czwartek, 5 września 2013
Wrześniowe "miau!"
Przepraszam, dziewczyny. Miałam pisać, a same widzicie, co z tego wyszło.
W poprzedniej notce pisałam, że grzybica skóry już odpuszcza. Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo się myliłam... Ona dopiero po tej notce rozwinęła skrzydła. Codziennie znajdowałam nowe ogniska, bywało że było ich nawet po pięć czy sześć na dzień. Może i nie były wielkie, ale wciąż niesamowicie swędziały i powodowały spory dyskomfort psychiczny. Dzięki nim spędziłam zdecydowaną większość lata w domu (wychodziłam wtedy, kiedy NAPRAWDĘ musiałam) i nie powiem, bym była z tego powodu radosna. Nawet w upały musiałam chodzić w bluzkach na długi rękaw, co momentami było naprawdę męczące... Planowałam też w tym roku popływać sobie w morzu (do którego nie mam tak daleko) czy w jakimś jeziorze, rzece, no gdziekolwiek - i wszystko szlag trafił, bo ogniska grzybicy są jak wrota, umożliwiające innym bakteriom wniknięcie do środka...
Najgorsze było jednak to, że grzyb zaatakował również twarz i skórę głowy. O ile na twarzy ogniska znikały w miarę szybko i wyglądały po prostu jak pryszcze, o tyle na skórze głowy zrobiły już zamieszanie. Włosy leciały mi garściami. Płakać mi się chciało, kiedy przeczesywałam je szczotką - tak wiele z nich zostawało na niej... Włosy wyczuwalnie straciły na objętości, ku mojej rozpaczy leciały również pokrzywowe baby-hair, z których tak się cieszyłam. A i zwalczone zakola jakoś zaczęły powracać...
Zaczęłam zastanawiać się, jak mogę to powstrzymać. Drożdże odpadają, pokrzywa do czasu konsultacji z lekarzem - również. Pozostają suplementy diety i wcierki. W suplement diety już się zaopatrzyłam i stosuję, we wcierkę niby też, ale planuję rozejrzeć się za czymś innym. Znacie może coś wartego polecenia i w miarę na studencką kieszeń?
Przez walkę z grzybicą moje samopoczucie legło w gruzach, a wraz z nim - pielęgnacja. Ostatnio w zasadzie wykonywałam przy włosach jedynie podstawowe zabiegi (mycie, odżywka). Jeśli chodzi o ciało, nie było lepiej - grzyby lubią wilgoć, więc miałam obawy nawet co do użycia jakiegokolwiek balsamu czy oliwki (na szczęście nie byłam na tyle zdesperowana, by odstawić nawet kremy do twarzy). Po prostu nie miałam siły ani woli - nic tak nie demotywuje, jak wkładanie całych sił w walkę, której wcale nie wydaje się wygrywać. Zużyłam - na spółę z moim kotem - tubkę Travogenu i trzy tubki Clotrimazolum. Kotu się poprawiało, mi niestety nie. Byłam tak zrezygnowana, że zaczęłam również traktować się witaminą C - brałam jakieś 250% zalecanego dziennego zapotrzebowania. Moja odporność sięgała dna, więc jeśli pomogłoby to na grzybicę, byłabym przeszczęśliwa. I... faktycznie, chyba pomogło. Od jakiegoś czasu nie zauważam nowych ognisk, nie ma też potrzeby używania maści (bo już praktycznie nie widać, gdzie ogniska były - złuszczyły się, może po trzech największych zostały jeszcze małe ślady).
Powiem szczerze - nie pisałam, bo nie byłam zbytnio w nastroju na to. Nie dość, że grzybica (a przypominam że nie reaguję najlepiej na takie choroby), to jeszcze moje życie prywatne zaczęło lecieć na łeb, na szyję. Być może będę musiała je uporządkować, zdecydować się na kilka drastycznych zmian. Dodatkowo czekała mnie poprawka egzaminu, z którym borykałam się już kawałek czasu... Nadchodzący rok szkolny również nie zapowiada się różowo, ale mam nadzieję, że jakoś przetrwam i zdobędę w końcu ten upragniony tytuł technika. A potem studia... albo i kolejna policealka, bo coś nie wydaje mi się bym znalazła pracę w swoim zawodzie, skoro MEN tak ograniczył program nauczania w szkołach policealnych (dziękuję Państwu bardzo! Nie ma to jak "wyrównanie" szans pomiędzy uczniami dziennego technikum a szkół policealnych...Czyżby kraj miał za mało bezrobotnych?).
No nic. Mam nadzieję, że od teraz będziemy widywać się częściej.
Pozdrawiam!
Etykiety:
niewłosowo
2 komentarze:
Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A już miałam nadzieję, że powoli wracasz do siebie :( Z wcierek mogę Ci zaproponować Jantar, który jest całkiem tani (o ile dobrze pamiętam 7 zł na allegro). Trzeba tylko zwrócić uwagę, czy to jest ta "starsza" wersja, bo ponoć jest lepsza :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoją dalszą walkę z chorobą, jak i poukładaniem sobie prywatnych spraw! Trzymaj się!
Naprawdę, też tak myślałam :( 7zł to nie tak dużo, jeśli dorwę gdzieś na Allegro, zakupię (choć mam na razie Radicala ze skrzypem polnym, teoretycznie to odżywka do włosów w mgiełce, ale Alcohol Denat. na drugim miejscu w składzie, więc nie ma jak psikać na całość włosów). Słyszałam sporo dobrego o tej wcierce... a jak już będę miała pewność że pożegnałam grzybicę, powalczę o baby hair również innymi kosmetykami ]:->
UsuńNie dziękować, coby nie zapeszyć :)