1. Rozjaśnianie włosów
Tu widzimy panią Kate Moss. |
Która z nas nie usłyszała chociaż raz w życiu, że "mężczyźni wolą blondynki?"
W największym skrócie, rozjaśnianie włosów polega na zniszczeniu w nich naturalnego (bądź sztucznego - ale wtedy to już dekoloryzacja) pigmentu. Pomiędzy tymi dwoma procesami stoi dzielnie trochę mniej szkodliwe niż powyższe procesy farbowanie rozjaśniające, które po prostu niszczy pigment i wprowadza inny. Wszystkie powyższe procesy, bez wyjątku, czynią niezłe spustoszenie we włosie - im wyższy stopień rozjaśnienia, tym większe. Zapłatą za piękny, jasny kolor włosów często bywa zmniejszona odporność na uszkodzenia mechaniczne (kruchość, łamliwość), przesuszenie, sztywność (zwiększone odparowanie wody), szorstkość, elektryzowanie się, a także zwiększona porowatość. Takie włosy wymagają znacznie więcej troski i intensywnej pielęgnacji. Mam na to świetny przykład we własnym domu - moja Mama, która nie daje się przekonać do większej dbałości o włosy, wciąż je rozjaśnia i są już jak siano - a na to jeszcze porcja pianki do włosów z Alcohol Denat. w składzie :(
Nie, żebym miała coś przeciwko blondynkom. Sama naturalnie mam jasne włosy. Zdarzało mi się rozjaśniać włosy jakieś 2 razy, za każdym razem było to rozjaśnianie włosów ufarbowanych na czerń i późniejsze farbowanie miedzianą farbą. Włosy, o dziwo, nawet dobrze to znosiły - zniszczenia nie były szczególnie widoczne, ale porozdwajane końcówki, no cóż... mimo że mało widoczne, nie dodawały mi uroku. Nie miałam jednak niczego, co przypominałoby włosy na powyższym obrazku, "jedynie" nierównomierny kolor. Na szczęście...
2. Prostowanie prostownicą/używanie lokówki/suszenie suszarką każdego dnia
3. Kosmetyki z alkoholem
Kiedyś kupiłam odżywkę w sprayu pewnej znanej firmy. Była to właściwie kuracja nocna - psikało się na noc i rano rozczesywało włosy, bądź myło. Już przy pierwszym psiknięciu uderzyła mnie silna woń alkoholu... i było to ostatnie psiknięcie. Zajrzałam do składu i zdziwiłam się bardzo. Odżywka na pierwszym lub drugim miejscu (już nie pamiętam) miała Alcohol Denat.! Już pominę fakt, że w składzie nie miała w zasadzie nic wartościowego... Dziewczyny (i chłopaki, jeśli jacyś długowłosi czytają tego bloga) - czytajcie składy! Kosmetyki z Alcohol Denat. mogą silnie przesuszyć włosy, jeśli będą stosowane na długości! Jeśli stosujecie stylizatory (a one często zawierają ten alkohol), stosujcie je chociaż z umiarem...
4. Farbowanie
O tym wie każda z nas - farbowanie niszczy włosy, nieważne czy jest to farba z amoniakiem, czy z MEA. Możemy jednak zrobić coś dobrego i ograniczyć niszczycielski wpływ farb na włosy. Jak? Wystarczy farbować jedynie odrosty, a całość włosów farbować jedynie co jakiś czas - np. raz na kilka miesięcy, lub farbować "na olej" lub "na odżywkę". Pomiędzy farbowaniami można używać szamponetek.
5. Niepodcinanie zniszczonych końców
I tu następuje brutalne zderzenie z rzeczywistością. Nic nie sklei rozdwojonych końcówek. Żaden kosmetyk, wbrew temu co twierdzą ich producenci, nie jest cudownym klejem który naprawi nam miotełki. Nie łudźcie się, nie ma na to najmniejszych szans. Mogą tymczasowo je ukryć, poprawić ogólny wygląd włosów - ale rozdwojenie będzie pięło się w górę, co oznacza jeszcze bardziej zniszczone włosy...
