środa, 9 września 2015

Niby Miaoww...ale nie.

Powiedzmy sobie szczerze - jestem kociarą. Co gorsze, nie wiem czy to uleczalne. Wątpię.
Niby nie jestem już słodką nastolatką (choć nadal czuję się na może z 20 lat), al wciąż jeśli zobaczę gdzieś coś z kocim designem, momentalnie słyszę w głowie "bierz". A jeśli akurat wychodzę z egzaminu, którego przebieg nie był do końca taki jak bym sobie tego życzyła, to już w ogóle chowajcie się wszystkie kocie rzeczy. Niestety (stety?) tej dwójce nie udało się przede mną ukryć, kiedy weszłam do Rossmanna celem nabycia bazy pod cienie.



Zauważyłam w szafie, obejrzałam (bez otwierania - to ważne), pomyślałam - słodkie. W dodatku akurat w przecenie. Za eyeliner w pisaku zapłaciłam wtedy 13,49zł, a za mascarę - 10,99zł. Pomyślałam - okej, eyeliner w sumie i tak miałam kupić, tusz do rzęs niby mam, ale niech już będzie - i tak egzemplarze z końca półki (to też jest tu ważne) trafiły do koszyka, tuż obok wspomnianej wcześniej bazy.

Eyeliner Cat's Eyes
Odkąd maluję się nieco lżej niż kiedyś - tzn nie walę na całą powiekę jedynie czerni - lubię zrobić eyelinerem kreskę. Nadaje to spojrzeniu pewnego pazura i sprawia, że - pomimo użycia jaśniejszych cieni - spojrzenie jest podkreślone w taki sposób, jaki lubię. Pisak jest dla mnie chyba idealną formą eyelinera, bo takim w pędzelku nie malowałabym kresek, a fale akustyczne - ręka trzęsie mi się do tego stopnia że po prostu nie ma opcji namalowania równej kreski pędzelkiem. Ponadto miałam dobre wspomnienia po eyelinerze Pierre Rene, który - choć w innym kształcie opakowania - również był pisakiem. No cóż... nadzieje nadziejami, ale jak się okazało, w tym eyelinerze spodobał mi się chyba tylko design. Pomijając już charakterystyczny zapach, pierwsze jego użycie skończyło się... cielistymi liniami tuż nad rzęsami. Po prostu tusz za nic nie chciał pojawić się na końcówce, ja z kolei malowałam się nad ranem (taka specyfika mojego studiowania) i - w nadziei że może nie jest tak źle - poleciałam na pociąg. Okazało się, że usiłując namalować kreski, końcówka po prostu ścierała cień z powieki, nie dozując na nią tuszu. Wyobraźcie sobie czerwono-fioletowo-czarne smoky eyes z cielistą, wytartą kreską nad rzęsami.
Mimo tak drastycznego pierwszego kontaktu z tym produktem, nie poddałam się i jakoś udało mi się go oswoić. Takie małe makijażowe dramaty jak powyżej już mi się nie zdarzają, ale wciąż nie jest to tak mocna czerń, na jaką miałam nadzieję. Pół biedy, że nie rozmazuje się łatwo. Dodatkowy minus za mało praktyczne opakowanie - korzystając z tego eyelinera zawsze próbowałam wsadzić nakrętkę na koniec, tak, jak robiło się ze szkolnymi pisakami, ale opakowanie na to nie pozwala. A szkoda - byłoby praktyczniej.



Tusz do rzęs The Miaoww Look
Nieraz wspominałam, że moje rzęsy to dramat dla każdego tuszu. O ile można je pogrubić i wydłużyć, o tyle nie wiem co musiałby zawierać tusz, by je podkręcić. Są po prostu PROSTE. Nie wiem, jakie składniki, jaki kształt szczoteczki czy inna czarna magia mogłyby dać im radę, ale... ten tusz ich nie zawiera. Pogrubił, wydłużył, niestety również posklejał i miejscami obdarował grudkami, mimo to nie wyglądał tragicznie, ale nie podkręcił rzęs ani trochę. Poprzeglądałam trochę zdjęć na innych blogach i czuję się nieco rozczarowana, ale rozumiem - taka jest specyfika moich rzęs. Przykre, miałam nadzieję, że chociaż z tuszu będę zadowolona, a tu taki przeciętniaczek.
Tusz ten ma ciekawą szczoteczkę i nie widziałam podobnej w żadnym innym tuszu, jaki miałam. Jest jakby sklejona z trzech silikonowych "patyczków" i pusta w środku. Na nic jednak różna długość "włosków", jeśli konsystencja tuszu jest tak gęsta, że przypomina mus - przez co szczoteczka nabiera go za dużo. I tu właśnie zastanawiam się, czy mój tusz - mimo wzięcia go z końca półki - nie był wcześniej otwierany przez jakiegoś macacza drogeryjnego. :(

Chyba nigdy nie nauczę się robić dobrych zdjęć rzęs... Jak Wy to robicie?!


Podsumowując - nadzieje były spore, ale wyszło jak zawsze. Za tę cenę w sumie nie powinnam się spodziewać powalających efektów, ale mimo wszystko nie sprawdziły się u mnie do końca. Mimo uroczego, kociego designu raczej do nich nie wrócę.

Co o tym myślicie? Miałyście może do czynienia z tymi kosmetykami? :)

Pozdrawiam kocio!

4 komentarze:

  1. Szkoda, że mascara zawiodłam bo podoba mi się szczoteczka.. skleja strasznie.. ale wydaje mi się, że Ty chyba powinnaś mieć inny rodzaj szczoteczki do specyfiki swoich rzęs ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje... Pytanie, czy w ogóle taka została już wynaleziona. :D

      Usuń
  2. Aż jestem ciekawa jakby ten tusz sprawdził się na moich rzęsach : D Ostatnio prawie każdy wygląda na nich dobrze : D

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design