niedziela, 7 lipca 2013

Tak, wiem, dawno mnie nie było...

...ale dziś wracam do postowania! :)

Przepraszam wszystkich potencjalnych czytelników mojego bloga za niezapowiedzianą nieobecność. Przyczynę tej nieobecności możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej.

Daj palca!
To mój drugi kot, jutro skończy dwa miesiące. Zaadoptowałam go (a właściwie zrobiła to moja Mama) kilka dni temu - i zrobiła to chyba na otarcie moich łez po poprzedniej, nieudanej adopcji. Mam już pięcioletniego, przekochanego kocurka, ale widziałam wyraźnie że się nudził i potrzebował towarzysza zabaw.
No cóż... teraz już nie ma czasu się nudzić. :D Kociątku nigdy nie rozładowują się baterie, ciągle by tylko gryzł, podgryzał, bawił się, ganiał ogon starszego kota - ogólnie psoci, psoci i jeszcze raz psoci. Nie zliczę już, ile razy ratowałam kable od anteny internetowej i zasilacza do laptopa przed jego małymi, wszystkotnącymi ząbkami.

No dobra, a jaki wpływ ma to na prowadzenie bloga? Ano taki, że - jak wspomniałam - próbowałam wcześniej adoptować innego kota i skończyło się to nieciekawie. Musiałam stale być w pobliżu, by kociak i mój starszy kot zwyczajnie się nie zagryzły. Nie polubiły się... bardzo się nie polubiły. Przy drugim podejściu do adopcji musiałam wziąć pod uwagę że adoptowany kot jest malutki i nie umie się bronić, starszy z kolei jest kawałem kocura i dysponuje dużo większą siłą. Pozostawienie ich bez obserwacji byłoby zwyczajnie nieodpowiedzialne. Na szczęście okazało się, że mój starszy kot jest wspaniałym, wyrozumiałym i o dziwo - opiekuńczym stworzeniem. Po krótko trwającej niechęci zaczął wręcz niańczyć kociaka - często się z nim bawi, paca łapą w głowę jeśli kociak robi coś nieodpowiedniego, a nawet nauczył go korzystać z kuwety. Jestem naprawdę zaskoczona, że wszystko poszło tak łatwo i bezproblemowo. Oglądanie bawiących się razem kotów jest lepsze niż telewizja - nawet teraz, kiedy piszę tego posta, obserwuję ich "walki". Starszy kocur właśnie "głaszcze" łapą po głowie młodszego, jakby chciał powiedzieć "Taaak, mały, myśl dalej że dasz mi radę"... :D

No nic, czas przygotowywać posty :)
Pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. A ja już myślałam, że gdzieś wyjechałaś :) Słodki mały! Sama mam 3 kociaki, jeden dachowiec, którego matka porzuciła u ciotki, drugi ze schroniska (jakiś idiota wyrzucił miot kociaków do śmietnika, na szczęście zostały znalezione przed śmieciarką), a trzecia uratowana przed uśpieniem :) Taki ze mnie koci altruista!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie miałam plany wyjazdu na weekend, ale ostatecznie nic z niego nie wyszło :) Dziękuję w imieniu kotka! On z kolei jest synem dzikiej kotki, która okociła się w jednym z garaży na moim osiedlu - jego rodzeństwo również poszło do adopcji. Pewnie gdyby nie to, mielibyśmy 5 dzikich kotów więcej na osiedlu.
      Słów mi brakuje na takich ludzi o których piszesz, jak można być tak bezdusznym by wyrzucić miot kociaków do śmietnika! Aż serce podchodzi do gardła. Jak już musiał gdzieś podrzucić, to lepiej do schroniska... Całe szczęście, że zostały znalezione :) Postawa godna podziwu, zwłaszcza że z tego co czytałam masz alergię...?

      Usuń
    2. Mam, mam. Ale nie na tyle złośliwą, szczególnie gdy dużo z nimi przebywam. Poza tym mieszkam na wsi, więc właściwie zapewniam im dach nad głową, spokojny kącik, coś do przekąszenia i od czasu do czasu igraszki z domownikami na kanapie. W zimę wpuszczamy je częściej, ale jakoś w zimę łatwiej jest mi jest znieść na tle alergicznym ich obecność :)
      Niestety, ludzie bywają okrutni, ale są też tacy, jak my, co chętnie takie kociaki do siebie garną :)

      Usuń

Zachęcam do komentowania - jestem początkującą włosomaniaczką, więc w przypadku pisania przeze mnie bzdur wszelkie poprawianie jest jak najbardziej mile widziane ;)
Pamiętajmy jednak o tym, że dyskusja NIE POLEGA na wzajemnym obrzucaniu się błotem. Chyba nie jesteśmy tutaj, by psuć sobie humory, prawda?

 

Rubinowy Kot na tropie pielęgnacji włosów Template by Ipietoon Cute Blog Design