Jedynym lekarstwem są nożyczki - i nie, to nie oznacza od razu, że macie ściąć 20 cm włosów naraz, chociaż... tak niby byłoby najlepiej. Można podcinać tyle, ile jesteście w stanie znieść - ale regularnie, można też pomocniczo wycinać "na bieżąco" znalezione we włosach rozdwojone końcówki... byleby coś z tym robić. Pamiętać należy, żeby obcinać taką końcówkę kilka centymetrów nad rozdwojeniem, i robić to ostrymi nożyczkami.
6. Gumki do włosów z metalowymi łączeniami
Bardzo popularny gadżet, produkowany w wielu wersjach kolorystycznych, z dodatkami w stylu kokardek, misiów, i innych ozdóbek. Kiedy jeszcze trenowałam sztuki walki, bardzo mi się przydawały - miałam kilka kompletów takich gumek w różnych kolorach,-pp nawet srebrne czy złote. Z czasem się pogubiły... i dobrze. Metalowe łączenie jest dla dla włosów naprawdę nieciekawą rzeczą - taka gumka używana na co dzień po prostu łamie włosy. Lepiej upinać włosy za pomocą miękkich gumek bez tych łączeń, względnie za pomocą spinek-żabek. Można być też takim wariatem jak ja, napaść na youtube i nauczyć się upinać włosy BEZ użycia akcesoriów w stylu spinki/gumki. :)
7. Przesadnie ciasne koczki, kucyki, upięcia
To jest mój słaby punkt, przyznaję się bez bicia. ;) Często kiedy czeszę włosy, robię to zdecydowanie za ciasno... Niestety, zbyt ciasno upinane fryzury ciągną cebulki włosów. Co zrobiłybyście, gdyby gdzieś źle Was traktowano? Nie myślałybyście o ucieczce? No właśnie. I one robią dokładnie to samo - uciekają, przyprawiając nas o łzy. Nie ma sensu robić bardzo ciasno upiętych fryzur - ani to wygodne, ani dobre dla zdrowia włosów.
8. Wycieranie mokrych włosów ręcznikiem/czesanie ich na mokro bez odżywki
Od dziecka wpajano mi, że włosy suszy się, pocierając je ręcznikiem - a raczej trąc nimi o ręcznik, a potem trzeba obowiązkowo rozczesać je na mokro, "bo później nie włożysz w nie szczotki". Błąd, bardzo duży błąd. Mokre włosy mają wciąż rozchylone łuski i są o wiele bardziej narażone na uszkodzenia mechaniczne. Po pierwsze - włosy byłoby najlepiej suszyć ręcznikiem miękkim, a wchłaniającym jak najwięcej wody (np. z mikrofibry), a po drugie - nie trąc, a nałożyć na włosy i pozwolić im wchłonąć wodę (ewentualnie lekko dociskając).
Jeśli zaś chodzi o czesanie - jeśli jesteś w posiadaniu włosów prostych lub falowanych, pozwól im najpierw wyschnąć. Jeśli rozczeszesz włosy przed myciem, po myciu i wysuszeniu nie powinno być problemów z ponownym rozczesaniem ich. Jeśli zaś masz włosy kręcone - sytuacja jest odwrotna, czesz na mokro, ale koniecznie z odżywką!
Jeśli zaś chodzi o czesanie - jeśli jesteś w posiadaniu włosów prostych lub falowanych, pozwól im najpierw wyschnąć. Jeśli rozczeszesz włosy przed myciem, po myciu i wysuszeniu nie powinno być problemów z ponownym rozczesaniem ich. Jeśli zaś masz włosy kręcone - sytuacja jest odwrotna, czesz na mokro, ale koniecznie z odżywką!
9. Mycie włosów mocnymi szamponami i zapominanie o odżywkach
Mocne detergenty, takie jak SLS/SLeS używane popularnie w szamponach do włosów, niestety dość mocno je przesuszają. Oczywiście nie od razu... Włosy potrzebują nawilżenia, odżywiania i ochrony (w tej roli chociażby silikony dla tych, które mogą ich używać). Mycie silnie działającymi detergentami i brak wsparcia z naszej strony zdecydowanie nie pomogą... chyba, że macie pancerne włosy.
