej części zawierają one parafinę – właśnie ze względu na jej niskie „statystyki” uczuleń. Wedle znalezionych przeze mnie informacji parafina jedynie tworzy na skórze wspomnianą warstwę okluzyjną i nie przenika dalej – więc nie ma nawet jak być toksyczną. Po prostu może zapychać pory i stworzyć świetne warunki do namnażania się bakterii beztlenowych, a to prowadzi do zaskórników i wyprysków. :(
Parafina ukrywa się pod następującymi pseudonimami:
- Paraffinum Liquidum
- Paraffin
- Synthetic Wax
- Isoparaffin
- Mineral Oil
- Vaseline
- Petrolatum
- Ceresin
- Isododecane
- Isohexadecane
- Ozokerite
- Cera Microcristallina
Przykro mi bardzo, że moja skóra kaprysi i nie lubi się z parafiną. Przykro mi również, że odtąd będę musiała wertować skład każdego kremu, by uniknąć kłopotów, ale cieszę się że chociaż wiem, czego unikać.
U Was też tak zimno? :(
Pozdrawiam!
Kot
Mnie też parafina zapycha - i tak jest u większości osób ze skłonnością do zapychania.
OdpowiedzUsuńParafina jest mieszaniną alkanów, dlatego nie może się kryć tylko pod nazwą jednego z nich - sam izobutan parafiną nie jest :)
Może i racja... Jutro mam egzamin zawodowy, kuję od kilku dni i stąd moje myśli bardziej krążą wokół sieci komputerowych niż chemii :( Dzięki, wyedytowane :)
UsuńA, i fajny numer - kilka godzin po napisaniu tego posta dostałam od swojego lubego... krem Nivea :D "bo widzę że masz jakieś kłopoty ze skórą, a ten podobno najlepszy"... I co ja mam teraz zrobić? :D
UsuńCóż, ucałować w czółko, podziękować, a Niveę schować do półeczki :D I wykorzystać na usta i łokcie :)
UsuńO tym nie pomyślałam :D Dzięki za pomysł!
UsuńJa od dawna nie kupuje kremów z parafiną i w sumie i się poprawiło (hmm..nie tylko od tego). Przyznam jednak, że Bambino ochronny z cynkiem, nabity parafiną, działa na mnie zbawiennie, gdy atakują marsjanie i już nic nie pomaga (mój facet używa, więc zawsze mam w domu, poza tym ma świetne opinie na KWC). Parafina jest niewskazana dla cer tłustych, mieszanych, skłonnych do zapychania. Jednak często stosowana jest do cer suchych, atopowych, etc. Obecnie jestem mocno przesuszona po Triacnealu i musiałam zmienić pielęgnację. Większość treściwych kremów aptecznych, zawiera parafinę, nawet w kilku postaciach :-) Używam trochę teraz Nanobase i na razie jest ok..., olej kokosowy i arganowy nie dawał rady :-(
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że kiedyś moja mama również używała tego kremu Bambino i nie skarżyła się na niego nigdy, nie miała również problemów z cerą... ale ona miała skórę normalną, bez kaprysów. Że też nie dostałam jej w genach. :D
UsuńTo musi być naprawdę mocne przesuszenie, skoro olej arganowy nie dawał rady :( Współczuję :( Co do parafiny w kilku postaciach, przejrzałam skład Nivei i nawet w niej parafina pojawia się pod trzema różnymi nazwami... Ach, te składy. :)