10. Podcinanie tępymi nożyczkami
Zniszczone końce włosów powinnyśmy obcinać bardzo ostrymi nożyczkami, używanymi jedynie do tego celu. Nie nadają się do tej czynności ani szkolne nożyczki, ani kuchenne. Dlaczego? Szkolne/kuchenne nożyczki nie będą włosów obcinać, a je miażdżyć... co spowoduje dalsze rozdwajanie się włosa (mimo, że przecież obcięłyśmy rozdwojone końce!). Syzyfowa praca. Nie musimy mieć jednak nożyczek fryzjerskich wartych kilkaset złotych... Wystarczą takie z np. Rossmanna (cena około 20zł, jeśli dobrze się orientuję - sprawdzę jak będę w nim następny raz). Należy pamiętać, by używać ich tylko do obcinania włosów - w innym wypadku szybko się stępią i efekt będzie taki, jak w przypadku nożyczek szkolnych.
11. Spanie z mokrymi/rozpuszczonymi włosami
Jak już wspomniałam wcześniej - mokre włosy = rozchylone łuski i zwiększona podatność na uszkodzenia mechaniczne. W połączeniu z ręcznikiem i dość niespokojnym snem, co za tym idzie - częstymi zmianami pozycji, możemy niestety ładnie podniszczyć włosy. Raz na jakiś czas nie powinno zaszkodzić, w ramach "sytuacji kryzysowej", ale na co dzień - nie polecam. Zresztą... kiedy tak śpię, zwykle tworzą mi się potem takie kołtuny że ani szczotki, ani grzebienia w to nie włożę...
Z kolei spanie z rozpuszczonymi włosami jest dla mnie kwestią nieco dyskusyjną. Oczywiście, włosy rozpuszczone w trakcie snu narażone są na wiele źle działających na nie czynników w stylu tarcia o poduszkę (zwłaszcza w trakcie niespokojnego snu - czyli moje włosy już powinny nie istnieć...) i związanych z tym uszkodzeń mechanicznych, ale... Kiedy upinałam włosy do snu, obserwowałam zwiększone wypadanie. Wniosek z tego taki, że każda z nas powinna przetestować i wybrać dla siebie najlepszy sposób przygotowywania włosów do odpoczynku :)
PS: Mam pierwszego obserwatora bloga, jupi! Dzięki ^^
Zawsze przy Tobie :) Ja się nie zgadzam z powiedzeniem, że faceci wolą blondynki, ja jestem za zmodyfikowaniem tego stwierdzenie: faceci wolą rude! a w tym wszystkie odcienie czerwieni ];)
OdpowiedzUsuńA co do spania w rozpuszczonymi, zarówno ja, jak i mój chłopak borykaliśmy się z tym problemem. Ja, jak tylko zauważyłam wypadanie włosów, przerwałam wiązania ich na noc, chłopak nie zwracał na to uwagi i tak mu się przerzedziły, że postanowił... ściąć ;( Ale obiecał, że jak je trochę zagęści (z moją pomocą!) to zapuści znowu (z moją pomocą!) ;p
Alternatywą do spania w rozpuszczonych włosach jest spanie w chustce - ale to znowu zależy od tego czy ktoś da radę w ogóle zasnąć w chustce na głowie :)
Też jestem za! Bardzo podoba mi się to stwierdzenie, hehe ]:->
UsuńA myślałam, że tylko moje włosy tak kapryszą... Zrobiłam tak samo jak Ty, od razu przerwałam - i problem wypadania minął. Ścięcie włosów przez Twojego chłopaka musiało boleć ;( ale widzisz - wola posiadania długich włosów nadal jest! To najważniejsze :p Troszkę wcierek, względnie potajemnego dodawania mu drożdży do jedzenia i będzie jak dawniej :p
O chustce nie pomyślałam... Wypróbuję, w końcu jestem w stanie zasnąć w foliowo-ręcznikowym turbanie przy olejowaniu włosów, to chustka chyba nie zrobi mi różnicy :D